"Ataków w Egipcie i Londynie nie można łączyć"
Naczelnik wydziału ds. terroryzmu MSWiA
Krzysztof Liedel uważa, że ataki terrorystyczne w Egipcie
prawdopodobnie nie mają związku z zamachami w Londynie.
Tych wydarzeń nie bardzo możemy łączyć. Tak naprawdę są to dwa różne cele. To, co się działo w Londynie, jest ewidentnym atakiem na koalicję antyterrorystyczną i próbą jej rozbicia. Egipt w okresie wakacyjnym bardzo często jest celem zamachów terrorystycznych - to jest walka wewnętrzna o władzę - powiedział Liedel.
Podkreślił, że ataki terrorystyczne w Egipcie mają na celu osłabienie gospodarki tego kraju, żyjącego głównie z turystyki.
Celem jest rząd egipski i Egipt jako państwo, pośrednio turyści, którzy zostawiają tam pieniądze. Terroryści chcą pokazać, że rząd jest słaby, oraz zniechęcić turystów do przyjazdów - powiedział Liedel.
Dodał, że najprawdopodobniej za zamachami w Anglii i Egipcie stoją różne grupy terrorystyczne. Nawet jeśli będziemy się posługiwać hasłem Al-Kaida, musimy zdawać sobie sprawę z tego, że stała się ona słowem kluczem. Grupy terrorystyczne ze sobą współpracują, są ze sobą powiązane. Natomiast pod względem taktycznym, pod względem planowania tych operacji, terminu, sposobu działania - są to prawdopodobnie dwa różne zdarzenia, dokonane przez różne organizacje - powiedział.
Liedel nie wykluczył jednak, że terroryści, mając utrudnione działanie w Londynie lub w innych stolicach europejskich, będą uderzać w słabsze cele. Ich taktyka polega na tym, że wyszukują w systemach bezpieczeństwa słabe punkty. Są bardzo elastyczni, jeżeli chodzi o dostosowanie metod i form ataków - powiedział.
Do sobotnich zamachów doszło w popularnym wśród cudzoziemców egipskim kurorcie Szarm el-Szejk nad Morzem Czerwonym. Zginęły co najmniej 62 osoby.