Australia nieprzypadkiem stała się celem ataku
To jedno z najaktywniejszych państw w walce z islamistami.
15.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:08
Po godzinie 2 w nocy miejscowego czasu australijska policja zdecydowała się na szturm kawiarni Lindt w Sydney, w której islamski terrorysta wciąż przetrzymywał ponad dziesięć osób. Media relacjonowały, że słychać było wybuchy i serie z broni maszynowej, telewizje informacyjne pokazywały szturmujących policjantów w kaftanach ochronnych i uciekających zakładników.
Po kilku minutach akcja została zakończona. Jej bilans to zabity terrorysta i dwóch zakładników. Pięć osób zostało rannych. Analiza wypadków potrwa z pewnością co najmniej kilka dni. Na razie nie wiadomo nawet, czy sprawca napadu na kawiarnię Lindt działał w porozumieniu z jakąś organizacją terrorystyczną czy też był kolejnym samotnym wilkiem.
Godziny strachu
Dramat zaczął się 16 godzin wcześniej, w poniedziałek rano. Uzbrojony mężczyzna zablokował się wraz z grupą zakładników w popularnej kawiarni w Martin Place, ruchliwym kwartale handlowym w centrum Sydney. O tym, że jest członkiem lub sympatykiem jakiejś organizacji islamistycznej, świadczyć miała trzymana przez zakładników w oknie lokalu flaga z arabskim napisem „Allah jest wielki".
Zobacz więcej zdjęć
Napastnikiem był mężczyzna w wieku ok. 40 lat. Miał brodę, założył tradycyjne arabskie nakrycie głowy. Zachowywał się bardzo spokojnie, sprawiał wrażenie człowieka, który doskonale zaplanował swoje działania. Obszedł kawiarnię, dokładnie sprawdzając wszystkie wyjścia i windy. Siedzący przy stolikach goście nie zdawali sobie nawet sprawy, że właśnie stali się zakładnikami. Pierwsza informacja o akcji napastnika pochodziła od przypadkowej kobiety, która zamierzała wejść do kawiarni w chwili, gdy terrorysta już zamykał drzwi. Odstraszył ją, pokazując broń.
Wkrótce na miejscu pojawił się oddział antyterrorystyczny, a budynek został otoczony. Ewakuowano pobliskie budynki, w tym także konsulat USA. Po znalezieniu podejrzanego pakunku opróżniony został także słynny gmach opery w Sydney.
This browser does not support the iframe element.
Policja szybko zidentyfikowała napastnika. Okazał się nim 49-letni Man Haron Monis, używający niekiedy nazwiska Mohammad Hassan Manteghi, nazywany też Sheik Haron. Ten pochodzący z Iranu znachor i samozwańczy kaznodzieja islamski wychwalający walkę Państwa Islamskiego był dobrze znany wymiarowi sprawiedliwości. Wcześniej podejrzewano go o współudział w zabójstwie byłej żony i kilka przypadków molestowania seksualnego, a także o wysyłanie listów z pogróżkami do rodzin żołnierzy poległych w Afganistanie.
Policyjni mediatorzy podjęli rozmowy z napastnikiem. Powiedział im, że jest uzbrojony i że zainstalował cztery ładunki wybuchowe - dwa w kawiarni i dwa w innych budynkach, których jednak nie ujawnił. Zażądał dostarczenia oficjalnej flagi Państwa Islamskiego i rozmowy z samym premierem Tonym Abbottem.
Nie wiadomo, ilu ludzi znajdowało się rano w kawiarni. W ciągu dnia zakładnicy zaczęli jednak uciekać. Pięciorgu udało się to w godzinach południowych. Kamery telewizyjne pokazały dramatyczny bieg w kierunku policjantów studentki Elly Chen dorabiającej w kawiarni jako barmanka. Wieczorem z kawiarni zbiegli kolejni zakładnicy.
This browser does not support the iframe element.
Australia na celowniku
Tony Abbott na wydarzenia w Sydney zareagował tuż po otrzymaniu wiadomości o oblężeniu kawiarni Lindt. Polecił zwołanie Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego, który miał podjąć decyzje odnośnie do dalszych działań. - Mogę zapewnić wszystkich Australijczyków, że policjanci i funkcjonariusze służb bezpieczeństwa są dobrze przygotowani i wyposażeni, by podjąć stosowne działania - oświadczył Abbott.
- To, że Australia została wybrana na miejsce akcji terrorystów islamskich, nie powinno być zaskoczeniem. Już we wrześniu po pogróżkach ze strony islamistów podniesiono w kraju stopień zagrożenia terrorystycznego - mówi „Rz" prof. Felix Patrikeeff, politolog z Uniwersytetu w Adelajdzie. Australijskie siły zbrojne zaangażowane są w walkę z Państwem Islamskim w Iraku, a rząd prowadzi konsekwentną politykę wymierzoną w islamskich radykałów.
Rząd Australii jako jeden z pierwszych poparł zainicjowaną przez Stany Zjednoczone akcje zbrojną przeciwko Państwu Islamskiemu. Lotnictwo wojskowe rozpoczęło naloty na pozycje dżihadystów już na początku października, a po kilku tygodniach Australia wysłała też liczący ok. 200 żołnierzy oddział sił specjalnych do działań naziemnych. Łącznie w działaniach na Bliskim Wschodzie uczestniczy już około 600 Australijczyków.
W Australii żyje pół miliona muzułmanów, jednak w zdecydowanej większości odrzucają oni wojowniczy radykalizm. ?- Po ataku w Sydney około 40 organizacji islamskich wystosowało list otwarty, w którym odcięły się one od napastnika - mówi prof. Patrikeeff.
Dżihadyści z Sydney
Nie oznacza to jednak, że fanatyków nie ma w ogóle. Wiadomo o kilkudziesięciu ochotnikach z Australii walczących w Syrii. Jeden z nich, 17-letni Abdullah Elmir z Syrii, stał się nawet twarzą filmików propagandowych Państwa Islamskiego w internecie.
Jesienią władze australijskie wzięły się ostro za imamów i kierowników szkół religijnych prowadzących indoktrynację młodych imigrantów z państw islamskich. Policja przeprowadziła też rewizje w siedzibach kilku organizacji religijnych podejrzewanych o szerzenie wojowniczego dżihadyzmu i werbowanie ochotników do walki na Bliskim Wschodzie.
Wszystko to wzbudziło wściekłość radykałów, którzy zaczęli się odgrażać rządowi. Groźba zamachu była naprawdę realna.