"Antyniemiecka mobilizacja Kaczyńskich"
Bracia Kaczyńscy chcą wykorzystać wystawę na temat wypędzeń Steinbach oraz sprawę pisarza Guentera Grassa do antyniemieckiej mobilizacji przed jesiennymi wyborami samorządowymi - napisał niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Autor materiału, warszawski korespondent gazety Konrad Schuller zwraca uwagę, że znane osobistości w Polsce sprzeciwiają się jednak temu.
"FAZ" wskazuje na wypowiedź arcybiskupa Józefa Michalika, który wziął w obronę Grassa. Abp Michalik powiedział w poniedziałek w Kalwarii Pacławskiej: Oto noblista niemiecki Guenter Grass przyznał się, że zgłosił się sam do SS, formacji najbardziej nazistowskiej. Dzisiaj jest starym człowiekiem, a jednak chce się oczyścić. Myślę, że większym jest człowiekiem dzisiaj, przyznając się do tego i przepraszając innych, większym jest autorytetem i pisarzem, niż wtedy, gdy zdobywał Nobla.
Zdaniem Schullera, słowa arcybiskupa zakłóciły "rządzącej katolicko-konserwatywnej partii" PiS program odbywającej się tego lata "inscenizacji". "Partia bliźniaków, prezydenta Lecha i premiera Jarosława, właściwie zamierzała ponownie wystawić wypróbowany wcześniej spektakl: epopeję o katolickiej prawicy, która broni ojczyzny przed Niemcami" - czytamy.
Pierwszym aktem tego przedstawienia była - zdaniem "FAZ" - "afera kartoflana" - odwołanie przez prezydenta wizyty w Niemczech po tym, jak gazeta "Tageszeitung" porównała go do kartofla. Miesiąc później miał nastąpić kolejny akt - pełna oburzenia reakcja na wystawę "Wymuszone drogi" w Berlinie. Do tego doszedł "niespodziewany prezent" w postaci przyznania się Grassa do służby w Waffen-SS.
Odmowę Michalika przyłączenia się do ataków autor ocenił jako "małą sensację". Zauważył przy tej okazji, że abp Michalik "nie należał dotychczas do osób, które sprzeciwiały się szczególnie mocno antyniemieckim (i antysemickim) tendencjom w polskim klerze".
Zdaniem Schullera, fakt, iż duchowny postawił chrześcijańską etykę przebaczenia ponad narodowo-katolickie wymogi walki, świadczy o tym, że zasada, dzięki której w minionych latach Kaczyńscy dokonali swego politycznego awansu, traci na sile: Kto mobilizuje przeciwko Niemcom, ten wygrywa, ponieważ żaden polityk nie odważy się na słowa wzywające do powściągliwości, gdyż naraziłby się na podejrzenie, iż jego patriotyzm jest niepewny".
"W ten sposób PiS wygrał wybory parlamentarne i prezydenckie" - uważa "FAZ".
Zdaniem "FAZ" wypowiedź Michalika o Grassie nie jest jedyną przesłanką, wskazującą na to, "przymus milczenia" przestaje obowiązywać. Przypomina o liście ośmiu ministrów spraw zagranicznych, którzy uznali odwołanie wizyty prezydenta w Weimarze za błąd. Dodaje, że "pomimo ataków" tylko jedna z siedmiu polskich instytucji - Muzeum Historii m. st. Warszawy - wycofała eksponaty z wystawy Steinbach. Wskazuje też na broniące Grassa wypowiedzi Adama Michnika i prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Schuller podkreśla, że w polskim społeczeństwie dawny strach przed Niemcami zanika. Trzy czwarte ankietowanych Polaków cieszy się z tego, że sąsiadem Polski są Niemcy, a dwie trzecie zaakceptowałoby w rodzinie niemieckiego szwagra - czytamy. W ciągu 30 ostatnich lat odsetek Polaków nastawionych do Niemców z sympatią wzrósł z 7 do 44%. Poparcie dla najbardziej antyniemieckiej polskiej partii - LPR spadło od czasu wyborów poniżej 5 proc.
"Bracia Kaczyńscy robią jednak to, co czynią osoby uzależnione, gdy lek przestaje działać: zwiększają dawkę" - stwierdza w konkluzji Schuller.
Jacek Lepiarz