Babcie postrachem złych facetów
Trzeba tylko wiedzieć, jak zaskoczyć przeciwnika, zachwiać jego pewność siebie i zadać ból... Na prowadzony przez straż miejską w Bielawie kurs samoobrony chętnych było aż 400 kobiet. Podobnie jest w innych miastach. Panie nie chcą być ofiarami. Chcą czuć się na ulicy pewnie i wiedzieć, jak unikać zagrożeń. Są wśród nich nastolatki i seniorki po siedemdziesiątce. Źli faceci już powinni zacząć się nas bać. Mój mąż, jak wypróbowałam ostatnio na nim jeden chwyt, o mało się nie wyprowadził - żartuje Maria Gądko ze Świdnicy. - Po takim kursie na pewno nie oddamy torebki bez walki - dodaje.
14.12.2007 | aktual.: 14.12.2007 09:17
Uczestniczyła w kursie organizowanym przez Ligę Kobiet Polskich. Nauczyła się m.in., że czasem lepiej od razu uciekać i wtedy trzeba zrzucić szpilki i wykazać się kondycją. Trzeba też wiedzieć, jak zaskoczyć przeciwnika, zachwiać jego pewność siebie czy zadać ból. Wiem, że skuteczne jest gryzienie, ugodzenie parasolką w czuły punkt albo kluczami. Nawet pomadka do ust może być dobrą bronią - mówi pani Maria.
Podczas kursów kobiety poznają podstawowe chwyty obronne, ale też rozmawiają z policją i psychologiem, jak unikać niebezpieczeństw. Czasem wystarczy zdecydowany krok, odpowiednia postawa, stanowczy ton. Ważne jest poczucie bezpieczeństwa. Jeżeli kobieta zna kilka sprytnych chwytów, będzie się czuła pewniej, a to odstraszy napastnika. Dotąd najczęściej miałam w kieszeni garść soli i kiedy wracałam do domu po zmroku, nerwowo się rozglądałam - opowiada Lucyna Piątkowska, która samoobrony uczyła się w Domu Dziennego Pobytu dla seniorów w Świdnicy. - Teraz idę dziarskim krokiem i niech tylko któryś mi podskoczy, jak zdzielę po głowie, to mu się odechce - dodaje buńczucznie. Policjanci wspierają kursy. Sama jestem kobietą i wiem, że jesteśmy częściej niż mężczyźni narażone na zaczepki i napaście - mówi Katarzyna Czepil ze świdnickiej policji. Dodaje, że kobiety po takich kursach dużo rzadziej stają się ofiarami. Małgorzata Moczulska