B. dyspozytor pogotowia nie wróci do pracy
Sąd Rejonowy w Łodzi zdecydował, że łódzkie pogotowie nie musi przywrócić do pracy - zwolnionego dyscyplinarnie - b. dyspozytora Tomasza S., podejrzanego w śledztwie dotyczącym handlu informacjami o zgonach pacjentów.
21.12.2006 17:05
Sąd w całości oddalił powództwo i obciążył S. kosztami procesu - poinformował dyrektor Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi Bogusław Tyka. "Cieszymy się z takiego wyroku sądu, bo i tak nie przyjęlibyśmy Tomasza S. do pracy" - powiedział Tyka. Nie wiadomo, czy Tomasz S. będzie odwoływał się od tego wyroku.
Sprawa była rozpatrywana po drugi przez sąd pierwszej instancji, po tym jak w marcu ub. roku Sąd Najwyższy uchylił wyrok Sądu Okręgowego w Łodzi, który nakazał dyrektorowi pogotowia przywrócenie S. do pracy, bo jako działacz związkowy podlegał ochronie.
W lutym 2002 r. Tomasz S. został zatrzymany przez policję w związku z aferą w łódzkim pogotowiu. Prokuratura zarzuciła mu przyjęcie co najmniej 60 tys. zł w zamian za informacje o zgonach pacjentów, nakłanianie rodzin zmarłych do korzystania z usług konkretnych firm pogrzebowych i naruszenie tajemnicy zawodowej.
Pod koniec 2002 roku S. został dyscyplinarnie zwolniony z pogotowia. Według dyrektora placówki, jako pracownik stacji działał na szkodę firmy, kierując jednocześnie fundacją Na Ratunek, a więc - zdaniem dyrekcji - instytucją konkurencyjną dla pogotowia. Decyzję dyrektor podjął wbrew stanowisku Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego, który nie wyraził zgody na zwolnienie swego przewodniczącego. S. odwołał się od decyzji dyrektora do sądu pracy.
We wrześniu 2003 roku sąd pierwszej instancji przywrócił S. do pracy. Od tego wyroku odwołał się z kolei dyrektor pogotowia. Sąd drugiej instancji w czerwcu 2004 roku oddalił apelację uznając, że Tomasz S., jako szef jednego ze związków działających w pogotowiu, był objęty szczególną ochroną i aby go zwolnić, dyrektor placówki powinien otrzymać na to zgodę związku.
S. wrócił do pracy, ale wtedy zareagowała prokuratura, która zdecydowała o zastosowaniu wobec niego środka zapobiegawczego w postaci zawieszenia go "w czynnościach służbowych związanych z wykonywaniem pracy na stanowisku st. inspektora do spraw kontroli w Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego oraz nakazania mu powstrzymania się od działalności polegającej na podejmowaniu pracy w instytucjach związanych z ratownictwem medycznym". S. zaskarżył decyzję prokuratury do sądu.