Polska"Autoryzacja wypowiedzi ogranicza wolność słowa"

"Autoryzacja wypowiedzi ogranicza wolność słowa"

Osoby pełniące funkcje publiczne powinny liczyć się z tym, że każde ich słowo może być rozpowszechniane przez media - uważa Rzecznik Praw Obywatelskich. Przyznaje rację "Gazecie Kościańskiej", która, po przegraniu dwóch procesów, wystąpiła do Trybunału Konstytucyjnego o uznanie za niezgodne z konstytucją zapisów Prawa prasowego dotyczących autoryzacji.

15.11.2005 | aktual.: 16.11.2005 07:35

Rzecznik chce uczestniczyć w postępowaniu w tej sprawie przed Trybunałem; we wtorek formalnie zgłosił swój udział.

Sprawa ma związek z publikacją w "Gazecie Kościańskiej" (Wielkopolskie) w maju 2003 roku fragmentów stenogramu rozmowy z ówczesnym posłem SLD Tadeuszem Mylerem. Redakcja zdecydowała się na publikację po tym, gdy poseł w liście do dziennikarzy napisał, że "rezygnuje" z autoryzacji przeprowadzonego wcześniej wywiadu; Myler napisał m.in., że tekst dostarczono mu "po upływie blisko miesiąca" i bez "wielu istotnych wypowiedzi".

Opublikowaliśmy obszerne fragmenty stenogramu, uznając, że autoryzacja jest tylko prawem, a nie obowiązkiem i poseł z tego prawa zrezygnował - wyjaśnił sekretarz redakcji "Gazety Kościańskiej" Paweł Sałacki.

Myler skierował do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa polegającego na opublikowaniu fragmentów wywiadu wbrew jego woli i bez autoryzacji. Sądy I i II instancji przyznały rację posłowi, nakazując, by dziennikarz zwrócił Mylerowi koszty procesu i wpłacił 1000 zł na cele społeczne.

W uzasadnieniu wyroku Sąd Rejonowy w Poznaniu w kwietniu 2004 r. napisał m.in., że z listu ówczesnego posła do redakcji wynika, że nie wyraża on zgody na autoryzację. Sąd Apelacyjny w Poznaniu w październiku 2004 r. podzielił tę argumentację, podkreślił, że redaktor naczelny gazety nie miał prawa "w dowolny i jednostronny sposób" rozstrzygnąć wątpliwości związanych z odpowiedzią posła na prośbę o autoryzację.

Nasza mądrość życiowa powinna nam podpowiedzieć, że gdy poseł pisze "rezygnuję", oznacza to "zabraniam" - powiedział Sałacki. Podkreślił, że oba sądy uznały, iż gazeta powinna autoryzować też zdjęcia posła zrobione w trakcie udzielania wywiadu w jego biurze poselskim.

Jak powiedział Sałacki, rozmowa dotyczyła sytuacji finansowej posła. Stenogram obnażał nieumiejętność posługiwania się przez posła językiem polskim. Nie ma tam tematów, które naruszałyby jego dobra osobiste, w komunikacie nawet poinformowaliśmy, że wycięliśmy z wywiadu wszystkie fragmenty, które naruszały dobra osobiste osób trzecich - wyjaśnił.

Według Rzecznika Praw Obywatelskich, nie sposób odmówić słuszności argumentacji redaktora naczelnego "Gazety Kościańskiej" Jerzego Wizerkaniuka, który dowodzi, że zapisy Prawa prasowego dotyczące autoryzacji "ograniczają wolność prasy i wolność słowa".

Rzecznik przyznaje rację Wizerkaniukowi, który twierdzi, że konieczność autoryzacji dosłownie cytowanej wypowiedzi jest nieskuteczna, bo skłania dziennikarzy do wyboru mniej uciążliwej dla nich formy cytowania niedosłownego (przez omówienie). "Jednocześnie ustawodawca nie nakłada na dziennikarzy obowiązku autoryzowania omówień wypowiedzi, a to ta właśnie forma stwarza zdecydowanie większe możliwości przeinaczenia lub zmanipulowania sensu wypowiedzi" - napisał RPO.

Jak podkreślił, "z przepisów Prawa prasowego nie wynika obowiązek przedstawiania do autoryzacji całego materiału prasowego, lecz jedynie fragmentów stanowiących dosłowne cytaty", co - jego zdaniem - wcale nie chroni przed manipulacją.

Art. 14. Prawa prasowego mówi, że "publikowanie (...) informacji utrwalonych za pomocą zapisów fonicznych i wizualnych wymaga zgody osób udzielających informacji". Dziennikarz nie może odmówić udzielającemu informacji autoryzacji dosłownie cytowanej wypowiedzi, o ile nie była ona uprzednio publikowana.

Redakcja "Gazety Kościańskiej" skierowała też sprawę do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Opublikowany stenogram można przeczytać na stronie internetowej gazety.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)