Augustów bez szpitala?
Kilkadziesiąt osób, pracowników szpitala
i mieszkańców miasta, protestowało przed starostwem
powiatowym w Augustowie (podlaskie) w obronie upadającego
szpitala. Żądali przede wszystkim wypłaty zaległych wynagrodzeń i
aktywnych działań dla poprawy sytuacji placówki.
Według wcześniejszych zapowiedzi związku zawodowego pielęgniarek i położnych, miało też dojść do protestu w formie przerwania na kilka godzin pracy i "odejście od łóżek pacjentów".
Według dyrektora szpitala Jarosława Tałałaja, protestu w takiej formie nie było. Jeszcze przed pikietą mówił, że takie działanie byłoby bezprawne. Przedstawicielki związku zawodowego pielęgniarek i położnych twierdziły, że dyrektor zapowiadał wyciągnięcie wobec protestujących w takiej formie konsekwencji służbowych i wiele osób ich się przestraszyło.
Uczestnicy pikiety chcieli wiedzieć, kiedy szpital mógłby otrzymać kredyt na spłatę zaległości płacowych wobec załogi.
W poniedziałek z pieniędzy za kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia wypłacono im bowiem pobory za wrzesień, a na kolejne na razie nie ma pieniędzy. NFZ kolejną transzę przekaże szpitalowi pod koniec listopada.
Jak poinformował dyrektor Tałałaj, bank z którym szpital negocjował przez kilka tygodni, odmówił jednak 2,5 mln zł kredytu. Jest oferta jeszcze jednego banku, ale rozmowy z nim są w fazie początkowej.
Protestujący pracownicy uważają, że aktywniej powinno włączyć się w nie starostwo augustowskie. Po rozmowach w starostwie Maria Iwanow ze związku zawodowego pielęgniarek i położnych powiedziała, że samorząd deklaruje poręczenie kredytu. To jakieś światełko w tunelu, ale na dziś nie daje nam pieniędzy - powiedziała.
W augustowskim szpitalu pracuje obecnie ponad trzysta osób. Według Tałałaja, placówka zadłużona jest na 12 mln zł.