Autobus wjechał w dzieci! Nowe fakty
Dramat w Ornontowicach na Śląsku. Grupa dzieciaków wracała ze szkoły. Prowadziły rowery, niosły plecaki z książkami. Nagle wjechał w nie autobus. Niczym ogromny taran zmiótł dzieciaki z drogi, pod kołami miażdżąc ich rowery. Czworo uczniów zostało rannych, w tym jeden chłopczyk ciężko. Na szczęście lekarze mówią, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
22.06.2011 | aktual.: 22.06.2011 10:34
Na razie udało się ustalić, że gdy dzieci w wieku od 9 do 13 lat doszły do przejścia dla pieszych, przed pasami zatrzymała się ciężarówka. W drugą stronę jechał autobus wiozący górników do pracy.
On niestety nie zatrzymał się przed przejściem. Z potężną siłą wjechał w uczniów. Dzieci odbiły się od maski autobusu. Zostały odrzucone na kilka metrów. Autokar przejechał jeszcze kilkanaście metrów ciągnąc za sobą wraki zmiażdżonych rowerów. Wśród uczniów były dzieci pana Tadeusza Zientka. - Najpierw zadzwonił mój teść. Był roztrzęsiony. Mówił, że był wypadek. Natychmiast pobiegłem na miejsce. Justynce na szczęście nic się nie stało. Natalia jest ranna - mówi Tadeusz Zientek, ojciec Natalii (11 l.) i Justyny (9 l.).
Dziadek dziewczynek był na miejscu pierwszy. Z przerażeniem patrzył, jak jedna z jego ukochanych wnuczek dosłownie przelewa się przez jego ręce. Dziecko było potłuczone, w szoku po wypadku. - Nigdy tego nie zapomnę, myślałem, że mi to dziecko umiera. Na szczęście nic poważnego się nie stało i Natalka już wkrótce wróci do domu - mówi łamiącym się głosem dziadek dziewczynek Krystian Adamczyk.
Kierowca autobusu był trzeźwy. Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, co się stało. Wspomniał, że prawdopodobnie ma uszkodzone hamulce. Sam autobus to stary autosan, który lata świetności ma dawno za sobą.
- Musimy jeszcze sprawdzić, czy dzieci przechodziły przez przejście, czy przejeżdżały na rowerach - mówi rzecznik mikołowskiej policji mł. asp. Sebastian Fabiański.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Unia wykończy producentów tytoniu