Awaryjne lądowanie samolotu w Filadelfii. "Na pokładzie jest bomba"
Samolot z Irlandii awaryjnie lądował na lotnisku w Filadelfii po informacji, że na pokładzie jest bomba. - Alarm był fałszywy - powiedziała cytowana przez "USA Today" Victoria Lupica, rzeczniczka portu lotniczego w Filadelfii.
Po ewakuacji 71 pasażerów i ośmiu członków załogi, boeing 757 został natychmiast odizolowany na oddzielnym pasie, na pokład wkroczyli saperzy z psami wytrenowanymi do wykrywania materiałów wybuchowych. Pasażerowie także zostali poddani rewizji.
Samolot leciał z Shannon w Irlandii. Początkowo ani policja, ani przedstawiciele linii lotniczych nie chcieli ujawnić żadnych szczegółów. - Była groźba, ale bez konkretów - mówiła rzeczniczka filadelfijskiej policji.
Dopiero po kilku godzinach Victoria Lupica, rzeczniczka portu, ujawniła więcej informacji. - Przez telefon przekazano na lotnisko groźbę dotyczącą nadlatującego samolotu z Irlandii. Wszystko sprawdzone, alarm wygląda na fałszywy - powiedziała.
To nie pierwszy taki incydent na lotnisku w Filadelfii. We wrześniu ub.r. anonimowa osoba zadzwoniła pod numer alarmowy i poinformowała, że na pokładzie samolotu lecącego do Dallas, jeden z pasażerów przewozi materiały wybuchowe, w tym niebezpieczne substancje. Dodatkowo podała przybliżony opis niebezpiecznego pasażera.
Załoga niezwłocznie po otrzymaniu tych informacji, podjęła decyzję o awaryjnym lądowaniu na lotnisku w Filadelfii. Tuż po wylądowaniu, na pokład samolotu wkroczyli antyterroryści, którzy wyprowadzili podejrzanego pasażera, przeszukania dokonano przy pomocy psów tropiących, jednak nie znaleziono żadnych podejrzanych substancji.
W trakcie przesłuchania okazało się, że mężczyzna podejrzewany o przewożenie materiałów wybuchowych nie stanowi żadnego zagrożenia, a telefon okazał się głupi żartem, który postawił na nogi niemal wszystkie lotniskowe służby. Jego autora sąd skazał na 15 miesięcy więzienia.
Zagrożenie terrorystyczne
W ostatnich dniach Amerykanie wzmogli swą czujność na ewentualne ataki bombowe. Kilka dni temu amerykański wywiad przechwycił korespondencję między przywódcami Al-Kaidy, z której miało wynikać, że przygotowywany jest duży zamach terrorystyczny. Z tego powodu zamknięto łącznie 19 swoich ambasad i konsulatów USA na Bliskim Wschodzie i w Afryce do 10 sierpnia. Swoje placówki w Jemenie, gdzie zagrożenie ma być szczególnie duże, zamknęły również Francja, Niemcy i Wielka Brytania.
W ataku z 11 września ub. r. na amerykański konsulat w Bengazi (Libia) zginął ambasador USA Christopher Stevens i trzech innych Amerykanów.