Babcie – piastunki ludzkości
Kobiety po menopauzie są ludzkim odpowiednikiem robotnic w społecznościach mrówek lub pszczół – ogłosili naukowcy.
21.01.2008 | aktual.: 21.01.2008 12:30
Wygląda to naprawdę dziwnie. U jednego z gatunków ssaków w środku dojrzałej części życia połowa populacji w szybkim tempie traci płodność. Co więcej – ta cecha jest uwarunkowana genetycznie, dziedziczna i stała. Osobniki już nigdy potem nie mogą odzyskać utraconej zdolności do rozmnażania się. Nie umierają jednak, jak to bywa u innych gatunków, i nie tracą sprawności. Swoje możliwości fizyczne i umysłowe wykorzystują do pomocy bliskim krewnym. O jakim gatunku mowa?
O człowieku oczywiście. A tą tajemniczą połową populacji są kobiety po menopauzie. „Dla biologów ewolucyjnych menopauza u kobiet stanowi jedną z najtrudniejszych do wyjaśnienia cech związanych z płcią naszego gatunku. I, jak postaram się wykazać, jedną z najważniejszych – pisał 10 lat temu o tym zjawisku Jared Diamond w książce „Dlaczego lubimy seks?”. – Wraz z wielkością naszego mózgu i naszą dwunożnością (na które zwraca się uwagę w każdym podręczniku), a także naszą skrytą owulacją i skłonnością do seksu dla przyjemności (o których mówi się rzadziej), menopauza u kobiet była – jestem o tym głęboko przekonany – jedną z tych cech biologicznych, którym zawdzięczamy to, że staliśmy się naprawdę ludźmi”.
Diamond na pewno nie należy do naukowców, którzy starają się udowodnić wyjątkowość naszego gatunku. Zasłynął przecież tym, że nazwał człowieka „trzecim szympansem”. Jeśli więc pisze, że jakaś cecha jednak odróżnia Homo sapiens od zwierząt, to rzeczywiście musi być o tym głęboko przekonany. Co nie oznacza oczywiście, że ma rację. Od czasu wydania „Dlaczego lubimy seks?” ukazało się wiele nowych badań na temat ewolucji menopauzy u kobiet. Coraz dobitniej dowodzą one, że to zjawisko wcale nie jest takie wyjątkowe. A obserwacja zwierząt, u których się pojawia coś podobnego, pozwala lepiej zrozumieć, jaką rolę menopauza odgrywa u człowieka.
Już Diamond wymienia dwie podstawowe hipotezy, które próbują wyjaśnić fenomen menopauzy. Obie wychodzą z założenia, że „im kobieta starsza, tym, zazwyczaj, liczniejsze jej potomstwo i tym słabsze siły; w konsekwencji każda nowa ciąża to rosnące ryzyko zmarnowanej inwestycji. Rośnie również prawdopodobieństwo jej śmierci podczas porodu lub po nim, a także śmierci lub niedorozwoju płodu bądź noworodka”. Dlatego, być może, starszym kobietom bardziej się opłaca zająć się już istniejącym potomstwem, niż płodzić kolejne. Ludzkie dzieci wymagają przecież opieki przez długie lata. Stąd paradoksalnie „wynika większa liczba odchowanych dzieci u matek o mniejszej liczbie donoszonych ciąż”. Mężczyzn to nie dotyczy, bo bardzo rzadko zdarza im się zejść podczas płodzenia, a ryzyko związane z ciążą to kompletnie nie ich problem.
Dla dzieci czy dla wnuków?
Druga hipoteza jest związana nie z wychowywaniem własnych dzieci, lecz wnuków. Gdyby 50-letnia kobieta zmarła podczas porodu, to nie mogłaby pomóc swoim córkom lub synom w wychowaniu kolejnego pokolenia. Suma jej genów przekazanych następnym generacjom zwiększyłaby się, gdyby babcia skupiła się na dbaniu o wnuki, a nie na rodzeniu własnych dzieci. Tym bardziej że w pierwotnych społecznościach to starsze kobiety odpowiadają za dostarczanie pokarmu dla rodziny. Na przykład w plemieniu Hadza w Tanzanii „najwięcej czasu na poszukiwaniu jedzenia (głównie bulw, miodu i owoców) spędzały kobiety po menopauzie. Mające już wnuki kobiety poświęcały na tę ciężką pracę całe siedem godzin dziennie, wobec zaledwie trzech godzin w przypadku kilkunastoletnich dziewcząt i młodych mężatek oraz czterech i pół godziny w przypadku zamężnych kobiet z małymi dziećmi” – pisał Diamond.
Tylko takie społeczności, które żyją w podobnych warunkach jak nasi przodkowie sprzed tysięcy lat, pozwalają na weryfikację hipotez o pochodzeniu menopauzy. W dzisiejszych społeczeństwach, w których rozwinęła się instytucjonalna opieka nad dziećmi, wpływ babć może być niezauważalny. Zainteresowani tą tematyką antropolodzy sięgnęli więc po te nieliczne dane, które zostały zebrane, jeszcze zanim pojawiło się państwo socjalne.
