Badanie próbek i święta na pustyni
Mimo, że działania wojenne w Iraku, z wyjątkiem incydentalnej wymiany ognia, dobiegły końca, pozostaje starannie utajniona baza, w której stacjonują polscy wojskowi chemicy i logistycy. Jak podają oficjalne komunikaty, baza znajduje się "w jednym z krajów sąsiadujących z Irakiem".
18.04.2003 16:36
"Jesteśmy w odludnym miejscu, dookoła kamienna pustynia. To inna misja niż w Libanie czy na Wzgórzach Golan. Na opuszczenie bazy trzeba mieć specjalną zgodę od sojuszników i państwa-gospodarza, jeśli wyjeżdżamy, to zawsze w cywilnym ubraniu i nieoznakowanymi samochodami" - powiedział dowódca polskiej jednostki podpułkownik Roman Witkowski.
Polscy żołnierze, tak jak Amerykanie, Brytyjczycy, Australijczycy i Duńczycy, którzy przysłali niewielki medyczny kontyngent, mieszkają w namiotach. "Nie dadzą się porównać z tymi, które znamy z poligonów w kraju. Wzmocnione drewnianymi stelażami, mają izolację termiczną, a do tego klimatyzację, która bardzo się przydaje - w dzień bywało już 40 stopni - i ogrzewanie - nocą temperatura spada do 4 stopni. Najbardziej dają się we znaki wiatr i pył. Bez okularów nie dałoby się wytrzymać" - oświadczył dowódca. Pył przysparza pracy obsługującym pojazdy żołnierzom, zmuszonym do częstej wymiany filtrów.
”Cały czas ćwiczymy z wojskami sojuszniczymi, oni mają więcej sprzętu do rozpoznawania skażeń, ale pod względem możliwości ich likwidacji nie ustępujemy pozostałym siłom chemicznym. Ostatnio mieliśmy duże ćwiczenia z sojusznikami i gospodarzami, którzy akurat nie mają wyposażenia chemicznego" - dodał Witkowski.
"To moja pierwsza misja, za kilka dni mija miesiąc, odkąd przyjechaliśmy. Zdążyliśmy się przyzwyczaić do klimatu, samopoczucie na razie jest dobre. W porównaniu ze służbą w kraju działania tutaj miały charakter bardziej bojowy. Zwłaszcza na początku było napięcie wynikające z poczucia zagrożenia bronią chemiczną" - powiedział starszy szeregowy Adam Szmyciński z brodnickiego pułku.
Specjaliści z 4. Pułku Chemicznego w Brodnicy analizują próbki podejrzanych substancji, dostarczanych z Iraku śmigłowcami. "Mimo licznych prób nie wykryliśmy do tej pory nic groźnego" - powiedział dowódca. Na pytanie, czy pluton przygotowuje się do przeniesienia do Iraku, Witkowski odpowiada: "Dochodzą takie wieści, ale żadnych poleceń z kraju nie otrzymaliśmy.
W tym tygodniu do żołnierzy dotarła pierwsza paczka z listami. Mają też z bliskimi kontakt telefoniczny. Witkowski przyznaje, że święta będą dużo skromniejsze niż w kraju, ale ksiądz kapelan urządził w namiocie kapliczkę, a szef logistyków szukał potraw podobnych do tradycyjnych świątecznych dań.
"Mamy przygotowane śniadanie, będą świąteczne potrawy, takie, jakie się uda przyrządzić z dostępnych produktów. Na pewno będzie poświęcone jajeczko. Tradycja musi być, więc żołnierze zrobili też pisanki" - powiedział podpułkownik Krzysztof Łada z zabezpieczającego polską jednostkę NSE - Narodowego Elementu Wsparcia.
"Poczucie zamknięcia na odludziu daje się we znaki, dlatego nie możemy sobie nawzajem utrudniać życia. Telewizja i gry zespołowe pomagają wytrzymać. Dla mnie będą to pierwsze święta poza domem, ale trzeba dać sobie radę. Mamy kaplicę, księdza i psychologa, to też pomaga” - powiedział Szmyciński.
Także według dowódcy "dotychczas nastroje są dobre, wszyscy deklarują, że wytrzymają do końca zmiany". W zgrupowaniu w Jordanii nie będzie częściowych rotacji, przewidziano, że tworzący je żołnierze będą pełnić misję przez pół roku.
Dni świąt wielkanocnych mają być wolne dla żołnierzy z wyjątkiem tych, którzy mają dyżury. Chyba że - zastrzega Witkowski - "sojusznicy przywiozą prace zlecone". (an)