ŚwiatAtom pola walki. Nowy pocisk Pakistanu zwiększa ryzyko wojny jądrowej z Indiami

Atom pola walki. Nowy pocisk Pakistanu zwiększa ryzyko wojny jądrowej z Indiami

Pojawienie się w pakistańskim arsenale pocisku Nasr świadczy o nowym, groźnym trendzie w tamtejszej polityce odstraszania nuklearnego, który zwiększa ryzyko wybuchu wojny jądrowej na subkontynencie indyjskim - czytamy w "Polsce Zbrojnej".

Atom pola walki. Nowy pocisk Pakistanu zwiększa ryzyko wojny jądrowej z Indiami
Źródło zdjęć: © Polska Zbrojna | Pakistan Defence

23.08.2014 12:55

Pakistan jest państwem, które według "The Military Balance" w ciągu ostatnich lat najbardziej dynamicznie rozbudowuje swój arsenał nuklearny. Islamabad najprawdopodobniej dysponuje dziś około 120 głowicami i corocznie wzbogaca się o koleje dziesięć, przy czym wkrótce tempo to może się jeszcze zwiększyć. W odróżnieniu od Indii, Pakistan nie kładzie jednak głównego nacisku na rozwój systemów przenoszenia dalekiego zasięgu i zdolności drugiego uderzenia. Pojawienie się pocisku Nasr (Haft IX) świadczy o nowym, groźnym trendzie w tamtejszej polityce odstraszania nuklearnego.

Cold Start a doktryna jądrowa

Nasr jest postrzegany jako pakistańska odpowiedź na indyjską doktrynę Cold Start (stanowi ona tajemnicę poliszynela, bo Indie oficjalnie się do niej nie przyznają). Jej przyjęcie w 2004 roku było wynikiem lekcji wyniesionej z ataku na parlament w Nowym Delhi. Zamach przeprowadzony w grudniu 2001 roku przez mudżahedinów, powiązanych z wspieranymi przez rząd w Islamabadzie grupami separatystów kaszmirskich (Dżaisz-i-Mohammad oraz Laszkar-e-Taiba), omal nie doprowadził do wybuchu regularnych walk między dwoma państwami. Wojny udało się uniknąć w zasadzie dzięki... ograniczonym zdolnościom mobilizacyjnym armii indyjskiej.

Zgodnie z ówczesnymi założeniami operacyjnymi wzdłuż granicy z Pakistanem rozmieszczono tak zwane korpusy utrzymujące, których zadaniem było powstrzymanie ewentualnego ataku do czasu, aż rozlokowane w centralnej części kraju korpusy uderzeniowe osiągną rejon walk i przeniosą je na teren wroga. Okazało się jednak, że te wojska potrzebowały aż trzech tygodni, by dotrzeć do granicy. W tym czasie działania dyplomatyczne, podjęte między innymi przez Stany Zjednoczone, sprawiły, że Nowe Delhi utraciło pewnego rodzaju moralne usprawiedliwienie dla podjęcia zbrojnej interwencji.

Cold Start ma być receptą na działania, które należałoby określić jako podprogowe, to znaczy niebędące jeszcze konfliktem konwencjonalnym, choć powodujące poważne kryzysy i destabilizujące sytuację wewnętrzną. Doktryna indyjska zakłada użycie zintegrowanych grup bojowych, których zadaniem jest natychmiastowe wtargnięcie na wschodnie części Pakistanu i rozbicie rozmieszczonych tam sił. Pod względem liczebności grupy te mają być odpowiednikiem dywizji, choć w razie potrzeby mogą zostać wsparte siłami jednego lub dwóch korpusów uderzeniowych. Takie działanie - ograniczone zarówno pod względem czasu trwania akcji, głębokości wtargnięcia na terytorium wroga, jak i ilości zaangażowanych sił - ma gwarantować, że konflikt nie naruszy progu nuklearnego.