W 2004 roku opublikowano analizę śmiertelności i rozrodczości dwóch wiejskich społeczności z XVIII i XIX wieku. Jedna zamieszkiwała Kanadę, druga Finlandię. Obie były biedne, przez co wpływ babć mógł być bardziej widoczny. I rzeczywiście, w tych rodzinach, które mieszkały razem z kobietami po menopauzie, wnuki pojawiały się szybciej oraz częściej. W dodatku prawdopodobieństwo ich przedwczesnej śmierci było mniejsze.
W 2007 roku z kolei ukazało się badanie społeczności Gambii. Dane pochodziły z lat 1950–1975. Wtedy już zbierano je dokładnie, ale jeszcze nie istniało centrum medyczne. Jego pojawienie się bowiem w roku 1975 bardzo szybko i bardzo mocno zmniejszyło śmiertelność dzieci w regionie. Przed tą datą, jak twierdzi zespół badawczy pod kierunkiem Daryl P. Shanley z Uniwersytetu New-castle w Wielkiej Brytanii, przetrwanie dziec-ka zależało od bardzo podobnych czynników jak w początkach naszej ewolucyjnej historii. Naukowcy wykryli, że śmi-e-rtelność dzieci- do drugiego roku życia zależała zarówno od obecności matki, jak i babci. Przy czym obecność matki zmniejszała ryzyko śmierci dzieci ponad 10‑krotnie! Z kolei pomoc babci nie miała znaczenia w pierwszym roku życia malucha, ale w drugim zwiększała jego szanse na przetrwanie dwukrotnie. Żaden inny członek rodziny, włącznie z ojcem, nie miał wpływu na przeżycie niemowlęcia.
Czyżby więc obie, konkurujące ze sobą hipotezy, były słuszne?
Podział pracy przy reprodukcji
Być może wyjaśnienia tej zagadki trzeba poszukać w świecie zwierząt. Już Diamond w swej książce wspominał o jedynym gatunku poza człowiekiem, u którego odkryto menopauzę: wielorybach grindwalach. Traktował to jednak jak całkowity wyjątek. Tymczasem badacze tych morskich ssaków Katherine McAuliffe oraz Hal Whitehead twierdzą na łamach „Trends in Ecology and Evolution”, że także „samice orek i prawdopodobnie kilku innych gatunków waleni, takich jak kaszalot, mają menopauzę z podobnymi cechami jak u kobiet. U wszystkich tych gatunków reprodukcja ustaje w wieku około 40 lat, chociaż samice naturalnie żyją jeszcze przez kilka dziesięcioleci”.
To, co łączy te wieloryby, to matriarchalna struktura społeczna. Większość samic spędza życie u boku swych matek. Podobnie też do ludzkich babć wielorybie panie po menopauzie mają duże doświadczenie, którym dzielą się z córkami i wnuczkami. I to „wartość tych informacji może wyjaśnić, dlaczego samice tych gatunków przez jedną trzecią swego życia są niepłodnymi członkami grup społecznych” – piszą McAuliffe i Whitehead.
W grudniu 2007 roku podobne zjawisko opisali ornitolodzy. Istnienie pomocnych babć odkryto u małego ptaszka z odległych Seszeli namorzynka seszelskiego. Część starszych samic tego gatunku wstrzymuje bowiem w pewnym momencie życia swoje rozmnażanie. – Prawdopodobnie są one jednak, przeciwnie niż u ludzi, płodne – wyjaśnia „Przekrojowi” jeden z odkrywców David Richardson z University of East Anglia. – Myślimy, że albo młodsze pokolenie, albo samce zmuszają je do porzucenia rozmnażania się. Jeśli tak się stanie, pomagają one swoim córkom w wysiadywaniu jaj, ale przede wszystkim w karmieniu piskląt przez dwa tygodnie w gnieździe, a potem jeszcze przez trzy miesiące po wylocie.
Nie da się wykluczyć, że w podobnych sytuacjach znalazły się kiedyś ludzkie babcie. A skoro i tak nie dopuszczano ich do rozrodu, dobór naturalny zezwolił na pojawienie się menopauzy.
Jeszcze dalej w doszukiwaniu się analogii między ludźmi a zwierzętami dotarło dwóch badaczy owadów społecznych Kevin Foster oraz Francis Ratnieks. Na łamach „Trends in Ecology and Evolution” napisali, że kobiety po menopauzie są odpowiednikiem kasty bezpłodnych robotnic u pszczół lub mrówek.
