PolskaAngielski niewiele pomoże turyście w polskim mieście

Angielski niewiele pomoże turyście w polskim mieście

Wrocławianie są na bakier z językami obcymi. Po angielsku dogadamy się tylko w centrum - pisze dziennikarka "Gazety Wrocławskiej", która osobiście sprawdziła, jak obcokrajowiec poradzi sobie stolicy Dolnego Śląska. A jak wygląda to w innych miastach?

Angielski niewiele pomoże turyście w polskim mieście
Źródło zdjęć: © Polska Gazeta Wrocławska

27.09.2008 | aktual.: 27.09.2008 11:43

Co czuje obcokrajowiec, gdy wysiada na wrocławskim dworcu? Czy może bez problemu kupić bilet na następny pociąg? Czy taksówkarz rzeczywiście dowiezie go najprostszą drogą do hotelu? Wrocław, promujący się jako miasto spotkań, często odstrasza cudzoziemców, zamiast ich przyciągać.

Potwierdza to Sebastien Morhan z Francji, który w stolicy Dolnego Śląska pracuje w firmie informatycznej. Trudno się tu dogadać po angielsku, szczególnie ze starszymi ludźmi. Ale nawet w jednym z dużych, znanych supermarketów, pracownicy nie byli mi w stanie odpowiedzieć, gdzie mogę kupić francuską bagietkę - opowiada.

Cudzoziemcy są zachwyceni tylko ścisłym wrocławskim centrum. W Rynku stoją wielkie tablice informacyjne i plany miasta z legendą po angielsku. Ale wystarczy przejść kilkaset metrów dalej - choćby w stronę Dworca Głównego, by znaleźć się w innym Wrocławiu - miejscu, które nie jest już miastem spotkań.

Paweł Romaszkan z Biura Promocji Miasta przyznaje: Dużo jeszcze przed nami. W przyszłym roku planujemy wprowadzić bilet turystyczny. Uprawniałby do przejazdów autobusami i tramwajami, a jednocześnie byłby biletem wstępu do muzeów.Ale jednocześnie Romaszkan uważa, że kursy angielskiego są kierowcom miejskich autobusów niepotrzebne.

Innego zdania jest Wojciech Fedyk, dyrektor Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej. Kierowcy, którzy jeżdżą w okolicach dworca i lotniska, powinni znać choć podstawy języka - twierdzi. Także strażnicy miejscy powinni przejść szkolenia językowe- podsumowuje. Ale na kurs angielskiego nie pójdą szybko ani kierowcy, ani strażnicy miejscy, ani też pracownicy kas na Dworcu Głównym. Andrzej Piech, zastępca dyrektora ds. handlowych PKP Przewozy Regionalne tłumaczy, że nie ma na to pieniędzy.

Tymczasem Karolina Flak z wrocławskiej szkoły językowej International House sugeruje: Wystarczą dwa semestry nauki angielskiego, by swobodnie dogadywać się w tym języku z zagranicznym gościem. Taki kurs kosztuje około dwóch tysięcy złotych.

Przemierzyłam Wrocław, mówiąc tylko po angielsku

- Dworzec PKP i PKS

Informacji dla turystów zagranicznych - brak. W punkcie obsługi podróżnych pani bezradnie rozkłada ręce i na migi pokazuje, że powinnam udać się do Centrum Obsługi Klienta Intercity. Posłusznie idę więc do pomieszczenia obok. Gdy pytam po angielsku, gdzie jest Rynek, nikt nie jest mi w stanie odpowiedzieć. Gdybym ja tylko wiedziała, co to jest market square - mówi jedna pracownica informacji do drugiej.

- Komunikacja

W tramwaju, gdy chcę kupić bilet, motorniczy nawet nie otwiera drzwi do swojej kabiny. Spotkany w Rynku strażnik miejski nie wie, ile kosztuje bilet i gdzie jest najbliższy automat, ale prowadzi mnie do kiosku i na migi pomaga kupić kartę miejską. Taksówkarze, zapytani o cenę kursu z Dworca Głównego na pl. Dominikański, pokazują cenę na migi - 30 zł. Polak za taką trasę płaci dwa razy mniej. Własnym autem też łatwo nie będzie. W parkomacie po angielsku za parking nie zapłacę.

- Hotele

W Savoyu recepcjonistka nawet nie udaje, że cieszy się z mojego przyjścia. Zapytana o pokój, odpowiada tylko "Reservation?". Rezerwacji nie mam, więc odchodzę z kwitkiem. Na "Have a nice day" niestety nie mogę liczyć.

- Gastronomia

Tu Wrocław zasługuje na piątkę. Dość drogie wrocławskie restauracje w Rynku serwują nie tylko pyszne jedzenie z różnych zakątków świata. Ich wielkim atutem jest przede wszystkim obsługa. Zamawiać możemy i po polsku, i po angielsku, i po niemiecku. W tańszych barach przy ul. Kuźniczej - np. w naleśnikarni French Connections, rozmowa z obsługą to prawdziwa przyjemność, a menu dostępne jest w 3 językach. Językowych nieporozumień nie będzie też raczej w kawiarniach i pubach.

- Bezpieczeństwo

Większość policjantów i strażników miejskich po angielsku mówi słabo. Nie znają podstawowych pojęć i zwrotów, takich jak "skrzyżowanie", "następne światła", "przecznica" , "idź prosto" czy "skręć w lewo". Z mundurowymi zazwyczaj porozumiewam się na migi - pokazują mi, jak mam iść, a ja rysuję trasę w zeszycie, od czasu do czasu potakując, by upewnić się, czy dobrze rozumiem. Dzięki temu uczę się kilku zwrotów po polsku.

Małgorzata Kaczmar

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)