B. minister: dlaczego moich akt nie ma w sądzie?
Według byłego ministra w Kancelarii Prezydenta Andrzeja Krawczyka, zastanawiające jest dlaczego do tej pory do Sądu Lustracyjnego nie dotarły z Instytutu Pamięci Narodowej jego akta. Jego zdaniem, możliwości są dwie: chodzi albo o bałagan, albo o celowe działanie.
10.03.2007 14:45
Pierwsza rozprawa w procesie autolustracyjnym Krawczyka odbędzie się 14 marca. Będzie to w przeddzień likwidacji Sądu Lustracyjnego.
Przyznaję, że jestem tutaj trochę bezradny intelektualnie. Nie rozumiem tego. Przecież wiem, że akta te były zbierane przed rozpoczęciem sprawy, skoro już 29 stycznia wylądowały na biurku pana prezydenta - stwierdził.
Rzecznik prasowy IPN Andrzej Arseniuk powiedział, że nie można tu mówić o żadnym bałaganie ani celowym działaniu. Pracujemy normalnie. W tej sprawie przeprowadzana są normalne procedury - prowadzimy kwerendę, kierowaliśmy zapytania do innych oddziałów IPN. Gromadzimy materiały- zaznaczył. Dodał, że czas gromadzenia dokumentów jest różny i uzależniony od samej sprawy.
Podpisał zobowiązanie, współpracy nie podjął?
W połowie lutego Sąd Lustracyjny uznał, że Krawczyk został publicznie pomówiony o współpracę ze służbami specjalnymi PRL i są wszelkie przesłanki, by wszcząć jego autolustrację. Krawczyk sam o nią wnioskował. Chce orzeczenia, że nie był agentem Wojskowej Służby Wewnętrznej, bo choć podpisał zobowiązanie do współpracy, to nigdy jej nie podjął.
Krawczyk złożył dymisję z funkcji w Kancelarii Prezydenta, gdzie odpowiadał za sprawy międzynarodowe, na początku lutego. Jak wówczas wyjaśniał, kilka dni wcześniej służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa poinformowały prezydenta, że - w ich opinii - zachodzi uzasadnione podejrzenie, że w okresie stanu wojennego był on tajnym współpracownikiem WSW.
Krawczyk podkreślił, że wie, iż Sąd Lustracyjny kilkakrotnie zwracał się do IPN z prośbą o udostępnienie akt. Zapytany, czy nieprzesłanie do tej pory akt odbiera jako działanie celowe, Krawczyk odparł, że "takie przypuszczenie się rodzi, kiedy się nad tym zastanawiać". Zrozumiałe, że ja się zastanawiam, bo jeżeli 29 stycznia ta teczka fizycznie była przywieziona do pana prezydenta, nie widzę wytłumaczenia dlaczego, już miesiąc mija, a teczka ta nie może dojść (do sądu) - powiedział Krawczyk.
Jak dodał, teoretycznie rozważa, że może chodzi "o sprawdzenie we wszystkich miejscach". Ale takie wytłumaczenie do mnie nie przemawia, bo to by oznaczało że ktoś w sposób nierzetelny, nieodpowiedzialny zostawił tę teczkę, która trafiła na stół pana prezydenta bez sprawdzenia wszystkich miejsc. To wykluczam, bo chcę wykluczyć - stwierdził Krawczyk.
"Kafkowska" sytuacja
Według niego, "uprawomocnione" są dwie hipotezy dotyczące tego, dlaczego jego akta nie dotarły jeszcze do sądu: pierwsza to "bałagan", druga - "celowe działanie".
Jestem w "kafkowskiej" sytuacji. Nie wiem kto poinformował pana prezydenta, nie wiem dlaczego, ponieważ nie przychodzi mi do głowy żadna procedura, w ramach której, akurat pod koniec stycznia trzeba było przeglądać moje akta personalne. Ja tego nie wiem. Znam tylko te przykre dla mnie i bolesne efekty, powodujące, że moje życie zostało przerwane, zawieszone - powiedział Krawczyk.
Zapowiedział, że jeśli przez kilka najbliższych tygodni jego akta nie dotrą z IPN do Sądu Lustracyjnego, to poprosi "komórkę kontroli wewnętrznej" Kancelarii Prezydenta o "podjęcie jakichś kroków wyjaśniających", jak to się stało, że pod koniec stycznia dotyczące go dokumenty znalazły się u prezydenta, a teraz nie mogą dotrzeć do sądu.
Były prezydencki minister - jeśli zostanie oczyszczony przez sąd z zarzutów - najprawdopodobniej nie wróci do pracy w Kancelarii Prezydenta.
Myślę że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Zresztą nabyłem nowe doświadczenia. Chciałbym pracować w administracji państwowej, ale myślę że już nie w tym samym miejscu. Byłem i jestem apartyjnym i apolitycznym urzędnikiem, który chce pracować dla państwa - powiedział.