Autor happeningu przed biurem poselskim ukarany grzywną
Karą 300 zł grzywny za wykroczenie przeciw porządkowi publicznemu ukarał Sąd Rejonowy w Olsztynie rzeźbiarza Jacka Adamasa za happening przed biurem posła SLD Tadeusza Iwińskiego. Uniewinnił natomiast osoby asystujące artyście w tym wydarzeniu.
10.12.2013 | aktual.: 10.12.2013 18:47
Rzeźbiarz i performer Jacek Adamas w maju zawiesił tablicę z napisem: "Komitet Wojewódzki PZPR w Olsztynie. Tow. Sekretarz Iwiński" przy wejściu do budynku, w którym mieści się biuro posła SLD. Odsłonił ją dawny opozycjonista Alfred Surma, a wydarzenie filmowała żona artysty Katarzyna. Cała trójka została obwiniona przez policję o wykroczenie przeciwko porządkowi publicznemu, polegające na umieszczeniu napisu bez zgody Zakładu Budynków Komunalnych.
Happening był reakcją na zachowanie posła przy pracach nad uchwałą upamiętniającą Grzegorza Przemyka, która miała potępiać sprawców i inicjatorów tego politycznego mordu. Iwiński chciał usunięcia z projektu fragmentu o odpowiedzialności władz partyjnych i państwowych za fabrykowanie dowodów i ukrywanie winnych. Władze SLD odsunęły go wówczas od prac nad projektem, a uchwałę przyjęto przez aklamację na kolejnym posiedzeniu parlamentu.
We wtorek olsztyński sąd rejonowy skazał Adamasa na 300 zł grzywny i obciążył kosztami postępowania. Zdecydował też o przepadku na rzecz skarbu państwa tablicy, która była dowodem w sprawie.
Jak uzasadniała sędzia Joanna Sienicka, jest bezsporne, że obwiniony nie uzyskał wymaganej przepisami zgody administratora budynku na umieszczenie napisu. Świadomie naruszył więc prawa zarządcy nieruchomości. W ocenie sądu stanowiło to wykroczenie, niezależnie od motywów i artystycznego charakteru takiego działania.
Sąd przyznał, że zawieszenie tablicy nie spowodowało żadnych szkód w elewacji, bo zamontowano ją w istniejących otworach. Tablica miała zostać zdjęta zaraz po zakończeniu happeningu. Wcześniej jednak zerwał ją ze ściany sekretarz rady wojewódzkiej SLD. Sędzia przypomniała też, że po tym zdarzeniu poseł Iwiński poinformował prokuraturę, że nie wystąpi o ściganie autorów happeningu.
Sąd uniewinnił dwoje pozostałych uczestników happeningu. Uznał, że nie można przypisać im współsprawstwa, bo żona artysty jedynie dokumentowała wydarzenie, a Surma nie wiedział, na czym ma polegać happening, co jest napisane na tablicy i czy autor uzyskał zgodę zarządcy budynku.
Po ogłoszeniu wyroku Adamas powiedział dziennikarzom, że złoży apelację. Jak przekonywał, nie mógł wystąpić o zgodę na zawieszenie tablicy, bo działał spontanicznie, a załatwienie formalności trwałoby zbyt długo.
W sądzie tłumaczył, że działał emocjonalnie ze względu na osobiste przeżycia. W latach 80. w jego warszawskim mieszkaniu była nielegalna drukarnia. Jeden z drukarzy w 1985 r. zginął - podobnie jak Przemyk - w niewyjaśnionych okolicznościach. Podejrzewano, że milicja wypchnęła go z klatki schodowej na 9. piętrze wieżowca.
To nie pierwsza rozprawa sądowa Adamasa. Przed kilku laty sąd nakazał mu zapłatę grzywny za rozwieszenie bez zgody wójta fragmentów dzieła Przemysława Kwieka, co uznano za "plakaty o wulgarnej treści". Ponieważ odmówił, grzywnę w wysokości 510 zł zamieniono mu na 10 dni aresztu. W dniu, w którym policja miała doprowadzić artystę do aresztu, pieniądze wpłaciła za niego warszawska Fundacja Galerii Foksal.
Jacek Adamas ukończył wydział rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Jest autorem wielu happeningów, a swoje instalacje umieszczał często przed siedzibami władz i instytucjami publicznymi.
Od kilkunastu lat mieszka z rodziną w warmińskiej wsi Worławki, gdzie angażuje się w sprawy lokalnej społeczności, często poprzez artystyczny protest i obywatelskie nieposłuszeństwo. Założył stowarzyszenie Kochajmy Warmię, działające m.in. na rzecz ochrony krajobrazu kulturowego.