Anestozjolodzy mówią dość!
Jeśli do poniedziałku anestezjolodzy z
gryfickiego szpitala nie otrzymają zaległych pensji, nie podpiszą
umów na znieczulanie do planowych zabiegów - pisze "Głos Szczeciński".
05.03.2004 | aktual.: 05.03.2004 08:07
"Ktoś musi zacząć, padło na nas, bowiem w stosunku do naszej grupy są największe zaległości finansowe" - mówi dr Zygmunt Czarnecki, ordynator oddziału Intensywnej Opieki Medycznej w gryfickim szpitalu.
Anestezjolodzy, podobnie jak lekarze z innych oddziałów oraz pracownicy personelu wyższego i części średniego od kilku miesięcy nie otrzymują wynagrodzeń. Będą więc stawali jedynie do zabiegów ratujących życie, ponadto, jak mówią spróbują szukać innych, alternatywnych źródeł zarobkowania.
"W rejonie są inne miejsca, gdzie można wykonywać pracę, za którą jest wynagrodzenie" - mówi dr Czarnecki. Ostatnie pieniądze, jakie trafiły na konta lekarzy to zaliczka za grudzień.
"Zaciskaliśmy pasa, wykonywaliśmy usługi w ramach bardzo odchudzonej umowy, byliśmy przekonani, że fundusz będzie realizował finansowe zobowiązania"- mówi dr Czarnecki. Tymczasem, jak twierdzi Andrzej Gorzka, zastępca dyrektora szpitala dopiero pod koniec lutego wpłynęły pieniądze za usługi wykonane w ramach kontraktów w listopadzie ubiegłego roku, zaś za styczeń, ze spodziewanych 2,2 mln na konto szpitala wypłynęło tylko 500 tys. złotych i to dopiero przed paroma dniami.
"Pieniędzy nie otrzymują wszyscy, nie tylko anestezjolodzy, ale i inni lekarze i oraz pielęgniarki, dlatego też nie widzę powodu, żeby robić taki lament lub traktować tę grupę, w jakiś szczególny sposób"- dodaje Andrzej Gorzka.
Doktor Czarnecki uważa, że dalsze świadczenie usług, za które nie będzie wynagrodzeń nie ma najmniejszego sensu. "Mało, że się nam nie płaci, to jeszcze stara się utrzymać przekonanie, że tak ma być" - dodaje.(PAP)