PolskaAwanse na bruk

Awanse na bruk

Walcząc o awans w szkole, możesz napytać sobie biedy. Gminy oszczędzają na nauczycielach - dyrektorzy zatrudniają stażystów, by ich zwolnić, gdy tylko awansują i zgłoszą się po podwyżkę. Ich miejsce zajmą kolejni stażyści - twierdzą związkowcy - pisze "Gazeta Wyborcza".

30.09.2004 | aktual.: 30.09.2004 06:52

Ewa Bartosińska przez ostatnie trzy lata uczyła przedmiotów ekonomicznych w Policealnym Studium Zawodowym przy Zespole Szkół nr 1 w Czeladzi (Śląskie). W lipcu zdobyła kolejny stopień awansu zawodowego - mogła zostać nauczycielem mianowanym. Oprócz prestiżu awans oznacza podwyżkę. Od września 41-letnia Bartosińska miała zarabiać o 300 zł więcej.

Jednak tuż przed nowym rokiem szkolnym dyrektorka szkoły oświadczyła, że nie przedłuży jej umowy o pracę. "Jest pani dla nas za droga" - usłyszała Bartosińska.

Była cenionym pedagogiem, uczniowie mają o niej dobre zdanie. Przez lata dokształcała się, ukończyła dziewięć różnych kursów. 14 października miała dostać przyznaną w poprzednim roku szkolnym nagrodę. Cecylia Stach, dyrektorka Zespołu Szkół nr 1, wolała jednak zamiast Bartosińskiej zatrudnić stażystę.

Anna Zamora ze Śląskiego Kuratorium Oświaty podkreśla, że dyrektorka szkoły w Czeladzi nie złamała prawa: - To sprawa dyrektora, kogo zatrudni, powinno mu jednak zależeć na jak najlepiej wykwalifikowanej kadrze. A dyrektorka mówi: "Stażyści są dużo tańsi i wcale nie gorsi".

Czy oświatowe władze innych miast myślą podobnie? -stawia pytanie "GW". Dyrektor wydziału edukacji Urzędu Miasta w Bydgoszczy Marian Sajna przyznaje, że w interesie ekonomicznym samorządu jest zatrudnianie jak najtańszych nauczycieli. "Z jednej strony zależy nam na tym, żeby w szkołach pracowali nauczyciele dobrze wykształceni, a z drugiej strony mamy z nimi problem, bo ci, którzy osiągają najwyższe szczeble kariery zawodowej, są dla nas ogromnym obciążeniem finansowym" - mówi Sajna.

Subwencja oświatowa, którą dostaje Bydgoszcz z budżetu państwa, pokrywa zaledwie 83 proc. kwoty potrzebnej na pensje dla nauczycieli. Resztę musi dołożyć gmina ze swojego budżetu.

Zaniepokojeni sytuacją nauczyciele podkreślają, że władze oświatowe nie mówią dyrektorom szkół wprost, że mają zatrudniać tańszych pracowników. Chętniej posługują się argumentami społecznymi, a nie ekonomicznymi. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)