„Bądź jak dr House”. Tak uczelnie walczą o studentów
• Liczba maturzystów wciąż spada. Sytuacja spowodowana jest niżem demograficznym
• Uczelnie coraz częściej muszą walczyć o studentów
• W ramach zachęcania potencjalnych pierwszoroczniaków, uczelnie otwierają nowe, oryginalnie brzmiące kierunki
• Ukończenie nowych kierunków nie daje gwarancji zatrudnienia
• Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego stworzyło bazę, która zawiera informacje jak na rynku pracy radzą sobie absolwenci wybranego kierunku studiów
08.06.2016 | aktual.: 08.06.2016 12:34
Zdalne studiowanie, gwarantowane akademiki, konkursy talentów, zajęcia jak u dr House’a – tak uczelnie walczą o nowych studentów. W tym roku do matury przystąpiło 280 tys. absolwentów szkół średnich, czyli o 20 tys. mniej, niż w roku ubiegłym. Wszystko za sprawą niżu demograficznego, który coraz mocniej odciska swój ślad w szkolnictwie wyższym. Uczelnie, chcąc utrzymać się na rynku, wymyślają coraz to nowe metody przyciągania i zatrzymania studenta.
- Organizujemy Studium Talent. To zajęcia z matematyki lub fizyki, które kończą się napisaniem testu. W zależności od tego, jaki otrzyma się wynik, kandydat dostaje dodatkowe punkty doliczane do rekrutacji. Jest ich na tyle dużo, że nawet przy gorzej zdanej maturze, opłaca się do niego podejść – mówi Wirtualnej Polsce rzecznik prasowy Politechniki Wrocławskiej Agnieszka Niczewska. - Stypendia, gwarancja akademika na pierwszym roku – tak próbujemy zachęcić maturzystów – dodaje.
Uczelniami rządzi niż
Niedawny raport Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego wykazał, że w Polsce studiuje ok. 1,67 mln osób, a w ciągu najbliższej dekady liczba ta ma zmaleć do 1,25 mln. Wszystko za sprawą niżu demograficznego, który coraz mocniej daje się we znaki uczelniom wyższym. Według prognoz socjologów, jego apogeum ma nastąpić w 2020 roku. Szacuje się, że wówczas liczba maturzystów może spaść nawet do 200 tys. Takie prognozy zmuszają uczelnie do zamykania tych kierunków, które nie wzbudzają zainteresowania maturzystów i szukania nowych metod pozyskania uwagi potencjalnego pierwszoroczniaka. – Stawiamy na kampanię reklamową skierowaną do maturzystów. Wykorzystujemy do tego nowe media- mówi Wirtualnej Polsce dr inż. Krzysztof Szwejk, rzecznik prasowy Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Dodaje także, że nie rozdają za darmo przysłowiowych komputerów. - Dodatkowych ofert dla pierwszoroczniaków nie mamy. Nie wymyślamy nowych, fajnie brzmiących kierunków. Poszczególne wydziały prowadzą analizy dotyczące tego, po jakich kierunkach student może dostać pracę. Obserwujemy też, na jakie specjalizacje jest zapotrzebowanie na rynku pracy. Nie staramy się na siłę tworzyć nowych, niepotrzebnych kierunków. Staramy się też nie zwiększać liczby studentów, by nie pogarszać warunków tym, którzy już u nas studiują – zaznacza dr Szwejk.
Jak u dr House’a
Inną politykę zwracania uwagi maturzystów na swoją ofertę przyjął Uniwersytet Rzeszowski, który zachęca studiami jak z serialu. - Na kierunku lekarskim uruchomiliśmy diagnostykę medyczną w oparciu o bardzo nowoczesne laboratoria, prowadzoną przez bardzo dobrą kadrę. Pierwsze skojarzenie, które się nasuwa, to serial „Dr House”. U nas jest bardzo podobnie – mówi Wirtualnej Polsce dr Maciej Ulita, rzecznik prasowy Uniwersytetu Rzeszowskiego. Z kolei Uniwersytet Gdański zachęca nowymi specjalizacjami – psychoseksuologia, aplikacje informatyczne w biznesie czy przetwarzanie języka naturalnego mają zapewnić uczelni pełne listy rekrutacyjne.
Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu kłania się w stronę humanistów. - Nasz nowy kierunek, architektura informacji, to dziedzina wiedzy zajmująca się projektowaniem, tworzeniem i publikowaniem informacji oraz jej zarządzeniem w środowisku cyfrowym i oceną pod względem użyteczności i efektywności – mówi Wirtualnej Polsce Ewa Walusiak-Bednarek z biura prasowego UMK. Jednak rekordzistą w tworzeniu nowych kierunków wydaje się być Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, który stworzył ich w tym roku aż sześć. Dodatkowo otwarto dziesięć nowych specjalizacji na czterech istniejących już kierunkach.
Normą stały się także umowy między uczelniami i firmami. Gwarantują studentom praktyki i staże. - Mamy podpisanych ponad 400 umów m.in. z LG, Credit Suisse czy Elektroluksem – mówi Agnieszka Niczewska z PW.
Nie wszystko złoto, co ciekawie brzmi
Uczelnie dwoją się i troją, by zapełnić pierwszoroczniakami miejsca na wydziałowych kierunkach. Niestety, często za ciekawie brzmiącymi nazwami kryje się mniej już ciekawe wnętrze i zajęcia. Ukończenie oryginalnych kierunków nie daje także większej gwarancji zatrudnienia. Decydując się na wybór konkretnego kierunku, warto zbadać rynek i oszacować, jak dużą mamy szansę na pracę w zawodzie.
W podjęciu decyzji ma pomóc system, nad którym Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego pracowało przez półtora roku. Dzięki bazie stworzonej przez resort nauki można sprawdzić, jak na rynku pracy radzą sobie absolwenci wybranego kierunku studiów na każdej uczelni w kraju. W raportach znajdziemy między innymi dane dotyczące czasu poszukiwania pracy, stabilność stanowiska, liczbę pracodawców, poziom wynagrodzenia czy doświadczenie bezrobocia. Jednak każdy maturzysta, korzystający z bazy, musi liczyć się z jednym: po pięciu latach, zanim skończy studia, kondycja rynku pracy może się zmienić.