Na trop tego poglądu wpadli, gdy przyjrzeli się definicji pojęcia „gatunki eusocjalne”. Utworzono je niegdyś po to, by opisać te zwierzęta społeczne, wśród których obserwuje się trzy cechy: podział pracy w zakresie reprodukcji, nakładanie się pokoleń oraz kooperację przy wychowywaniu potomstwa. Kryteria te spełniają kolonie mrówek, pszczół, a wśród ssaków – golców. Dopiero jednak Foster i Ratnieks zwrócili uwagę, że wszystkie te elementy można znaleźć także w społecznościach ludzkich. W końcu reprodukcją zajmuje się tylko ściśle wyznaczona część populacji (kasta kobiet przed menopauzą), pokolenia żyją obok siebie w tym samym czasie, a babcie (kasta bezpłodnych robotnic), pospołu z matkami, opiekują się dziećmi. – Oczywiście używanie słowa „kasta” w stosunku do ludzi może budzić złe skojarzenia społeczne – usprawiedliwia się w rozmowie z „Przekrojem” Kevin Foster. – Ale nam nie chodzi o żadne stwierdzenia wartościujące. Po prostu połączyliśmy podobne zjawiska biologiczne. Być może więc klucz do ostatecznego
wyjaśnienia fenomenu menopauzy leży w mrowisku. Trzeba tylko trochę pogrzebać.
Babcie sięgają po broń
Starsze panie z reguły są słabe, bezwolne, nie potrafią się obronić – uważamy. To nieprawda. Pani Krystyna Lewandowska ćwiczy samoobronę
Starsze panie to łatwy cel dla złodzieja – mówi młodszy aspirant Paulina Więcławska z Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej w Bydgoszczy. Ale gdyby chciały, mogłyby to zmienić. Właśnie z tego powodu bydgoska policja ze strażą miejską postanowiły jeszcze w ubiegłym roku zaprosić miejscowe emerytki na kursy samoobrony. Zjawiły się na nich między innymi: Krystyna Sierant, Krystyna Lewandowska i Lidia Sikorska. Wszystkie są bywalczyniami Domu Pobytu Dziennego „Senior” w Bydgoszczy, w którym właśnie zorganizowano kurs. Wszystkie łączy wiek (są tuż przed siedemdziesiątką lub tuż po), jak też wdowieństwo oraz liczna gromada wnuków i prawnuków. Plus doświadczenia ze złodziejami.
– Bandzior podbiegł do mnie, po czym złapał za krtań – wspomina Lidia Sikorska. – Bez słowa oddałam mu torebkę. Dziś wiem, że przy sprzyjających warunkach mogę się szybko zemścić na złoczyńcy. Wystarczy na przykład z całej siły złapać go najlepiej za uchem lub pod nosem.
Krystyna Lewandowska najbardziej cieszy się, że policjanci nauczyli ją podstawiać nogę i korzystać z zawartości torebki. Ostrą bronią może być plastikowy dowód osobisty, bo można nim przywalić oprawcy w krtań, puder, bo można nim sypnąć w oczy, a nawet pomadka do ust. – Złodziejowi można także przyłożyć laską albo parasolką – wyjaśnia emerytka. – A jeszcze lepiej wbić jej ostry szpikulec w dolną partię ciała rzezimieszka. Znaczy się w krocze. Można go także przydusić albo włożyć palce, ewentualnie klucz albo szminkę, do oka. Na podobne pomysły jak bydgoska policja wpadła także Liga Kobiet Polskich w Świdnicy i strażnicy miejscy w Bielawie na Dolnym Śląsku, gdzie kurs zorganizowany dla seniorów pod koniec ubiegłego roku trzeba będzie powtórzyć, bo chętnych było więcej niż miejsc.
– Okazało się, że nasze babcie, wbrew powszechnym stereotypom, mają bojowe charaktery i po prostu chcą się bić o swoje – zapewnia Grzegorz Nowak, komendant SM w Bielawie.
– Podstawową rzeczą, którą staramy się przekazać starszym ludziom, nie są techniczne umiejętności, lecz poczucie, że w sytuacji zagrożenia nie mogą się czuć bezradni, że orężem, które odstrasza oprawców, jest przede wszystkim zaskakujący sposób zachowania się – dodaje Paulina Więcławska. Czasem wystarczy jeden okrzyk. Emerytki po kursach samoobrony wiedzą już doskonale, że – kiedy zostaną napadnięte – nie należy krzyczeć: „Ratunku!” czy „Łapać złodzieja!”. – Bo nikt palcem wtedy nie kiwnie w obronie babci – zauważa emerytka Krystyna Lewandowska, która już wie, że ludzie zareagują tylko wtedy, gdy z całej siły wrzaśnie: „Pali się!”. Pani Krystyna wie też, że polskie babcie po polskich ulicach powinny się poruszać pewnie. – Z wymalowanymi, ostrymi pazurkami, którymi możemy każdego drania podrapać, jak – nie przymierzając – lwice – dodaje.
ana