„Anty-Kwaśniewska”, czyli rzut Lisem - komentarz Internauty
Nie przejmując się coraz powszechniejsza opinią, że życie w naszym kraju zaczyna przypominać stosunki panujące w Bantustanie Dolnym, całkiem poważnie potraktowałem wiadomość (dosyć fantastyczną nawet dla samego zainteresowanego) o możliwości zaakceptowania przez społeczeństwo Tomasza Lisa jako kandydata na fotel prezydenta.
26.01.2004 08:10
Jeśli przyglądniemy się dokładniej poszczególnym, potencjalnym kandydatom na fotel prezydenta, sylwetka redaktora "Faktów" wydaje się być jedną z ciekawszych. Należy bowiem do tych ludzi sukcesu, którzy wszystko co mają, osiągnęli własną pracą. Jako młody, ambitny student prawa wygrał konkurs na pracę w redakcji "Wiadomości". Następnie został korespondentem w USA, co również w obecnej sytuacji nie zostałoby bez znaczenia, a kiedy tylko nadarzyła się okazja, aby opuścić coraz bardziej skompromitowaną Telewizję Publiczną, stworzył własny serwis informacyjny w nowej, prywatnej stacji telewizyjnej.
Jeśli jednakowoż wziąć pod uwagę aspekty realnej polityki, to - pomijając pytania dotyczące ewentualnego finansowania "lisiej kampanii" - twórca "Faktów" musiałby spotkać się z tymi samymi zarzutami, co żona obecnego prezydenta: brak zaplecza politycznego, brak doświadczenia w zawieraniu politycznych kompromisów itp. Kompromisów. I może o to właśnie chodzi, nie można bowiem wykluczyć, pamiętając że "kariera polityczna" Kwaśniewskiej zaczęła się także od sondażu popularnego tygodnika, iż jest to próba "spalenia" kandydatury "pierwszej damy". Istotną natomiast przewagą Lisa byłaby bez wątpienia doskonała orientacja w życiu politycznym kraju (w końcu zawód tego wymaga), ambicje człowieka, który chce coś zmienić i opinia kogoś "spoza układu".
W czasach, kiedy prezydentami zostają niczym niewyróżniający się synowie byłych prezydentów, gubernatorami amerykańskich stanów - byli zapaśnicy i aktorzy znani ze swej muskulatury, można spokojnie uznać, iż nie mamy najgorszego gustu.