Awantura o białowieskie dęby
Światowy Fundusz na Rzecz Przyrody zarzuca Lasom Państwowym, że bez zgody ministra środowiska przeznaczyły do wycięcia 429 dębów w Puszczy Białowieskiej, która jest rezerwatem przyrody.
Stefan Jakimiuk z Funduszu w Białowieży powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że część drzew została już wycięta, w tym siedem 150 i 200-letnich dębów. Usunięto je z pasa granicznego i z terenów położonych 150 metrów w głąb lasu. Tym samym Lasy Państwowe złamały prawo - uważa Jakimiuk.
Rzecznik prasowy Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych Waldemar Tomkiewicz zapewnił, że drzewa zostały wycięte zgodnie z prawem, co potwierdziła specjalna komisja powołana przez dyrektora Lasów Państwowych do zbadania całej sprawy.
Rzecznik wyjaśnił, że dęby wycięto na odcinku 17 km, gdzie puszcza jest częścią pasa granicznego przyszłej wschodniej granicy Unii Europejskiej. Pas ten musi mieć 5 metrów szerokości. Z kolei kilka dębów wyciętych w głębi lasu było martwych, leśnicy nie potrzebowali zgody na ich usunięcie od ministra środowiska, ponieważ wycięto je między kwietniem a połową czerwca tego roku, czyli jeszcze przed utworzeniem w tym regionie rezerwatu przyrody. Decyzja ministra o utworzeniu rezerwatu zapadła bowiem pod koniec czerwca.
Według rzecznika dyrekcji Lasów Państwowych, zarzuty Funduszu, że wycinka drzew w rezerwacie odbywa się bez konsultacji społecznej są nieprawdziwe. Powiedział, że w tworzeniu planu zagospodarowania lasu na najbliższych 10 lat brały udział pozarządowe organizacje ekologiczne, które miały prawo wnosić swoje poprawki. Ustalono wówczas, że żadnego drzewa w puszczy nie można wyciąć z przyczyn ekonomicznych - podkreślił rzecznik Tomkiewicz. Przypomniał też, że za złamanie tych ustaleń leśnikowi grozi odpowiedzialność karna.