B. kandydat na prezydenta objęty cenzurą na Białorusi
Po grudniowych wyborach prezydenckich na Białorusi w państwowych mediach wycina się wzmianki o opozycyjnych kandydatach na prezydenta, a z księgarń zniknęły utwory jednego z nich, znanego poety Uładzimira Niaklajeua - informuje telewizja Biełsat. Tymczasem opozycyjna białoruska gazeta "Narodnaja Wola" podała, że otrzymała ostrzeżenie z ministerstwa informacji. Powodem jest notatka, jaka pojawiła się w gazecie, informująca o akcji planowanej przez opozycyjną organizację młodzieżową Młody Front.
Przedstawiciel państwowej sieci dystrybucji książek Biełkniga powiedział korespondentowi Euroradia, że obecnie nie ma w sprzedaży ani jednej pozycji z dorobku Niaklajeua, który od wyborów 19 grudnia jest przetrzymywany w areszcie KGB. W mińskich księgarniach, które odwiedzili dziennikarze Biełsatu sprzedawcy odsyłają do antykwariatów.
Książki Niaklajeua zabierano jako potencjalne dowody rzeczowe także podczas grudniowych i styczniowych rewizji w domach opozycjonistów białoruskich, które były prowadzone przez KGB.
W ubiegłym tygodniu białoruska telewizja państwowa wycięła z filmu o legendarnym białoruskim zespole big-beatowym "Pieśniary" fragment, w którym Uładzimir Niaklajeu, autor tekstów piosenek, wypowiadał się o Uładzimirze Mulawinie, nieżyjącym już liderze grupy. Fragment, w którym nie było żadnych treści politycznych, znalazł się w wersji filmu dla telewizji rosyjskiej.
W największym sklepie internetowym z książkami na Białorusi utwory Niaklajewa wciąż jeszcze można zamówić - ale w wersji rosyjskiej, z wydawnictw moskiewskich. - Niaklajeu? Proszę sprecyzować imię. Uładzimir? Jest taki autor. Trzeba książki sprowadzić z Moskwy. Termin dostawy - osiem dni - powiedział przez telefon pracownik sklepu.
Z Mińska Michał Janczuk
Ostrzeżenie z ministerstwa informacji
Opozycyjna białoruska gazeta "Narodnaja Wola" podała, że otrzymała ostrzeżenie z ministerstwa informacji. Powodem jest notatka, jaka pojawiła się w gazecie, informująca o akcji planowanej przez opozycyjną organizację młodzieżową Młody Front.
Resort zarzucił gazecie naruszenie prawa z powodu "rozpowszechnienia informacji w imieniu organizacji, która nie przeszła rejestracji państwowej w przewidzianym trybie". Młody Front jest zarejestrowany poza granicami Białorusi - w Czechach.
Gazeta wyjaśnia na swojej stronie internetowej, że w publikacji we wrześniu zaznaczyła, że Młody Front nie ma rejestracji państwowej. Nie zamieściła też informacji w imieniu tej organizacji, a jedynie wywiad z jej liderem Źmicierem Daszkiewiczem, który mówił o planowanych działaniach. "O ile wiadomo, Daszkiewicz osobiście nie został pozbawiony prawa wypowiadania swoich myśli" - tłumaczy gazeta. Powołuje się też na fakt, że wypowiedzi Daszkiewicza cytują również media państwowe.
"Absurd sytuacji polega też na tym, że te same media państwowe chętnie cytują na przykład Giennadija Ziuganowa. Rosyjska partia komunistyczna (której przewodzi Ziuganow - PAP) też nie jest zarejestrowana na Białorusi, a w Rosji. A Młody Front - w Czechach. Na czym polega różnica?" - pyta gazeta.
"Narodnaja Wola" informuje, że jest to "trzecie lub czwarte" ostrzeżenie, jakie dostała z ministerstwa informacji. Takie ostrzeżenia mogą w konsekwencji doprowadzić do zamknięcia gazety.
Młody Front wielokrotnie próbował się oficjalnie zarejestrować jako organizacja, ale za każdym razem spotykał się z odmową władz. Daszkiewicz za przynależność do nielegalnej organizacji, czyli nie mającej rejestracji w białoruskim Ministerstwie Sprawiedliwości, został w 2006 roku skazany na 1,5 roku pozbawienia wolności i odbył ponad rok kary.
Z Mińska Anna Wróbel