Beata Kempa: polityk to też człowiek i może płakać
Wprawiła wszystkich w osłupienie. Nagle, podczas czytania jednego z wniosków na posiedzeniu komisji hazardowej, zaczęła płakać. Co tak naprawdę doprowadziło do łez Beatę Kempę, posłankę PiS z Dolnego Śląska? Rozmawiał Robert Migdał.
26.07.2010 | aktual.: 26.07.2010 16:00
Z Beatą Kempą, posłanką PiS, członkiem komisji hazardowej, rozmawia Robert Migdał
Często Pani płacze?
Na pogrzebach. Wtedy nie potrafię opanować wzruszenia. Ale w pracy byłam osobą dość odporną na stresy, trudne sytuacje, na poniewieranie. Jak wszyscy widzieli, byłam odporna do czasu...
Co się takiego stało, że wszyscy widzieliśmy, jak Pani płacze na posiedzeniu komisji hazardowej?
Potrafię przyłożyć, kiedy trzeba, ale nigdy nie robię tego tak, żeby uwłaczyć czyjejś godności. Bo politycy mogą się nie lubić, mogą się spierać, ale nie powinni innym uwłaczać.
* Mirosław Sekuła z PO, szef komisji, uwłaczył Pani?*
Od dłuższego czasu robił rzeczy, które są nie do zniesienia.
Jakie?
Prosiłam go z innymi członkami komisji, żeby posiedzenia nie trwały po 13 godzin dziennie. Bo tego nie można wytrzymać fizycznie. Momentami czuję się fatalnie, bo nie mam nawet czasu, żeby coś zjeść. Dlatego działania pana Sekuły uważam za formę znęcania się nade mną.
A tego dnia, kiedy Pani się rozpłakała, co się stało?
Chciałam poprosić marszałka Sejmu o krótki urlop, taki 4-5-dniowy. Po pierwsze, dlatego, że reszta mojej rodziny ma teraz wolne i to jest jedyny moment, kiedy możemy pobyć chwilę razem. A druga sprawa to moje zdrowie - ze względu na komisję hazardową nie mogłam zrobić pewnych badań, a czas nagli i nie mogę już dłużej czekać. Muszę się przebadać, bo jestem chora.
Mam nadzieję, że to nic poważnego.
Na szczęście nie, choć pewnie gdyby tak było, to niektórzy by się ucieszyli. Muszę się na chwilę położyć do szpitala - tyle powiem. Dlatego chciałam wziąć urlop teraz, w czasie, kiedy nie ma posiedzeń Sejmu i kiedy normalnie komisje się nie zbierają. I tego dnia chciałam zapytać przewodniczącego Sekułę, czy zamierza robić posiedzenia komisji, czy też nie. Od jego decyzji uzależniałam urlop. Łudziłam się, że choć raz potraktuje mnie jak człowieka. Niestety, powiedział, że o urlopie nie ma mowy, bo wolne będzie miał w tym czasie poseł Sławomir Neumann z PO. Zaczął przy tym uderzać mocno ręką w stół i krzyczeć: "Do roboty, do roboty! Niech się Pani weźmie do roboty". Ubodło mnie to, bo w przeciwieństwie do posła Sekuły jestem pracowita i nie zadaję tylko trzech pytań na krzyż. Poza tym cały czas był i jest złośliwy wobec mnie. 11 lutego, w dniu moich urodzin, urządził maraton przesłuchań, od rana do nocy - żeby mi zrobić na złość. Niektórych świadków wezwał na przesłuchanie po godzinie 21, kiedy byliśmy wszyscy
wykończeni. On wykonuje stachanowskie normy, a przecież zbieramy poważny materiał dowodowy i o 21 nikt nie ma już jasnych myśli. Narzuca gorsze tempo pracy jak za Stalina, choć pewnie za Stalina tak ciężko nie było. Pan Sekuła zachowuje się jak ekonom, co ma bat w ręku. Ale wytrzymałość na smaganie batem kiedyś się kończy. On zapomniał, że jest coś takiego, jak godność człowieka, godność kobiety.
