Awantura o immunitet premiera Berlusconiego

Uchwalona latem ustawa przyznaje immunitet prezydentowi, premierowi i przewodniczącym obu izb parlamentu na czas ich kadencji. Centrolewicowa opozycja od początku argumentuje, że została ona "uszyta na miarę szefa rządu", uwikłanego w procesy.

Prokurator Fabio De Pasquale wskazał na niejasności ustawy o immunitecie i przypomniał, że przed czterema laty podobna ustawa w tej sprawie została odrzucona przez Trybunał Konstytucyjny.

Po wystąpieniu prokuratora sąd ma zdecydować, czy należy kontynuować proces Berlusconiego w sprawie oszustw przy zakupie licencji w koncernie Mediaset, czy też zgodnie z ustawą odstąpić od sądzenia go czas jego kadencji.

Obrońca Berlusconiego, a jednocześnie deputowany jego partii Niccolo Ghedini stwierdził, że stanowisko prokuratura było manifestacyjnie bezpodstawne i niestosowne. Przypomniał, że ustawę podpisał prezydent Giorgio Napolitano, dostrzegając modyfikacje w stosunku do poprzednich przepisów w sprawie immunitetu, odrzuconych przez Trybunał Konstytucyjny w 2004 r.

Ustawy jako "absolutnie konstytucyjnej" bronią sojusznicy premiera z Sojuszu Narodowego.

Były prokurator, obecnie przywódca partii Włochy Wolności Antonio Di Pietro nazwał ustawę "świństwem" i podkreślił, że nadaje się ona tylko "do wyrzucenia".

To ustawa niezgodna z konstytucją i niemoralna - oświadczył, wyrażając satysfakcję ze stanowiska mediolańskiego prokuratora.

Politycy opozycyjnej Partii Demokratycznej zauważyli, że obiekcje prokuratora potwierdzają ich argumenty przeciwko ustawie zamrażającej procesy.

Pino Sgobio z pozaparlamentarnej partii komunistycznej nazwał ją zaś prawnym potworkiem.

Przed sądem w Mediolanie toczy się obecnie jeszcze jeden proces Berluconiego; w tym drugim jest on oskarżony o wręczenie łapówki brytyjskiemu adwokatowi Davidowi Millsowi.

Sylwia Wysocka