Aresztowanie ws. pobicia dzieci rosyjskich dyplomatów
Sąd podjął decyzję o aresztowaniu mężczyzny zatrzymanego w związku z napadem na dzieci rosyjskich dyplomatów w Warszawie. Stołeczna policja postawiła mu zarzuty paserstwa i posiadania narkotyków - poinformował rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski.
20-letni Grzegorz L. jest trzecią osobą aresztowaną w związku z tą sprawą. Dwóm poprzednim, zatrzymanym w ubiegłą sobotę, również postawiono zarzut paserstwa.
W związku ze sprawą stołeczna policja zatrzymała już kilkanaście osób, po przesłuchaniach zostały jednak zwolnione. Do pierwszych zatrzymań doszło w nocy, tuż po napadzie - chłopcy nie potrafili jednak stwierdzić, czy wśród zatrzymanych są napastnicy. Kolejne dwie osoby zwolniono po sprawdzeniu ich alibi.
Do napadu doszło 31 lipca na warszawskim Mokotowie. Chłopcy w wieku 15-17 lat (trzech Rosjan i Kazach) zostali pobici - według ich relacji, przez kilkunastu chuliganów. Skradziono im telefony komórkowe i pieniądze.
Chłopcy trafili do szpitala MSWiA. Tam ich opatrzono, lekarze nie widzieli jednak konieczności hospitalizacji. Dyrektor placówki Marek Durlik powiedział, że dwóch doznało powierzchownych obrażeń - jeden miał złamany ząb, drugi zadrapania twarzy.
Innego zdania była lekarka ambasady rosyjskiej w Warszawie. Według niej, dwaj poszkodowani mieli lekkie wstrząśnienie mózgu.
Na napaść na nastolatków zareagowało rosyjskie MSZ, które poinformowało, że "oczekuje od polskiej strony oficjalnych przeprosin" w związku ze sprawą. Zdaniem przedstawiciela rosyjskiego MSZ, "incydent w Warszawie nie był przypadkowy i świadczy o istnieniu w Polsce antyrosyjskiego nastawienia".
Polskie MSZ przekazało ambasadzie Federacji Rosyjskiej w Warszawie notę, w której wyraziło "szczere ubolewanie wobec zaistniałej sytuacji". W nocie podkreślono, że "w świetle dotychczasowych ustaleń zajście miało charakter czysto kryminalny".