Barroso: Deklaracja Berlińska ma wielkie znaczenie polityczne
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel
Barroso powiedział włoskiemu dziennikowi "La Repubblica", że
Deklaracja Berlińska, która zostanie podpisana przez szefów rządów
państw Unii w 50. rocznicę Traktatów Rzymskich, ma ogromne
znaczenie polityczne.
18.03.2007 | aktual.: 18.03.2007 14:37
W opublikowanym wywiadzie Barroso nie zgodził się z opinią, że zapowiedziane na najbliższe dni uroczyste obchody półwiecza Unii Europejskiej będą zbyt huczne wobec kryzysu, jaki ona obecnie przeżywa.
Według Barroso Deklaracja Berlińska "jest potrzebna, a gdyby jej nie było, wszyscy podnosiliby okrzyki oburzenia". To sposób, by na nowo zaangażować się we wspólne działanie, co ma wielkie znaczenie polityczne - podkreślił szef KE. Nie zapominajmy- dodał - że po raz pierwszy dwanaście nowych państw członkowskich podejmie bezpośrednio uroczyste zobowiązanie.
Do tej pory kraje te przyłączały się do traktatów i deklaracji napisanych przez innych. Teraz zrobią to w pierwszej osobie. I to także ma swoje znaczenie- zauważył Barroso.
Zapytany przez włoską gazetę o to, czy w Berlinie, Rzymie i Brukseli nie zorganizowano zbyt wielu imprez z okazji 50. rocznicy Traktatów, wziąwszy pod uwagę obecny kryzys w Unii, przewodniczący Komisji odparł : Ale jaki kryzys? Popatrzmy na to właśnie z perspektywy ostatniego półwiecza. 50 lat temu Unię tworzyło sześć państw. Teraz jest ich 27. Wtedy jej władza była minimalna i to zarówno w jej granicach, jak i poza nimi. Dzisiaj Unia ma potężną władzę i liczy się w świecie nieporównywalnie bardziej niż wtedy, gdy należało do niej sześć czy nawet dwanaście państw.
Oczywiście - przyznał Barroso - mamy pewne problemy. Wśród nich wymienił kłopoty ekonomiczne, słabości strukturalne oraz problemy instytucjonalne, wynikające z odrzucenia Traktatu Konstytucyjnego przez Francję i Holandię.
Przewodniczący KE wyraził przekonanie, że zintegrowana Unia Europejska jest bardzo potrzebna i że o to prosi Europejczyków świat. Zwrócił jednocześnie uwagę na, jak to ujął, "powstające obecnie błędne koło". Jest nim jego zdaniem to, że "pesymizm euroentuzjastów podsyca sceptycyzm antyeuropejczyków i na odwrót".
Sylwia Wysocka