Antoni Macierewicz o śmierci Remigiusza M., technika Jaka-40
- Mamy wrażenie jakby zacieśniała się pętla nad wszystkimi osobami mogącymi zrelacjonować co się naprawdę wydarzyło w Smoleńsku – mówi portalowi Niezależna.pl poseł Antoni Macierewicz, przewodniczący parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej.
- Śmierć chorążego Remigiusza M. to naprawdę wstrząsająca informacja - powiedział Macierewicz składając kondolencje rodzinie zmarłego.
Przypomniał, że chorąży był jednym z dwóch kluczowych świadków. - Dzisiaj tylko porucznik Artur Wosztyl może to (zeznania - przyp. red.) jeszcze potwierdzić - mówi przewodniczący parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej. Dodaje, że Wosztyn powinien zostać objęty programem ochrony świadków.
- Najważniejsze jest jednak podjęcie działań o umiędzynarodowienie śledztwa, bo nie będzie można wtedy ukrywać dowodów i mataczyć. Dzisiaj musimy mieć bowiem świadomość, że chodzi o zbrodnię. Mamy pełne prawo i obowiązek podejrzewać, że doszło do zbrodni smoleńskiej. I świadkowie, którzy mogą pomóc w jej wyjaśnieniu muszą być szczególnie chronieni - uważa.
Zdaniem Macierewicza "prokurator generalny musi objąć osobisty nadzór nad śledztwem ws. śmierci chorążego.
Śmierć świadka ws. katastrofy smoleńskiej
Zwłoki 42-letniego Remigiusza M. odnalazła w sobotę ok. 23.30 jego żona w piwnicy w bloku w Piasecznie, w którym mieszkali. Według Dariusza Ślepokury, rzecznika prokuratury okręgowej w Warszawie, okoliczności zdarzenia wskazują na samobójstwo.
Chorąży Remigiusz M. był już na emeryturze. W śledztwie w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154M był przesłuchiwany jako świadek. M. w wywiadach dla mediów twierdził, że kontroler z wieży w Smoleńsku zezwolił załodze prezydenckiego samolotu na zejście do wysokości 50 m. Z opublikowanego stenogramu wynika, że kontroler miał zezwolić na zejście do 100 metrów.
Twierdził, że już po wylądowaniu Jaka-40, pozostając w kabinie, słyszał przez radio rozmowę między załogą Tu-154M i kontrolerem i słyszał wyraźnie, że kontroler miał zezwolić na zejście do "wysokości decyzji" 50 m, na której załoga miała zdecydować, czy wyląduje. Według M. również załoga Jak-a dostała zgodę na zejście do 50 m. Jak-40 wylądował w trudnych warunkach, około godziny przed katastrofą prezydenckiego samolotu. Na jego pokładzie było kilkunastu dziennikarzy mających relacjonować uroczystości rocznicowe w Katyniu.