Autostrada z naruszeniem prawa?
Prezydent stolicy Lech Kaczyński przedstawi
na najbliższym posiedzeniu Rady Warszawy 30 sierpnia uzgodnienia
dotyczące przebiegu autostrady A2 na odcinku warszawskim.
Tymczasem okazuje się, że decyzje lokalizacyjne, na których
podstawie Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA)
doprowadziła autostradę do wrót miasta, są najprawdopodobniej
niezgodne z prawem - podaje "Nasz Dziennik".
LPR chce zobowiązać prezydenta do ich zaskarżenia. Prezydent Warszawy Lech Kaczyński przedstawi na najbliższym posiedzeniu Rady Warszawy 30 sierpnia uzgodnienia, jakie poczynił z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad w sprawie przebiegu autostrady A2 na odcinku warszawskim, tj. od węzła w Konotopie do Węzła Lubelskiego. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że podczas procedur lokalizacyjnych dwóch poprzednich odcinków autostrady, które faktycznie doprowadziły ją do wrót stolicy, doszło do poważnego naruszenia prawa - pisze gazeta.
Chodzi o odcinek ze Strykowa koło Łodzi do Brwinowa i z Brwinowa do Konotopy. W czym rzecz? Otóż decyzje lokalizacyjne odnoszące się do tych odcinków noszą datę 14 stycznia 2003 i 20 maja 2003 roku, a zatem podjęte zostały jeszcze pod rządami starej ustawy o autostradach płatnych, ta zaś wymagała, aby lokalizacja inwestycji o tak przemożnym oddziaływaniu na środowisko podejmowana była przy udziale władz samorządowych i społeczeństwa - informuje "Nasz Dziennik". Nie obowiązywała jeszcze wtedy słynna specustawa, która pozwala urzędnikom na samowolne wytyczanie sieci drogowej, choć trwała o nią już batalia w Sejmie. Teraz decydenci mogą prowadzić autostrady nawet przez rezerwaty przyrody, wtedy było to niemożliwe - podkreśla dziennik.
Mimo to wskazania lokalizacyjne dla autostrady A2 między Łodzią a Warszawą szef MSWiA wydał bez zasięgnięcia opinii Rady Warszawy, która miała prawa strony w tym postępowaniu jako sukcesorka gminy Ursynów. Widać urzędnicy pomyśleli sobie tak: "Cóż z tego, że gospodarzem stolicy jest Rada Warszawy, która nie chce autostrady przez miasto? My im podprowadzimy trasę A2 do stolicy z zachodu (Konotopa) i od wschodu (Węzeł Lubelski), a między tymi węzłami niech się sami martwią...". Tak też zrobiono, stawiając miejskich rajców i prezydenta Kaczyńskiego niejako przed faktem dokonanym, bo przecież ruch z autostrady jakoś musi przedrzeć się przez Warszawę - pisze "Nasz Dziennik". (PAP)