"Antypolonizm trzeba leczyć"
W dorobku Tomasa Venclovy pojawiła się trzecia już książka poświęcona Wilnu, o którym wybitny litewski poeta mówi słowami Czesława Miłosza: "To jest magiczne miasto". Tomas Venclova udzielił wywiadu litewskiemu dziennikowi "Diena", w którym mówi nie tylko o "ukochanym Wilnie", ale też rozważa o problemach w polsko-litewskich relacjach.
07.03.2011 | aktual.: 07.03.2011 11:07
- Problemem jest antypolska nerwica (trwająca od XIX w.) i strach przed utratą Wilna, który w dzisiejszym świecie nie znajduje żadnego uzasadnienia. Nerwicą są też obawy, że przyznając więcej praw innym językom osłabiamy język litewski. Nerwicę trzeba leczyć - Venclova odpowiada na pytania, jak ocenia ostatnio nie najlepsze relacje polsko-litewskie i czy wynikają one historycznych animozji wokół Wilna.
Tomas Venclova nie zostawia suchej nitki na odradzającym się litewskim nacjonalizmie, który, jak twierdzi poeta, szkodzi przede wszystkim Litwie i jej prestiżowi na arenie międzynarodowej, jak też zniechęca zagranicznych inwestorów do litewskiej gospodarki.
Poeta uważa, że władze kraju powinny bardziej stanowczo reagować wobec neonazistowskich inicjatyw na Litwie. W tej kwestii Venclova solidaryzuje się z żydowskim działaczem Efraimem Zuroffem, który apeluje do władz Litwy o wprowadzenie zakazu na przemarsz neonazistów organizowany 11 marca w Wilnie.
- W tej kwestii solidaryzuję się z nim i nie tylko ze względów moralnych, ale również dlatego, że neonazistowskie marsze bardzo szkodzą prestiżowi Litwy, jej klimatowi inwestycyjnemu itd. Toteż, każdy kto kocha Litwę i naród litewski nie może tolerować tego marszu. Upór, że "Zuroff nie będzie nam rozkazywał!", jest tu całkowicie nie miejscu - ocenia Tomas Venclova. Poeta przyznaje też, że litewskie społeczeństwo przechodzi dziś poważny kryzys wartości.
- Objawy (kryzysu - ifpl) są oczywiste - głupie ksenofobie są jednym z nich. Pozytywnych skutków te rzeczy nigdzie nie miały - zauważa poeta.
Stanisław Tarasiewicz