Anomalii i katastrof będzie coraz więcej!
Naukowcy z Australii zasiali niepokój
Wielkie zagrożenie dla Ziemi
Jeżeli temperatury na kuli ziemskiej wciąż będą się podnosić, a trudno przecież spodziewać się prędkiej zmiany tego trendu, niebawem możemy mieć do czynienia z regularnie występującymi, ekstremalnymi formami pogody. Australijscy naukowcy ustalili, że anomalie klimatyczne "El Nino" i "La Nina" będą pojawiać się coraz częściej i będą coraz silniejsze.
Według ustaleń naukowców z CSIRO Marine and Atmospheric Research (pol. Instytutu Badań Morskich i Atmosferycznych CSIRO, czyli australijskiego rządowego instytutu badawczego) świat czekają coraz większe problemy klimatyczne. Naukowcy z Australii opublikowali wyniki swoich badań w czasopiśmie "Nature Climate Change".
(rt)
Masz ciekawe fotografie?
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem ważnego zdarzenia? Poinformuj Internautów o tym, co dzieje się w Polsce, na świecie, w Twojej okolicy!
Zobacz więcej w serwisie pogoda.
Anomalie staną się normą
Według wyników badań uczonych z Antypodów najbardziej zagrożone będą Stany Zjednoczone, gdzie wzrośnie liczba i natężenie fatalnych w skutkach susz. Tymczasem na zachodnim Pacyfiku możliwe będą lokalne podtopienia. Skutkiem zmian klimatycznych dla większości świata będzie natomiast intensyfikacja anomalii "El Nino" i "La Nina", zarówno pod względem częstotliwości ich występowania, jak i ich siły.
Aktualnie "La Nina" występuje średnio co 23 lata, jednakże ze względu na ocieplenie klimatu za kilkadziesiąt lat anomalia zacznie pojawiać się co około 13 lat. Przeciwne zjawisko, czyli "El Nino", będzie pojawiać się co 10 lat, a nie, jak obecnie, co 20. W XXII wieku może dojść do sytuacji, w której większość lat będzie przynosić jedną lub drugą anomalię, w dodatku w nieznanej obecnie, ekstremalnej i skrajnie groźnej formie.
Zobacz więcej w serwisie pogoda.
"Chłopczyk"
"El Nino" oznacza w języku hiszpańskim tyle co "chłopczyk", a "La Nina", to "dziewczynka". Owe nazwy mogą brzmieć niewinnie, ale za nimi kryją się naprawdę poważne zjawiska meteorologiczne. Na czym polegają?
W przypadku "El Nino" wszystko zaczyna się u zachodnich wybrzeży Ameryki Południowej, gdzie przestają wiać wschodnie ciepłe wiatry, zwane pasatami. Powoduje to zahamowanie zjawiska "upwellingu", czyli pompowania się zimnych wód z dna oceanu ku górze. Zmienia to kierunek przepływu prądów morskich, które przemieszczają się z Oceanii ku Ameryce Południowej.
Potem następuje efekt domina. Jedne masy powietrza wpływają na drugie, w związku z czym pogoda przez cały sezon zaczyna się zmieniać na całym świecie. Największy wpływ "El Nino" posiada zimą na Kanadę i południowo-wschodnią Azję, gdzie robi się nadzwyczaj ciepło. Zimno jest natomiast na południu Stanów Zjednoczonych, gdzie zwykle temperatury nawet o tej porze roku są dość wysokie.
Zobacz więcej w serwisie pogoda.
"Dziewczynka"
W przypadku "La Nina" mowa o zjawisku praktycznie odwrotnym wobec "El Nino". "Dziewczynka" oznacza silniejsze niż zwykle wiatry pasatowe na Pacyfiku. Dochodzi do spiętrzenia oceanu na zachodzie Oceanu Spokojnego i przemieszczania się wilgotności na zachód. Ze względu na wysoką temperaturę powietrza w zachodniej części Oceanu Spokojnego, dochodzi do swoistego "zderzenia" mas, które prowadzi do powstawania cyklonów tropikalnych oraz zjawisk burzowych.
"La Nina" prowadzi do wzrostu mocy deszczy monsunowych w Indiach oraz silnych opadów na Antypodach, a także na południu Afryki. Tymczasem w Ameryce Północnej dochodzi do przemieszczenia się prądu strumieniowego (ang. jet stream) w stronę południową, co zwiastuje tam mroźniejsze niż zwykle zimy. W Europie skutek jest dość zbliżony, dotyczy jednak przede wszystkim końcówki zimy, która jest krótsza niż zwykle na północy kontynentu, a dłuższa na jego południu.
Zobacz więcej w serwisie pogoda.
Skutek globalnego ocieplenia
Badanie zostało przeprowadzone za pomocą aparatury zamontowanej w wielu miejscach świata, m.in. w Australii, w Chinach, w Peru, a także w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii. Badacze przyjęli założenie, że nie wszystkie ekstremalne zjawiska pogodowe można przypisać globalnemu ociepleniu, jednakże wykryto znaczącą korelację pomiędzy liczbą podobnych incydentów, a wzrostem temperatury na Ziemi. Anomalie "El Nino" i "La Nina" są tylko jednym ze skutków globalnego ocieplenia.
Zobacz więcej w serwisie pogoda.
Ostrzeżenie z 1997 i 1998 roku
Pierwszą próbkę tego, co może nas czekać w przyszłości dało silne "El Nino" z przełomu lat 1997/98. Anomalia sprzed niespełna 20 lat przyniosła niezwykle silny sezon huraganów na Pacyfiku. Zginęły setki ludzi, a straty liczono w milionach dolarów. W 1998 roku pojawiła się "La Nina", która spowodowała najsilniejszy sezon huraganów na Atlantyku od 200 lat. To wówczas rozszalał się dramatyczny huragan Mitch, który zabił 11 tysięcy osób, a drugie tyle uznano za zaginionych.
Jeżeli podobnych wydarzeń pogodowych ma być na świecie coraz więcej, a ich siła ma być coraz większa, to rzeczywiście mamy powody do obaw.
(rt)
Zobacz więcej w serwisie pogoda.