Balicki kontra Miller
Dziś u premiera Marka Belki spotkają się
członkowie nowej rady Narodowego Funduszu Zdrowia. Rada ma
mianować prezesa NFZ na wniosek ministra zdrowia. NFZ ma prezesa -
mianowanego przez premiera. Ale nowa ustawa zdrowotna wymaga, by
to rada NFZ wybierała prezesa na wniosek ministra - pisze "Gazeta
Wyborcza".
07.12.2004 | aktual.: 07.12.2004 07:14
Wniosku ministra zdrowia jeszcze nie ma. Min. Marek Balicki tłumaczy, że rada najpierw musi się ukonstytuować. Dopiero potem może być wybrany prezes" - podaje dziennik. "O sprawach personalnych powiem wtedy, kiedy zgłoszę formalny wniosek" - mówi gazecie minister. Nieoficjalnie mówi się, że między ministrem zdrowia a prezesem NFZ narasta konflikt i nie wiadomo, czy minister zgłosi Jerzego Millera, choć dwa miesiące temu namówił go do objęcia tego stanowiska - informuje "Gazeta Wyborcza".
Tymczasowy prezes, który nie wie, czy za kilka dni zostanie mianowany na to stanowisko zgodnie z wymogami nowej ustawy, powinien teraz zgłosić swoich kandydatów na dyrektorów oddziałów NFZ. Ewentualna wymiana kadr powinna się odbyć do końca grudnia. I tak w najgorętszym okresie kontraktowania świadczeń 16 dyrektorów oddziałów czeka w niepewności, czy odejdą, czy zostaną - czytamy w dzienniku.
Największą kością niezgody między ministrem a prezesem jest sprawa zaliczek dla szpitali. Minister Balicki jest za tym, by szpitale mogły dostawać część pieniędzy z góry, bowiem dzisiaj najpierw muszą zapłacić załodze pensje, odprowadzić podatki od wynagrodzeń, kupić leki, a dopiero potem dostają na to pieniądze. Gdyby część zapłaty dostawały z góry, nie musiałyby brać pożyczek albo płacić karnych odsetek za niespłacone długi. Zgoda na zaliczki oznaczałaby jednak, że NFZ musi zaciągnąć kredyt na pierwszą zaliczkę. Na to nie chce się zgodzić prezes Jerzy Miller - podkreśla "Gazeta Wyborcza".
Gdyby obaj decydenci współpracowali ze sobą, zaliczkowy sposób płacenia można by wprowadzić już od stycznia. Jeśli prezes się nie zgodzi, minister będzie mógł wprowadzić to drogą nowelizacji ustawy, ale to potrwa około pół roku. Czy jednak ta sprzeczność stanowisk doprowadzi do kolejnego kryzysu personalnego w ochronie zdrowia? - przekonamy się za parę dni - pisze gazeta.