Pakistański budżet obronny w 2013 roku nie przekroczył 6 mld USD, indyjski natomiast zamknął się w kwocie ponad 36 mld USD. Już po tych danych widać, jak znacząca może być dysproporcja między konwencjonalnymi siłami zbrojnymi obu państw. Broń jądrowa i doktryna jej użycia wyrównuje zatem niekorzystny dla Islamabadu stosunek sił. O ile więc Indie prowadzą politykę no first use, czyli zakładają użycie broni nuklearnej jedynie w ramach odwetu na atak nuklearny na własne terytorium lub wojska, niezależnie od tego, gdzie by się one znajdowały, o tyle Pakistan nigdy nie złożył podobnych deklaracji.

Pakistańska broń jądrowa pozostaje więc w domyśle również bronią pola walki, a groźba sięgnięcia po nią w wypadku niekorzystnie rozwijającej się sytuacji na froncie jest traktowana jako główny czynnik polityki odstraszania wobec sąsiada z południa. Polityka nuklearna Islamabadu opiera się na tak zwanej minimalnej zdolności odstraszania, choć termin ten nie został nigdy bliżej zdefiniowany. Nie wiadomo zatem, ile głowic jest koniecznych, by osiągnąć tę minimalną zdolność.

Co więcej, według wyliczeń pakistańskich Indie są w stanie w ciągu roku wyprodukować materiał rozszczepialny potrzebny do skonstruowania około 280 ładunków, a według szacunków "Bulletin of the Atomic Scientists" Islamabad może produkować rocznie jedynie od dziesięciu do 21 głowic. Obawy przed zostaniem w tyle powodują, że Pakistan jest uważany za kraj, który od kilku lat najbardziej dynamicznie rozbudowuje swe siły nuklearne. Należy jednak pamiętać, że dla Indii głównym punktem odniesienia w kwestiach militarnych są dziś Chiny, a nie Pakistan. Najlepiej widać to w systemach przenoszenia - Indie rozwijają głównie pociski pośredniego i międzykontynentalnego zasięgu oraz zdolności drugiego uderzenia (strategiczne okręty podwodne), a więc kategorie uzbrojenia zupełnie zbędne z punktu widzenia rywalizacji z Pakistanem. Niezależnie jednak od tego, co wpływa na indyjską doktrynę nuklearną, doktrynę Islamabadu napędzają działania Nowego Delhi. Po planowanym uruchomieniu kolejnych dwóch reaktorów w kompleksie Chuśab
(ang. Khushab) Pakistan będzie produkował wystarczającą ilość plutonu dla 6-12 głowic rocznie. Jeśli dołożymy do tego od siedmiu do 15 głowic uranowych, to może się okazać, że na początku przyszłej dekady będzie on miał więcej ładunków nuklearnych niż Wielka Brytania i uzyska status piątego mocarstwa jądrowego świata.

Strategia odstraszania

Czynnikiem wyróżniającym pocisk Nasr na tle pozostałych pakistańskich konstrukcji jest jego wynoszący zaledwie 60 km zasięg. Będzie zatem bronią pola walki, pozostającą w dyspozycji dowódców związków taktycznych lub operacyjnych (dywizji lub korpusów), a to z kolei oznacza, że pod ich kontrolą znajdą się też głowice nuklearne, w które część pocisków będzie uzbrojona. Stanowi to olbrzymią zmianę w dotychczasowej polityce nuklearnej Pakistanu, jak dotąd bowiem głowice były przechowywane oddzielnie od nośników, a kontrolę nad nimi sprawuje narodowe dowództwo, czyli ciało polityczne, a nie wojskowe, choć w jego skład, oprócz prezydenta, premiera oraz ministrów: obrony, spraw wewnętrznych, spraw zagranicznych i finansów, wchodzą szef sztabu oraz dowódcy rodzajów sił zbrojnych.

Nie wiadomo, jak będzie wyglądał łańcuch dowodzenia w kwestii użycia nowych rakiet. Tyle że aby mogły one spełniać funkcję odstraszającą, nie tylko pociski, lecz także głowice będą musiały pozostawać w dyspozycji dowódcy dywizji czy korpusu. Jak to ujął jeden z indyjskich analityków, trafią one na szczebel, na którym "mgła wojny jest gęsta, a ryzyko błędnej oceny wysokie".

