Awantura o narty. W grę wchodzą miliardy
Narty pod znakiem zapytania. Włochy, Francja i Niemcy chcą przesunąć sezon narciarski i domagają się wspólnego działania. W Szwajcarii stoki są otwarte, częściowo także w krajach skandynawskich. Narty zimą to nie tylko sport.
Niczym krzywa piramida wznosi się Matterhorn wysoko ponad szwajcarską wioską Zermatt. Region w kantonie Valais jest najwyżej położonym obszarem narciarskim w Europie. Tutaj spotykają się i szusują po stokach narciarze i snowboardziści z całego świata. Normalnie w tych dniach trwałyby intensywne przygotowania do okresu bożonarodzeniowego, kiedy na narty przyjeżdża najwięcej osób. Ale w tym roku wszystko jest inaczej.
– W wiosce jest spokojniej niż w innych latach – mówi w rozmowie z "DW" Simona Altwegg ze Związku Turystycznego Zermatt. Powodem jest oczywiście pandemia koronawirusa. Stoki są wprawdzie otwarte i działają wyciągi, ale brakuje zagranicznych turystów. – Goście, którzy teraz tutaj są, pochodzą prawie wyłącznie ze Szwajcarii – mówi Altwegg.
Kraje alpejskie negocjują wspólne stanowisko
Szwajcaria to obecnie jedyny kraj alpejski z otwartymi ośrodkami narciarskimi. Ponadto, Szwecja, Norwegia i Finlandia otworzyły część swoich tras narciarskich. Reszta Europy krytycznie traktuje sezon zimowy.
Rządy Niemiec, Włoch i Francji apelują o międzynarodowe zamknięcie ośrodków narciarskich. Kanclerz Angela Merkel zapowiedziała, że sprawdzi, czy możliwe jest zamknięcie wszystkich regionów narciarskich w Europie. Wcześniej premier Włoch Giuseppe Conte, najwyraźniej w koordynacji z kanclerz Niemiec, zasugerował, by z powodu pandemii ośrodki sportów zimowych pozostały zamknięte co najmniej do 10 stycznia.
Zdecydowana większość Niemców uważa to za dobry pomysł. W sondażu zleconym przez dziennik "Augsburger Allgemeine” prawie 74 proc. ankietowanych uznało zamknięcie europejskich ośrodków narciarskich za właściwe rozwiązanie.
Branża turystyczna obawia się miliardowych strat
Dla operatorów wyciągów, hotelarzy i gastronomów oznaczałoby to jednak duże straty, bo właśnie dni między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem to okres największych obrotów. W Austrii branża turystyczna i polityka wspólnie sprzeciwiają się ewentualnym zamknięciom. – Decyzja o tym, czy i kiedy ośrodki narciarskie mogą zostać zamknięte, powinna być podejmowana przez każdy kraj niezależnie – powiedziała sieci redakcji RND austriacka minister turystyki Elisabeth Koestinger. – Nie będziemy też dyktować Francji, kiedy Luwr może się znowu otworzyć.
Szczególnie dla zachodniej Austrii turystyka zimowa ma zasadnicze znaczenie. W sezonie zimowym 2018/2019 kraj ten odnotował 73 mln noclegów i obroty na poziomie 14,9 mld euro.
W związku z tym rząd austriacki domaga się wypłaty odszkodowań w wysokości dwóch miliardów euro, jeżeli Komisja Europejska miałaby wezwać do rezygnacji z urlopu narciarskiego w całej Europie. "Obecna propozycja oznacza dla Austrii poważne straty gospodarcze” – powiedział minister finansów Gernot Bluemel w wywiadzie dla dziennika "Die Welt”. W zamian proponuje, by rekompensata dla Austrii polegała na tym, że kraj ten otrzyma więcej pieniędzy z unijnego funduszu na rzecz zwalczania negatywnych skutków pandemii koronawirusa albo będzie mógł odpowiednio zmniejszyć swoje składki członkowskie w UE.
Również turystyce zimowej we Włoszech grozi spadek obrotów o ok. 70 proc. w porównaniu z poprzednim sezonem, kiedy branża osiągnęła 10,4 mld euro. Jedna trzecia z nich w czasie Bożego Narodzenia i Nowego Roku, które Włosi zwykle spędzają w Alpach i Dolomitach. Jeśli sezon zimowy rozpocznie się dopiero w połowie stycznia 2021 roku, obroty wyniosą tylko 3,1 mld euro – prognozuje instytut JFC.
