BBC: syryjskie siły użyły broni chemicznej? Są świadkowie
Korespondent BBC odwiedził miasto Sarakib na północnym zachodzie Syrii, gdzie naoczni świadkowie powiedzieli mu, że rządowe śmigłowce zrzuciły co najmniej dwa ładunki zawierające trujący gaz. Do szpitala trafiło kilka osób, które miały problemy z oddychaniem - jedna kobieta zmarła.
W kwietniu Sarakib na południowy zachód od Aleppo (Halab) znalazło się pod ostrzałem rządowych wojsk.
Lekarze w miejscowym szpitalu powiedzieli BBC, że przyjęli wówczas osiem osób cierpiących na problemy z oddychaniem. Niektórzy wymiotowali, a inni mieli zwężone źrenice. Później jedna kobieta zmarła. Według lekarzy, miała ona objawy zatrucia związkiem fosfoorganicznym. Próbki zostały wysłane do zbadania do Wielkiej Brytanii, Francji, Turcji i USA.
Kilka nagrań wideo, które otrzymała BBC, wydają się potwierdzać powyższe informacje, lecz nie można ich zweryfikować w niezależnych źródłach - zastrzega brytyjski nadawca publiczny. Mieszkańcy Sarakib pokazali również dziennikarzom obumierające, zatrute rośliny i opowiedzieli o nieznośnym zapachu, który utrzymywał się przez 3-4 dni.
Reżim zaprzecza
Rząd prezydenta Baszara al-Asada zdecydowanie zaprzecza oskarżeniom o użycie broni chemicznej. Stany Zjednoczone oświadczyły, że byłoby to przekroczenie "czerwonej linii", po którym byłaby możliwa zagraniczna interwencja w Syrii.
Prezydent Barack Obama powiedział jednak kilka dni temu, że dotychczasowe informacje wywiadu nie są wystarczającymi dowodami, potwierdzającymi użycie broni chemicznej.
O stosowanie broni chemicznej oskarżani są również syryjscy rebelianci, którzy także temu stanowczo zaprzeczają.
Według najnowszego bilansu opozycyjnego Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w ciągu dwuletniego konfliktu w Syrii zginęło co najmniej 94 tys. osób, głównie cywilów.