Bałtyk umiera
Naukowcy alarmują, że Morze Bałtyckie umiera - już 10 procent jego dna zamieniło się w podwodne pustynie. Czy to koniec wakacji nad Bałtykiem? Niekoniecznie. Jeśli Polska pójdzie w ślady Szwecji i szybko wprowadzi ustawodawstwo chroniące morze przed najbardziej trującymi zanieczyszczeniami, wciąż mamy szansę kąpać się w czystych falach alarmuje "Dziennik".
23.06.2008 | aktual.: 23.06.2008 12:43
Na razie stan Bałtyku nie jest najlepszy. Największym zagrożeniem dla morza pozostają komunalne ścieki oraz rolnictwo. Choć przybywa oczyszczalni, Wisła i Odra nadal niosą do niego rocznie setki tysięcy ton brudów.
Bałtyk jest jak człowiek chory z przejedzenia- mówi "Dziennikowi" Paweł Średziński z polskiego oddziału organizacji ekologicznej WWF. Tylko w 2000 r. do Bałtyku dostało się 226 tys. ton azotu i 12 tys. ton fosforu. A to ulubiona pożywka morskich glonów, zwłaszcza sinic. To dlatego latem ich gruby kożuch unosi się na powierzchni wody - mówi nam prof. Krzysztof Skóra ze Stacji Morskiej na Helu.
Na szczęście wszystko to nie oznacza, że Bałtyk jest skazany na zagładę. Istnieje realna szansa, że uda nam się zachować czyste morze dla przyszłych pokoleń. W listopadzie ubiegłego roku podpisaliśmy wraz z innymi krajami regionu Bałtycki Plan Działań. W jego ramach Szwecja dwa miesiące temu wprowadziła zakaz sprzedaży proszków do prania zawierających fosforany. Polscy urzędnicy - choć ciągle pozostają w tyle - rozpoczęli już prace nad uszczegółowieniem tego porozumienia i przystosowaniem go do naszych realiów czytamy w "Dzienniku".