Będzie apelacja ws. wydania chorego dziecka Białorusi
Lubelska prokuratura będzie odwoływać się od orzeczenia sądu o wydaniu Białorusi 10-miesięcznego chorego na mukowiscydozę chłopca, obywatela tego kraju urodzonego w Polsce. Zapowiada też przesłuchanie matki dziecka.
14.02.2008 | aktual.: 14.02.2008 14:14
Sporządzimy apelację od tej decyzji sądu o wydaniu dziecka Białorusi - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska. Prokuratura wystąpiła już do sądu z wnioskiem o wstrzymanie deportacji chłopca.
Dziecko od wtorku przebywa w szpitalu w Gdańsku. Jest chore na nieuleczalną chorobę genetyczną - mukowiscydozę. Jego matka, Białorusinka, po urodzeniu dziecka zrzekła się praw do niego.
Prokuratura zamierza też ustalić tożsamość ojca dziecka. Znamy miejsce pobytu matki chłopczyka. Niebawem będzie ona przesłuchana - powiedziała Syk-Jankowska.
Według prokuratury nie można wykluczyć, że ojcem chłopca jest Polak, a jeśli tak, to dziecko miałoby podwójne obywatelstwo, polskie i białoruskie.
Chłopczyk urodził się kwietniu ub. roku w Lublinie. Przez kilka miesięcy dziecko przebywało w jednym ze szpitali na Lubelszczyźnie. Lubelski sąd w październiku ub. roku umieścił go w rodzinie zastępczej, którą stała się młoda kobieta z Gdyni.
Zgodnie z polsko-białoruską umową władze Białorusi zostały o tym poinformowane. Niedługo potem Białoruś upomniała się o chłopca i zwróciła się do władz polskich o wydanie swojego obywatela. Polski sąd zdecydował o przekazaniu dziecka Białorusi.
Sąd w Polsce - według przepisów umowy - mógłby ustanowić opiekę dla chłopca jedynie wtedy, gdyby nie zrobiła tego strona białoruska. Jak tłumaczyła przewodnicząca wydziału rodzinnego i nieletnich lubelskiego Sądu Rejonowego Wiesława Stelmaszczuk- Taracha, umieszczenie dziecka w rodzinie zastępczej było rozwiązaniem tymczasowym.
Polskie media opisujące historię dziecka - nazwanego Jasiem - wyrażały obawy, że chłopczyk na Białorusi nie będzie miał należytej, specjalnej opieki wymaganej przy jego chorobie.
Ambasada Białorusi w Polsce zapewniła we wtorek, że po powrocie na Białoruś dziecko - jego prawdziwe imię i nazwisko to Paweł Iwanow - będzie miało bardzo dobrą opiekę. Poinformowała m.in., że zostanie umieszczone "w specjalistycznym ośrodku opiekuńczo- medycznym w Grodnie, który specjalizuje się w leczeniu mukowiscydozy", jest wyposażony we wszelką niezbędną aparaturę i leki. Zapewniła także działania w celu znalezienia rodziny zastępczej dla chłopca.
Ambasada przypomniała, że postanowienia konwencji o ochronie dzieci i współpracy w dziedzinie przysposobienia międzynarodowego oraz przepisy umowy polsko-białoruskiej zawartej w 1994 r. przewidują, iż w sprawach opieki i kurateli decydują organy tego państwa, którego obywatelem jest osoba, dla której tę opiekę się ustanawia.
Na podstawie tej umowy decyzję o wydaniu dziecka Białorusi podjął Sąd Rejonowy w Lublinie.
O pomoc małemu Jasiowi i "wykorzystanie wszelkich możliwych prerogatyw" zaapelowało do prezydenta Lecha Kaczyńskiego Stowarzyszenie Federacja Młodych Socjaldemokratów. Losami dziecka interesują się także Rzecznik Praw Obywatelskich i Rzecznik Praw Dziecka.