"Badacz Biblii" podaje nowy termin końca świata
Harold Camping, który twierdził, że świat skończy się 21 maja 2011 r., powiedział, że w swojej przepowiedni nie pomylił się co do daty, ale co do sposobu rozumienia końca świata. Wciąż twierdzi, że 21 maja rozpoczął się okres, który zostanie zakończony zniszczeniem świata 21 października - informują zagraniczne media.
O swoim nowym odkryciu Camping poinformował podczas 90-minutowego wystąpienia w poniedziałek wieczorem. - Od początku mówiliśmy, że świat skończy się 21 października - stwierdził. To właśnie wtedy, zdaniem Campinga, Bóg zniszczy ziemię.
Dodał, że nie kładł nacisku na datę 21 października, bo już pięć miesięcy wcześniej, czyli 21 maja, świat miały dotknąć trzęsienia ziemi, rozpoczynając pięciomiesięczny okres "piekła na ziemi". - Nie pomyliliśmy się co do dat - podkreślił.
Camping powiedział, że koniec świata, który miał się rozpocząć 21 maja, "należy rozumieć duchowo, a nie fizycznie" i właśnie co do sposobu rozumienia nadejścia końca świata się pomylił. Powiedział także, że do 21 maja do 21 października trwa "niewidzialny" Sąd Ostateczny. - Nie możemy zobaczyć różnicy. To, że trwa, wiemy z Biblii - wyjaśnił.
Camping ostrzegł także, że "21 października koniec świata nie będzie duchowy". - Świat zostanie zniszczony, ale to się stanie bardzo szybko - dodał.
Do 21 maja Camping twierdził, że tego dnia rozpocznie się koniec świata. 2% ludności świata miało trafić do nieba, a reszta miała pozostać na ziemi i ginąć w męczarniach. Według jego przepowiedni 21 października ma odbyć się Sąd Ostateczny.
Harold Camping pomylił się już wcześniej - twierdził, że świat skończy się w 1994 r. Wtedy przyznał się do błędu i powiedział, że źle obliczył datę na podstawie Biblii. Później jako datę końca świata podawał 21 maja 2011 r. Utrzymywał, że jeżeli wtedy nie dojdzie do końca świata, to "Bóg go oszukał".