PolskaApelacja ws. lekarza skazanego za orzeczenie zgonu żywej osoby

Apelacja ws. lekarza skazanego za orzeczenie zgonu żywej osoby

Do Sądu Okręgowego w Legnicy wpłynęła
apelacja w sprawie lekarza, który orzekł zgon żywej osoby.
Medyk stwierdził, że pacjentka transportowana do szpitala karetką
pogotowia nie żyje i zaniechał prowadzenia akcji reanimacyjnej,
a żyjącą jeszcze kobietę przewieziono do prosektorium, gdzie
zmarła. Od wyroku odwołał się pełnomocnik oskarżyciela
posiłkowego.

14.06.2004 15:55

Do zdarzenia doszło we wrześniu 2002 roku w Górze (Dolnośląskie). Tamtejszy sąd uznał medyka za winnego m.in. nieudzielenia pomocy pacjentce i narażenia ją na niebezpieczeństwo utraty życia. Skazał za to lekarza na rok i cztery miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata i dwuletni zakaz wykonywania zawodu. "Od wyroku odwołał się pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego - członka rodziny zmarłej kobiety. W apelacji domaga się zmiany wyroku i skazania lekarza za nieumyślne spowodowanie śmierci" - poinformował Jerzy Kula, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Legnicy. Dodał, że wyrok górowskiego sądu podważa również skazany lekarz, domagając się uniewinnienia.

Z ustaleń prokuratury wynika, że sprawa zaczęła się od wezwania pogotowia do mieszkanki Ślubowa. 78-letnia Władysława P. cierpiała na chorobę wieńcową. Na miejsce przyjechał lekarz, Andrzej J., który kierował ekipą "erki". Medyk uznał, że kobieta nie rokuje szans na przeżycie i chciał ją pozostawić w domu. Jednak rodzina nie chciała się na to zgodzić i żądała, aby pomógł chorej i zabrał ją do szpitala.

W karetce lekarz rozpoczął reanimację pacjentki, ale zaprzestał jej, gdy stwierdził zgon. W szpitalu uznana za zmarłą kobieta najpierw przeleżała dwie godziny przykryta prześcieradłem na łóżku, a następnie przewieziono ją do prosektorium. Był tam tylko jeden pracownik. Miał trudności z przeniesieniem kobiety ze szpitalnego łóżka na leżankę. Unosząc Władysławę P., przypadkowo zranił ją w głowę.

Gdy po ciało matki przyjechał syn, zauważył ranę. Zaczął domagać się wyjaśnień od pracowników szpitala. Powiadomił o sprawie prokuraturę. Ta wezwała biegłych, którzy orzekli, że rana musiała powstać, gdy kobieta jeszcze żyła. W czasie sekcji zwłok ustalono również, że przed śmiercią przeszła zawał. Biegli uznali, że lekarz Andrzej J. popełnił błąd w sztuce.

Dwa miesiące po śmierci Władysławy P. 48-letni lekarz dopuścił się przestępstwa. W listopadzie 2002 r. został wezwany do chorej staruszki. 88-letnia kobieta zmarła, ponieważ medyk był tak pijany, że nie był w stanie udzielić jej pomocy. Został za to prawomocnie skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata za. Sąd orzekł wtedy wobec doktora 3-letni zakaz wykonywania zawodu. Został też zwolniony z pracy w pogotowiu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)