Apel medycznych autorytetów. Polacy powinni się dowiedzieć o mniej szkodliwych produktach do palenia
Powinniśmy stosować tzw. redukcję ryzyka. Papierosy możemy zamienić na produkty, które szkodzą mniej – apelowali do Ministerstwa Zdrowia naukowcy i lekarze w trakcie debaty zorganizowanej przez specjalistyczny portal Medexpress.pl
21.08.2018 | aktual.: 21.08.2018 12:13
W Polsce z uzależnieniem od nikotyny zmaga się ok. 25 proc. społeczeństwa. I choć na przestrzeni ostatnich lat liczba palaczy stopniowo malała, obecnie obserwujemy zatrzymanie tej tendencji. Nie zmniejsza się również liczba rozpoznanych zachorowań, w tym przypadków śmiertelnych, wskutek zarówno nałogu tytoniowego, jak i palenia biernego. Jak zatrzymać ten niebezpieczny trend?
To walka na wiele pokoleń
Prof. Andrzej Fal podczas debaty w Medexpress zwrócił uwagę, że obecna farmakoterapia jest skuteczna u około 25-30 proc. pacjentów. Natomiast ilość powrotów do palenia przy zastosowaniu tej metody wynosi ok. 10 do 15 proc. Naukowiec zwraca również uwagę na grupę pacjentów odmawiających współpracy.
- Takie osoby albo nie są świadome zagrożenia albo uważają, że nie ma potrzeby wyjścia z nałogu, bo mają już swoje lata, swoje przeżyły i nie interesuje ich rzucenie palenia. Takich pacjentów jest ok. 30 proc. – podsumowuje prof. Andrzej Fal.
Alternatywa dla pacjenta
- Dla pacjenta po zawale serca, który do mnie przychodzi i mówi, że nie jest w stanie rzucić palenia (…) mam dwie rady: albo będzie on dalej palił i miał kolejny zawał, POChP (przewlekła obturacyjna choroba płuc - przyp. red.) lub rozwinie raka płuca, bądź zaproponuję mu alternatywę, która też jest zła, ale w mniejszym stopniu – dodaje dr hab. Filip Szymański, kierownik Pracowni Prewencji Chorób Sercowo-Naczyniowych Katedry i Kliniki Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Zdaniem dr. hab. Jarosława Pinkasa, krajowego konsultanta ds. zdrowia publicznego, w takim przypadku wchodzimy na grząski grunt "mniejszego zła", ponieważ z reguły zastępujemy dramatyczny nałóg czymś, co jest równie niedoskonałe, jednak może spowodować, że uszczerbek na zdrowiu będzie mniejszy.
- "Mniejsze zło" to kwestia filozoficzna. Przede wszystkim musimy informować pacjentów o tym, że istnieją alternatywy, ale trzeba to zrobić w sposób niezwykle subtelny. Aby pacjent był świadomy, że być może będzie bezpieczniejszy – przestrzega Jarosław Pinkas.
Z dowodami naukowymi trudno dyskutować
Mowa tu np. o e-papierosach czy produktach typu HNB (ang. heat-not-burn), które polegają na podgrzewaniu, nie spalaniu tytoniu. Dostarczają one podobnej ilości nikotyny, jednak ilość uwalnianych szkodliwych związków jest średnio o 90-95 proc. mniejsza w stosunku do tradycyjnych papierosów.
- To nowoczesne wyroby, które są przebadane – zaznacza Dr hab. Filip Szymański. - Jest baza MEDLINE, PubMed, która ma evidence based medicine (wiarygodne dowody naukowe – przyp. red.) i nie można z nią polemizować, bo to są pisma recenzowane. Dla osoby, która przestała palić tradycyjnego papierosa, a używa urządzeń, które podgrzewają tytoń i nie dopuszczają do wytwarzania dymu z zawartością aerozolu, to redukcja czynników niebezpiecznych.
Prof. Piotr Kuna, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi przytacza też zalecenia Amerykańskiej Agencji Leków i Żywności oraz Narodowego Instytutu Zdrowia w Wielkiej Brytanii. Wydały one jasne zalecenia, mówiące, że jeżeli nie można zmusić pacjenta do odstawienia tytoniu, trzeba sięgnąć po tzw. redukcję ryzyka. To termin wzięty z psychologii i psychiatrii, gdzie mamy do czynienia z pacjentami z problemami psychicznymi, którzy nie są w stanie odstawić papierosów i trzeba je zamienić na produkty, które szkodzą mniej.
Naukowcy podczas debaty zorganizowanej przez Medexpress.pl nie mieli wątpliwości, że nie ma czegoś takiego, jak zdrowy papieros. Wracają jednak znowu do pojęcia "mniejszego zła". Otóż poziom występujących w tradycyjnych papierosach 53 substancji rakotwórczych jest w niektórych przebadanych alternatywnych środkach niższy nawet o 99,99 proc.
Co ciekawe, w 2013 r. NICE (red. National Institute for Health and Care Excellence) wyraźnie zaleciło brytyjskim lekarzom wdrożenie tzw. technologii redukcji ryzyka, czyli proponowanie licencjonowanego produktu, w którym jest mniej substancji szkodliwych, pacjentom, którzy nie potrafią odstawić papierosów.
Możemy zapanować nad nikotynizmem
Czy zastąpienie tradycyjnego sposobu korzystania z tego nałogu innym sposobem da jakiś efekt?
- Dla populacji, która nie odejdzie od nałogu, jest to alternatywa – ocenia prof. Bolesław Samoliński, kierownik Zakładu Profilaktyki i Zagrożeń Środowiskowych i Alergologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. - Ale nie chciałbym, aby pojawiło się zjawisko, które obserwujemy w strategiach terapeutycznych, czyli np. pacjent z cukrzycą nie stosuje diety, bo myśli, że zamiast niej weźmie tabletkę albo większą dawkę insuliny. Uważa, że lekarz załatwi problem, a nie że wszystko zależy od niego. Obawiam się tego samego w nikotynizmie, aby młoda populacja nie zastąpiła palenia papierosów nową modą.
Wszyscy eksperci są zgodni w dwóch kwestiach: palenie jest bezwarunkowo złe i nie powinniśmy go nigdy zaczynać, oraz że w sytuacji bez wyjścia lepsze jest sięgnięcie po wspominane już wielokrotnie "mniejsze zło", niż pogodzenie się z przegraną.
Jarosława Pinkasa: - Jest to dla mnie dość niezręczne, bo jestem obecnie krajowym konsultantem z zakresu zdrowia publicznego i nie powinienem takich słów powiedzieć, ale jestem też lekarzem, w związku z czym obowiązuje mnie uczciwość. Musimy znaleźć „złoty środek” – informować, ale nie stymulować. W świadomości musi być wykute, że nikotynizm to najgorszy z nałogów, jaki w tej chwili mamy, ale że możemy nad nim zapanować.