Antoni Podolski: sprzeciw Brytyjczyków to gra o wytargowanie pozycji w UE
W każdych negocjacjach ważne jest nie tylko jaka jest treść propozycji, ale także czy ktoś, kto z nią występuje, jest wiarygodny. Czy ta propozycja traktowana jest jako szczera. W przypadku Brytyjczyków jest dużo polityków, którzy interpretują wynik ostatniego szczytu - sprzeciw brytyjski - jako grę pod hasłami reformy Europy, tak naprawdę grę o wytargowanie jak najlepszej pozycji GB w Unii Europejskiej - powiedział Antoni Podolski, dyrektor Programowy Centrum Stosunków Międzynarodowych, w audycji "Salon polityczny Trójki".
01.07.2005 | aktual.: 01.07.2005 12:07
Jolanta Pieńkowska: Dziś Wielka Brytania obejmuje przewodnictwo w Unii Europejskiej. Europa nie kryje, że obawia się tej prezydencji. Czego powinniśmy się bać najbardziej?
Antoni Podolski: Bać się to jest może za duże słowo. Raczej powiedziałbym, że nie powinniśmy wiązać zbyt rozbudowanych nadziei z tą prezydencją, szczególnie nadziei na kompromis w sprawie budżetu. I także nadziei na szybkie ziszczenie się zamierzeń, które artykułował premier Blair i inni politycy brytyjscy dotyczących samej struktury budżetu - czyli tak naprawdę samej istoty istnienia Unii, samych zasad, które dotąd przez kilkadziesiąt lat w niej dominowały wg tej konstrukcji, którą Francuzi, Niemcy i państwa Beneluxu zbudowały kilkadziesiąt lat temu.
Jolanta Pieńkowska: To znaczy politycy brytyjscy - panowie Blair i i Straw - chcą kompromisu, że chcą zbudowania tego budżetu, że chcą reformy Unii?
Antoni Podolski: Myślę, że jak w każdych negocjacjach oni by na pewno chcieli zakończyć swoją prezydencję sukcesem, natomiast jak w każdych negocjacjach jest pytanie jak tę propozycję przyjmują partnerzy tychże negocjacji i czy na ile obie te strony są gotowe do ustąpienia ze swoich stanowisk.
Jolanta Pieńkowska: No dwa tygodnie temu Brytyjczycy pokazali, że nie są gotowi.
Antoni Podolski: Więc właśnie powstaje pytanie dlaczego dwa tygodnie później, czy dwa miesiące później ktoś miał ustąpić. Jest jeszcze dodatkowy problem, że GB, która ma ten kompromis zorganizować czy do niego doprowadzić jest jednocześnie główną stroną sporu, który miałby tymże kompromisem się zakończyć. Więc znowu jak w każdych negocjacjach jest to dość trudne być w dwóch rolach. Skoro ta rola doprowadzenia do kompromisu nie udała się neutralnemu Luksemburgowi to pytanie czy uda się będącej bardzo wyrazistą stroną w tym konflikcie o przyszły kształt tworzenia finansów europejskich GB. Ona oczywiście jest wspierana przez inne państwa, ale ona jest liderem tej strony, która kwestionuje dotychczasowe zasady tworzenia budżetu.
Jolanta Pieńkowska: Paradoksem jest to, że kraj, który jest najbardziej antyeuropejski będzie decydował o finansach zjednoczonej Europy.
Antoni Podolski: To jest właśnie problem, z którym Brytyjczycy tez się będą musieli zmierzyć. Nawet nie tyle to czy oni realnie czy nie są antyeuropejscy. To jest kwestia badań społecznych i stosunku do Europy.
Jolanta Pieńkowska: Zawsze z pogardą mówili o kontynencie.
Antoni Podolski: Można powiedzieć, że Francja odrzucając referendum jakby dobiła do poziomu akceptacji Unii Europejskiej Wielkiej Brytanii czy Holandii. Więc w tej chwili mozna powiedzieć, że może mieszczą się w jakiejś średniej. Natomiast ważne jest to o czym pani wspomniała, że jest takie przekonanie - słuszne lub nie - że przez kilkadziesiąt lat Brytyjczycy wyrobili sobie opinię społeczeństwa najbardziej eurosceptycznego w Europie. Więc znowu jak w każdych negocjacjach i w każdych propozycjach zmian reformy ważne jest nie tylko jaka jest treść propozycji, ale także czy ktoś kto z nią występuje jest wiarygodny. Czy uważany jest za partnera. Czy ta propozycja traktowana jest jako szczera. W przypadku Brytyjczyków oczywiście jest dużo polityków, obserwatorów w Europie, którzy interpretują wynik ostatniego szczytu - sprzeciw brytyjski tak naprawdę jako grę pod hasłami reformy Europy, tak naprawdę grę o wytargowanie jak najlepszej pozycji GB w Unii Europejskiej.
Przeczytaj cały wywiad