Rzecznik pakistańskiego ministerstwa spraw zagranicznych Aizaz Ahmad Chaudhary przyznał, że głównymi obawami, leżącymi u podstaw decyzji o rozwoju pocisku Nasr, były: rosnąca asymetria konwencjonalnego układu sił w stosunku do Indii, postrzegana jako ofensywna indyjska doktryna militarna, oraz rozwój tamtejszych systemów obrony antyrakietowej. Wprowadzenie nowych systemów precyzyjnego rażenia i obniżenie progu nuklearnego w tym kontekście ma przynosić korzyści nie tylko na poziomie taktyczno-operacyjnym, lecz także strategicznym. Przede wszystkim będzie zmuszać Nowe Delhi, jeśli nie do powtórnej rewizji obowiązującej doktryny, to przynajmniej do znacznie większej powściągliwości w kwestii podjęcia ewentualnej decyzji o użyciu zintegrowanych grup bojowych.

Indyjska polityka no first use zakłada nuklearny odwet na atak na terytorium państwa lub wojska indyjskie bez względu na to, gdzie będą się one znajdowały. Oznacza to zatem, że nawet gdyby Nasr posłużył do zatrzymania indyjskiej ograniczonej ofensywy na terytorium Pakistanu, decydenci znajdowaliby się pod olbrzymią presją zmuszającą ich do użycia atomu przeciwko Islamabadowi. Wyraźnie świadczą o tym słowa byłego dowódcy indyjskich sił powietrznych, marszałka Pradeepa Vasanta Naika, który stwierdził, że niezależnie do tego, czy Nasr jest pociskiem taktycznym, czy strategicznym, jest to broń atomowa, której użycie wywoła brutalną odpowiedź.

Obniżenie progu nuklearnego może być przez Pakistan postrzegane jako korzystne jeszcze z jednego względu - pojawienie się sytuacji kryzysowej, której rezultatem może być nuklearna wymiana ciosów, będzie zmuszać mocarstwa światowe do podjęcia wysiłków, by tego rodzaju kryzys zażegnać. Być może właśnie ten aspekt posiadania arsenału jądrowego jest postrzegany przez Islamabad jako najbardziej korzystny - skoro w 2001 roku udało się uniknąć konfliktu dzięki wysiłkom dyplomatycznym, również w przyszłości mogą się one okazać najbardziej efektywnym czynnikiem deeskalacji.

Ryzykowna broń

Wydaje się, że Pakistan próbuje wykorzystać zimnowojenne doświadczenia NATO, które zakładało powstrzymanie pancerno-zmechanizowanych związków operacyjnych ZSRR i Układu Warszawskiego przy użyciu broni atomowej. Stany Zjednoczone i Związek Radziecki brały jednak pod uwagę prowadzenie taktycznej wojny jądrowej wyłącznie na terytorium państw trzecich, co sprawia, że te doświadczenia są niemożliwe do skopiowania i przeniesienia w realia subkontynentu indyjskiego.

Taktyczne użycie broni nuklearnej niesie wiele zagrożeń. Jednym z najbardziej poważnych może być opcja użyj lub strać (use them or lose them) - w wypadku faktycznego konfliktu zbrojnego i szybkich postępów wojsk przeciwnika nie będzie wiele czasu na decyzję o użyciu broni o zasięgu zaledwie 60 km. Potencjalne trudności z redyslokacją wyrzutni mogłyby w takim scenariuszu okazać się argumentem przemawiającym za użyciem pocisku, podobnie zresztą jak błędna ocena powodowana brakiem całościowego obrazu sytuacji na froncie.

Jak zauważa John R. Williams z Biura Narodowego Wywiadu USA, po to zdobywa się systemy precyzyjnego rażenia (nie tylko pakistański pocisk Nasr, lecz także na przykład indyjski BrahMos), by zabezpieczyć się przed szantażem drugiej strony i zwiększyć liczbę opcji działania dostępnych w sytuacji kryzysowej. Tyle że w rezultacie w skali strategicznej wzrasta ryzyko błędnej oceny sytuacji.

Rafał Ciastoń, "Polska Zbrojna"

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (232)