We Francji protesty
Premier Francji Jean Castex ogłosił, że francuskie ośrodki narciarskie mogą być otwarte w czasie świąt Bożego Narodzenia, ale wyciągi narciarskie muszą pozostać zamknięte. Oznacza to, że sezonu narciarskiego praktycznie nie będzie. Francuscy operatorzy wyciągów mówią o "szalonej” decyzji. W południowo-wschodniej części kraju demonstrowało w weekend kilkaset osób, domagając się otwarcia wyciągów narciarskich, restauracji i barów w ośrodkach sportów zimowych.
Szwajcaria – która nie jest krajem UE – nie chce w żadnym wypadku przegapić sezonu zimowego. – Ośrodki narciarskie mogą pozostać otwarte, z dobrymi koncepcjami ochrony i ich ścisłym przestrzeganiem – powiedział minister zdrowia Alain Berset.
Tymczasem zachorowalność w Szwajcarii jest wysoka. Ostatnio w kraju odnotowano 348 nowych infekcji na 100 000 mieszkańców w ciągu jednego tygodnia. W tym samym okresie w Niemczech było 136 nowych przypadków.
Ekspertka: "Musimy pozostać elastyczni”
Obecnie w szwajcarskich kantonach panują różne przepisy dotyczące walki z pandemią. Valais, do którego należy region narciarski Zermatt, jest jednym z najbardziej dotkniętych kantonów. Restauracje, teatry i muzea są tam od tygodni zamknięte.
W oczekiwaniu na kolejkę linową lub gondolę obowiązkowe są maseczki i w miarę możliwości utrzymywanie dystansu. Stawia to operatorów i związki turystyczne przed trudnym zadaniem. – Do tej pory naszym celem było mieć jak najwięcej narciarzy w kolejce linowej o godzinie 8:30 – mówi Simona Altwegg. Teraz jednak trzeba zapobiegać większym tłumom. – Musimy pozostać elastyczni i dostosować się do tego, co zarządzono – mówi.
Mimo wielu ograniczeń, nastroje wśród miłośników sportów zimowych są bardzo dobre. – Zasady są przestrzegane, zwłaszcza obowiązek noszenia maseczki – mówi ekspertka. Jednocześnie jednak obawia się dużych strat finansowych. Nawet jeśli stoki i kolejki linowe będą mogły pozostać otwarte przez cały czas. – Zwykle połowa naszych gości przyjeżdża zimą z zagranicy – mówi Altwegg. Teraz ze względu na ostrzeżenia w sprawie podróży i przepisy dotyczące kwarantanny, większość gości to Szwajcarzy. – Nawet jeśli w tym roku przyjedzie do nas więcej miejscowych, nie zrekompensują oni powstałych strat – stwierdza ekspertka.
Ognisko pandemii Ischgl
Ubiegłej zimy austriacki ośrodek narciarski Ischgl, znany ze swoich imprez, okazał się ogniskiem koronawirusa. Na początku pandemii Sars-CoV-2 zaraziło się tam tysiące turystów, a idealnym do rozprzestrzeniania się miejscem były przepełnione bary.
Od wiosny Ischgl zainwestował około 700 000 euro w odpowiednią koncepcję higieny. Kamery mają dostarczać informacji o tworzących się grupach w kolejkach. Zapowiadany ma być czas oczekiwania, a kabiny kolejki linowej dezynfekowane za pomocą metody suchej mgły. Rozbudowywany jest obecnie system testowania gości, pracowników i mieszkańców.
Tej zimy nie będzie żadnych après-ski i imprez w chatach górskich. Taki cel wyznaczyły sobie nie tylko Ischgl, ale prawie wszystkie regiony narciarskie w Europie.
W szwajcarskim Zermatt zmianę tę przyjmuje się ze spokojem. – Nie jesteśmy znani z imprez – mówi Simona Altwegg. – Mamy jednak nadzieję, że będzie istniał inny rodzaj après-ski i po nartach można będzie się napić w miłej atmosferze – być może przy muzyce – dodaje. Ale już na pewno bez tańca na stołach.