Będą zmuszać do wybrania zawodówki zamiast liceum?
Nie idźcie do liceum. Chodźcie do zawodówki. Zamiast być kolejnym magistrem, lepiej mieć fach w ręku - to nie kampania reklamowa którejś ze szkół zasadniczych, lecz... społeczna akcja Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej i największych firm regionu. Do zawodówek chce też w przyszłości zachęcać - a właściwie przymuszać - łódzki magistrat.
07.12.2009 | aktual.: 08.12.2009 11:34
- Inwestorzy zaczęli narzekać, że moje opowieści o nieograniczonych zasobach dobrych pracowników w regionie łódzkim były przesadzone, bo nie mogą znaleźć ludzi do pracy w swoich fabrykach - mówi Marek Cieślak, prezes ŁSSE. - Stąd pomysł, by reklamować szkoły zawodowe i techniczne wśród dzieci i ich rodziców. Do akcji włączyły się największe koncerny działające w regionie łódzkim, m.in. Indesit, BSH (Bosch i Siemens), ABB i Procter & Gamble.
Zygmunt Łopalewski, rzecznik łódzkiego Indesitu: - Nie przekonujemy do niczego, w co nie wierzymy. Pokazujemy młodym ludziom, że na świecie są nie tylko licea, że są też szkoły zawodowe i technika. W Polsce przez lata młodzież była masowo kierowana do liceów, potem szeroką ławą szła na studia humanistyczne, a teraz wielu z nich nie ma co ze sobą zrobić. Tymczasem, mimo kryzysu, łódzkie fabryki wciąż poszukują ludzi z wykształceniem zawodowym - mechaników, elektryków. My też dość często robimy rekrutacje na takie właśnie stanowiska - twierdzi Łopalewski.
Jeszcze w grudniu ma się odbyć kilka takich popołudniowych pogadanek z dziećmi i ich rodzicami. Pierwsza - już dziś o godz. 17 w V Gimnazjum w Łodzi. Barbara Zielińska, dyrektor szkoły mówi, że podobne spotkanie było już rok temu. Według niej, nikt nachalnie nie namawiał do wyboru zawodówki, była raczej prezentacja możliwości, jakie dają różne typy szkół. - Kiedyś podchodziliśmy do życia bardziej idealistycznie, wmawiano nam że trzeba zrobić wszystko, żeby iść na studia, bo one gwarantują lepszą pracę. Dziś niekoniecznie tak jest, zresztą w każde szkole trzeba się uczyć, a po technikum też można iść na studia - uważa dyrektor Zielińska.
Nieco inaczej zapatrują się spotkani pod szkołą uczniowie. Zapytani o pomysł ŁSEE wzruszają tylko ramionami albo dosadnie odpowiadają, że ich taka oferta nie interesuje: - Chyba ich pogięło - rzuca jeden z chłopaków. Jego kolega dodaje: - Starzy by mnie zabili, jakbym poszedł do zawodówki.
Liczby pokazują, że największe możliwości zawodowe wciąż daje dyplom studiów wyższych, na które dość ciężko się dostać, decydując się wcześniej na wybór zawodówki. Ale zdaniem specjalistów, nie zawsze tak musi być...
Suche dane Wojewódzkiego Urzędu Pracy o bezrobociu w różnych kategoriach wykształcenia dają bardzo niepełny obraz sytuacji. W województwie łódzkim zarejestrowanych jest 10,8 tysiąca osób bezrobotnych z wyższym wykształceniem i jest to najmniej liczna grupa wśród klientów pośredniaków. Absolwentów zawodówek mamy w pośredniakach ponad 30 tysięcy. Ale trzeba pamiętać, że osób z wykształceniem zasadniczym jest w regionie po prostu kilka razy więcej.
Nieco więcej światła rzucają ostatnie badania aktywności ekonomicznej ludności, przeprowadzone przez GUS. Dane są ogólnopolskie, choć jak mówi dr Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego, nie odbiegają specjalnie od łódzkich. I tak bezrobocie wśród osób z wykształceniem wyższym wynosiło na koniec 2007 r. 4,5 procent, policealnym - 8,7 proc., średnim ogólnokształcącym - 11 proc., a zasadniczym zawodowym 10 proc. Ciągle więc najłatwiej o pracę po studiach. Ale...
- Zapotrzebowanie na absolwentów liceów jest bardzo małe, słabnie też popyt na absolwentów wielu kierunków wyższych uczelni, zwłaszcza takich jak pedagogika. Tu wręcz odbywa się produkcja bezrobotnych z dobrym wykształceniem. Może więc warto wykonać zwrot w myśleniu i zapomnieć o logice, którą byliśmy karmieni przez ostatnie 20 lat: musi być liceum i studia, a nic innego się nie liczy - mówi dr Szukalski.
W roku szkolnym 2008/2009 w łódzkich liceach uczyło się 66,43 procent młodzieży. 2,57 proc. wybrało licea profilowane. Do techników poszło 22,26 proc. absolwentów gimnazjów. Zawodówki wybrało 7,39 proc.
Okazuje się, że nie tylko szefom strefy ekonomicznej nie podobają się takie proporcje. Zachęcać do wyboru szkół zawodowych będzie także magistrat. A właściwie zmuszać. Radni dyskutują właśnie nad strategią opracowaną przez wydział edukacji UMŁ. Zakłada ona wzrost progów punktowych przy naborze do szkół ponadgimnazjalnych. W ostatnich latach, by ubiegać o przyjęcie do liceum, uczeń musiał mieć 70 punktów z egzaminu gimnazjalnego i innych osiągnięć. Teraz ta liczba ma wzrosnąć. Po co? Żeby w ciągu 5 lat obniżyć odsetek młodzieży idącej do liceów z 66 do zaledwie 45 procent.
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes.pl.DziennikLodzki: Łódź szykuje się do 18 Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy