Bandyci zastraszają biznesmenów

Płoną samochody, biura i mieszkania. Pocztą
przychodzą bomby. Bandyci grożą porwaniami dzieci. Tak od roku
wygląda życie biznesmenów z Kołobrzegu - pisze "Fakt".

Według dziennika, zastraszeni nic nie mogą zrobić, tylko płacą haracze. Tymczasem policja zachowuje się, jakby jej w ogóle w mieście nie było!

"W zeszłym roku zażądano, bym oddał pieniądze do lombardu. Ale ja żadnych pieniędzy nie pożyczałem" - opowiada biznesmen, który pragnie zachować anonimowość. Mężczyzna w końcu zaczął płacić haracz. Blisko 30 tys. złotych miesięcznie. Gdy poszedł na policję, pogróżki zaczęły być poważniejsze. Po tygodniu biznesmenowi spalono samochód, później ogień podłożono w jego domu. Jego syna próbowano uprowadzić ze szkoły.

Na tych, którzy się postawili i nie chcieli płacić, czekały inne niespodzianki. "Najpierw podpalono mi biuro, później w paczce dostałem bombę" - mówi kołobrzeski biznesmen Andrzej Socha. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)