To walenie ręką w stół i jego krzyki doprowadziły Panią do łez?
Tak, bo przez wiele miesięcy trwało dręczenie mnie, znęcanie się nade mną. Non stop miał do mnie jakieś uwagi.
Pani jest wrażliwą kobietą?
Jestem bardzo wrażliwa. A propos kobiet - muszę powiedzieć, że ta sytuacja uświadomiła mi coś ważnego: jak mamy przekonać kobiety, by brały aktywny udział w życiu społecznym, politycznym, skoro spotykają się z takim zachowaniem mężczyzn? Kobiety muszą być bardzo odporne, jeżeli chcą się zajmować polityką.
Wiele osób widok płaczącej Beaty Kempy, zwanej przez złośliwych "pitbullem PiS", wprawił w osłupienie.
Bo moja wytrzymałość na to, co wyprawia Pan Sekuła, się skończyła. Komisja to nie jest jego folwark pańszczyźniany.
A może trzeba było tupnąć nogą, też krzyknąć, walnąć ręką w stół?
Oj, nie. Poseł Sekuła jest dużo wyższy ode mnie. Wolałabym nie ryzykować. Wie pan, myślałam, że przez 15 lat pracy zahartowałam się na takie zachowania, bo pracowałam przecież wcześniej jako kurator z osobami, które wielokrotnie siedziały w więzieniach. Ale nigdy od nich nie doznałam czegoś takiego, takiego chamskiego zachowania, jak od posła Sekuły. Ich nie było na to stać - pewnie mieli większą klasę.
Polityk może dać się ponieść emocjom, rozpłakać? Bo przecież może to być odebrane jako jego słabość.
Wiele razy dowiodłam, że słabym politykiem nie jestem. Ale polityk to też człowiek. Może się czasem popłakać.
Poseł Sekuła powiedział: "Nie jestem psychologiem, kobiece łzy są nieprzewidywalne".
On mną pogardza, pogardza kobietami - i to widać w jego drwiących wypowiedziach.
Ale też powiedział: "Jak Pani Kempa się czuje obrażona, to ja przepraszam". Przyjmuje Pani te przeprosiny?
Jeżeli mówi się "przepraszam", a za chwilę robi się to samo, za co się przepraszało, to nie... Bo w piątek pan Sekuła powiedział mi, że trzystustronicowy raport z komisji dostanę równo o północy, a muszę się do niego ustosunkować na piśmie do rana, do posiedzenia komisji. I czy to nie jest nękanie? Dlatego te jego przeprosiny nie są dla mnie wiarygodne.
W piątek wyszła Pani z posiedzenia komisji, trzaskając drzwiami.
Nie trzasnęłam drzwiami. To był przeciąg. W jednej ręce trzymałam komórkę, w drugiej dokumenty, torebkę, więc nie mogłam opanować tych drzwi i same trzasnęły. Wyszłam z komisji, bo już nie mogłam dłużej z Sekułą wytrzymać. Muszę teraz ochłonąć i trochę czasu spędzić z normalnymi ludźmi - z przyjaciółmi, rodziną.
Kiedyś Pani mówiła, że jak się mocno rozczaruje politykę, to ją rzuci.
Myślę o tym, gdy patrzę na to, co się dzieje w Sejmie, w rządzie, w których partyjniactwo jest najważniejsze, a nie myśli się o finansach państwa, o powodzianach, o zwykłym człowieku - liczy się tylko interes partii. A w ubiegłym tygodniu pan przewodniczący swoim zachowaniem przelał czarę goryczy.
Stąd Pani wniosek do komisji etyki o ukaranie go?
Tak, i oprócz niego jeszcze drugi wniosek do komisji regulaminowej i spraw poselskich, żeby się zajęli panem Sekułą - jego organizacją pracy, tym, jak traktuje innych posłów. Te wnioski składam w Sejmie już dzisiaj, w poniedziałek.
A kiedy idzie Pani na urlop?
Też od dzisiaj. Na pięć dni.
Zobacz wydanie internetowe: Co robią parlamentarzyści z Dolnego Śląska