Armia USA: coraz więcej ataków rebelianckich w Iraku
Bojownicy w Iraku przeprowadzili w
2005 r. ponad 34 tys. ataków, wymierzonych w żołnierzy USA i
innych narodowości, funkcjonariuszy irackich służb bezpieczeństwa
i cywilów - podała amerykańska armia. Oznacza to
wzrost o niemal 30% w stosunku do poprzedniego roku.
Jak poinformował amerykański rzecznik wojskowy w Bagdadzie, major piechoty morskiej Tim Keefe, zamachy były jednak mniej skuteczne, rzadziej miały skutek śmiertelny, zatem zaprezentowane dane nie powinny sugerować, że rebelianci zyskują na znaczeniu. Według rzecznika mimo wzrostu liczby aktów przemocy w Iraku, można mówić o sukcesie zarówno koalicji, jak i Irakijczyków.
Opinię kwestionuje analityk wojskowy z Lexington Institute Daniel Goure, który zaznaczył, że przy takim wzroście liczby ataków i ich ofiar wśród ludności cywilnej, "naprawdę trudno mówić o jakimkolwiek świetle w tunelu".
Według danych przekazanych przez amerykańskie dowództwo, w 2005 r. w Iraku doszło do 34 131 ataków, których celem byli żołnierze, m.in. USA, personel irackich służb bezpieczeństwa i cywile. Rok wcześniej ataków takich odnotowano 26 496.
Najwięcej ataków przeprowadza się z użyciem tzw. IED, czyli ładunków wybuchowych domowej roboty (improvised explosive devices). Dane uwzględniają ładunki odnalezione i rozbrojone zanim doszło do eksplozji. W ostatnich miesiącach IED stały się najczęstszą przyczyną śmierci amerykańskich żołnierzy.
Według statystyk Pentagonu od marca 2003 r. w Iraku zginęło 2237 amerykańskich żołnierzy, w tym 1751 w akcjach bojowych. Obrażenia odniosło 16 472 wojskowych USA. Liczba żołnierzy USA zabitych w 2005 r., czyli 846, jest niemal identyczna jak w roku ubiegłym, kiedy zginęło 848 wojskowych.