Becikowe wydłuża drogę do adopcji
Becikowe jako sposób "zarobku"? Pracownicy
ośrodków adopcyjnych przestrzegają, że może wzrosnąć liczba
dzieci, porzucanych w domach dziecka - pisze "Rzeczpospolita".
16.02.2006 | aktual.: 16.02.2006 07:19
Co kilka tygodni na ulicach, śmietnikach znajdowane są porzucone noworodki - często niestety martwe. - Matki, które nie chcą zatrzymać dziecka, mogą zostawić je w szpitalu - przypominają lekarze i pracownicy zajmujący się niechcianymi noworodkami. Co jakiś czas organizują akcje, przypominające kobietom o możliwości zostawienia dziecka w miejscu, w którym nie tylko będzie mieć szanse na przeżycie, ale również - na normalne życie.
Noworodek, porzucony przez matkę w szpitalu, ma szansę znaleźć prawdziwą rodzinę w ciągu kilku tygodni. Niemowlę, które trafi do domu dziecka, na adopcję czeka dużo dłużej - zaznacza "Rz".
Tymczasem pojawiło się nowe niebezpieczeństwo dla niechcianych dzieci. Chodzi o... wprowadzone w lutym becikowe, które ma być narzędziem prorodzinnej polityki - stwierdza dziennik.
Dlaczego? Od 9 lutego gminy wypłacają tysiąc złotych rodzicom dzieci urodzonych po 1 listopada 2005 roku. Drugi tysiąc dostają biedniejsi rodzice. Do wypłaty zasiłku niezbędny jest akt urodzenia dziecka. Jednak matki, które decydowały o pozostawieniu noworodka do adopcji zaraz po jego urodzeniu, takiego dokumentu nie dostają. To szpital zgłasza urodziny dziecka w urzędzie stany cywilnego.
- Dwa tysiące to dla niektórych rodzin, nie tylko z tzw. marginesu, ogromna kwota. Może spowodować nie tylko wzrost liczby urodzin, ale dać okazję do zarobienia na dzieciach - mówi Mirosława Nowińska, dyrektor ośrodka Adopcyjnego w Bielsku-Białej. Jej zdaniem, matki nie będą teraz zostawiać dzieci do adopcji w szpitalu. Wezmą je nawet na kilka dni do domu, tylko po to, aby otrzymać akt urodzenia. Zgłoszą się po becikowe, a potem - w najlepszym wypadku - podrzuca noworodka do domu dziecka. (PAP)