PolskaBartek ma niewładną rączkę - szpital wypiera się niedbalstwa

Bartek ma niewładną rączkę - szpital wypiera się niedbalstwa

Szpital w Żurominie (Mazowieckie) nie chce
zapłacić kilkudziesięciu tysięcy złotych odszkodowania za
stwierdzone już przez sąd I instancji niedbalstwo, w wyniku
którego 7-letni dziś Bartek ma niewładną rączkę.

29.03.2006 | aktual.: 29.03.2006 13:26

Sąd Apelacyjny w Warszawie odroczył bez terminu proces, w którym szpital odwołuje się od wyroku Sądu Okręgowego (SO) w Płocku. Przyznał on Joannie i Zbigniewowi R. 63 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania z odsetkami za błędy szpitala podczas porodu ich syna. W apelacji szpital wnosi o oddalenie pozwu, twierdząc, że kobiecie zapewniono właściwą opiekę.

W 1999 r. szpital w Żurominie przyjął ciężarną Joannę R., która rodziła już po raz czwarty, ale z uwagi m. in. na otyłość (ważyła ponad 100 kg) powinna była przejść ultrasonografię. Badania nie przeprowadzono, gdyż nie odbywają się one w weekendy (potem biegli uznali, że po badaniu USG musiałoby dojść do cesarskiego cięcia, bo płód ważył prawie 5 kg). Lekarz dyżurny, nie znając wagi płodu, podjął decyzję o porodzie naturalnym.

Po wyjściu główki, doszło do zakleszczenia dziecka. Położna zaczęła krzyczeć: Szukajcie lekarza, dziecko może się udusić.Lekarza nie znaleziono (tłumaczył, że nie słyszał wołania). Położna sama w końcu wyciągnęła dziecko, które przeżyło tylko dzięki szybkiej reanimacji (nie oddychało i miało zamartwicę). Bartek doznał jednak trwałego porażenia barku, w wyniku czego ma niedowład lewej ręki (nie może się np. sam ubierać).

Małżonkowie pozwali szpital, żądając w sumie 70 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania. Muszą bowiem ponosić koszty częstych dojazdów do Działdowa na uciążliwe zabiegi rehabilitacyjne; chłopczyk przebył ich już niemal 500. Zabiegi są wprawdzie refundowane, ale samo paliwo kosztowało już prawie 10 tys. zł.

W 2005 r. SO w Płocku uznał, że szpital jest winien błędu i niedbalstwa, polegającego m.in. na złej organizacji pracy szpitala i w konsekwencji - niewykonywaniu ultrasonografii w weekendy. Sąd nie dał wiary zeznaniom lekarza dyżurnego, który twierdził, że był na sali porodowej. "Obowiązkiem lekarza było być na sali" - stwierdził SO.

SA w Warszawie odroczył sprawę bezterminowo, bo postanowił uzupełniająco przesłuchać biegłego profesora ginekologii co do badań USG.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)