Bandyci zastraszali świadków ws. porwania Olewnika
Świadkowie zeznający w śledztwie dotyczącym porwania Krzysztofa Olewnika byli zastraszani lub szantażowani przez kompanów porywaczy - dowiedział się tygodnik "Wprost". Do dzisiaj nie ustalono, kto groził świadkom i skąd przestępcy wiedzieli o współpracy tych osób z organami ścigania.
Według informacji "Wprost", do jednego ze świadków – tuż po skończonym przesłuchaniu zadzwonił anonimowy mężczyzna i zaczął mu grozić. Usiłowano też zdyskredytować świadka nakłaniając jego narzeczoną do złożenia obciążających go zeznań. Szantażysta mówił, że może jej dostarczyć "kompromitujące" dokumenty dotyczące życia Z.K.
Bandyci usiłowali zastraszyć także Iwonę K., która rozpoznała jednego z członków bandy odpowiedzialnej za porwanie i morderstwo Krzysztofa Olewnika. Niedługo po zakończeniu tych czynności, wieczorem przed jej domem w Płocku, podeszło do niej dwóch mężczyzn. Iwonie K. udało się uciec i schronić w mieszkaniu, ponieważ ścigający ją mężczyzna poślizgnął się i upadł na ziemię. Rysopis napastnika pasował do Wojciecha Franiewskiego, organizatora porwania Krzysztofa Olewnika. Podczas śledztwa nie zbadano dokładnie tych wydarzeń.
Bandyci usiłowali także zmusić do milczenia jednego ze skruszonych nowodworskich przestępców: Piotra S. ps. Skwara, o czym poinformowała "Rzeczpospolita". Po jego przesłuchaniach w Centralnym Biurze Śledczym pod dom przestępcy podjechało BMW z czterema mężczyznami. Napastnicy w niewybrednych słowach kazali "Skwarze" milczeć grożąc mu "zwinięciem", co w slangu półświatka oznacza porwanie, wywiezienie do lasu i brutalne zabójstwo. Nie sprawdzono wówczas czy akcja bandytów nie była spowodowana przecieku informacji ze śledztwa.
Słyszałem o różnych dziwnych i niepokojących wydarzeniach przy okazji śledztwa. W tym o próbach wpływania na świadków - potwierdza mecenas Bogdan Borkowski, pełnomocnik rodziny Olewników.
Rafał Pasztelański