Antoni Macierewicz zawiadomił prokuraturę ws. zakłóceń posiedzenia zespołu
Szef parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS) zawiadomił prokuratora generalnego o popełnieniu przestępstwa przez osoby, które zakłóciły w prace zespołu, przez "systematyczne blokowanie łączności między sejmem a ekspertami". "Działanie to nosiło znamiona przygotowanego i profesjonalnego ataku na działalność instytucji sejmu i wskazuje, że istnieje możliwość sparaliżowania prac sejmu" - napisał Macierewicz.
- Mam nadzieję, że działanie pana prokuratora Andrzeja Seremeta doprowadzi do tego, iż nie tylko odpowiedzialni za to zostaną zidentyfikowani i ukarani, ale przede wszystkim, że zostaną wprowadzone takie zabezpieczenia, które pozwolą instytucjom sejmu pracować w pełni swobodnie" - powiedział Macierewicz.
"To był atak"
W uzasadnieniu zawiadomienia Macierewicz podkreślił, że podczas prac zespołu eksperci mieszkający m.in. w Kanadzie i USA często przedstawiają swoje prace za pośrednictwem łącz internetowych udostępnianych przez sejm. Jak zaznaczył, podczas ostatniego posiedzenia zespołu już w trakcie pierwszej prezentacji jednego z ekspertów "nastąpił atak blokujący łączność i uniemożliwiający prezentację". Atak ten - podkreślił Macierewicz - trwał następne 45 minut.
"Działanie to nosiło znamiona przygotowanego i profesjonalnego ataku na działalność instytucji sejmu i wskazuje, że istnieje możliwość sparaliżowania prac sejmu" - napisał Macierewicz.
Podczas posiedzenia zespołu prezentacja dr. Bogdana Gajewskiego z Międzynarodowego Towarzystwa Badania Wypadków Lotniczych, który łączył się z Warszawą przez Skype'a, była przerywana przez innych użytkowników komunikatora, a komunikaty o przychodzących połączeniach zasłaniały obraz. Pojawiły się także problemy z dźwiękiem.
Poseł PiS odniósł się też do jednego z niepublikowanych wcześniej zdjęć ze Smoleńska, które w tym tygodniu pokazał zespół smoleński przy KPRM. Chodzi o fotografię brzozy, w którą uderzył samolot. Pokazano m.in. metalowe elementy samolotu wbite w drzewo i resztki poszycia Tu-154M wiszące na gałęziach. Macierewicz powiedział, że to zdjęcie jest mu znane, jednak jego zdaniem może ono świadczyć o tym, że doszło do eksplozji, a nie o tym, że skrzydło samolotu uderzyło w to drzewo.
Macierewicz: oni ośmieszają Polskę
- Te pędzące odłamki skrzydła z prędkością 270 km/h zawieszają się na tej brzozie? Na tych gałęziach? Jeśli ktoś mnie chce przekonać, że coś takiego jest możliwe, to naprawdę jest twórcą zupełnie nowej fizyki - powiedział. - Panie premierze, proszę zmienić doradców, bo oni nawet już nie ośmieszają siebie, nie ośmieszają nawet pana, oni Polskę ośmieszają - dodał.
Według Macierewicza, "jeżeli kilkadziesiąt metrów wcześniej, dużo wyżej, doszło do eksplozji i poszczególne fragmenty tego samolotu, w tym skrzydła rozpadały się wytracając prędkość (...), to jest możliwe, że taki mały kawałek spadając doleciał i zawisnął wśród gałęzi, to jest możliwe".
Poseł PiS przekonywał też, że analiza dr. Gajewskiego wskazuje, że w przypadku katastrofy smoleńskiej "mamy do czynienia z nieomal podręcznikowym nagromadzeniem tych cech, które obligują do podjęcia badań z punktu widzenia spowodowania tragedii przez eksplozję, ale tego nie zrobiono".
Gajewski zaprezentował wytyczne ICAO (Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego), na podstawie których powinny być wyjaśniane i badane przyczyny katastrof lotniczych na świecie. Według niego zarówno raport MAK, jak i komisji Jerzego Millera nie spełniają podstawowych wymogów ICAO i znacząco odbiegają od dokumentów, które opisują przyczyny innych znanych katastrof lotniczych.
Wstępna hipoteza zespołu Macierewicza mówi o tym, że przyczyną katastrofy Tu-154M był łańcuch wydarzeń "zapoczątkowany przejęciem naprowadzania samolotu przez ośrodek decyzyjny w Moskwie", a o katastrofie "przesądziła eksplozja w trakcie odejścia maszyny na drugi krąg".