Andrzej Zybertowicz: Jarosław Kaczyński wraca i przechodzi do ataku
Czy prezes PiS podniesie się po kolejnym ciosie, jaki zgotował mu los? Czy śmierć ukochanej mamy spowoduje całkowite załamanie, czy wręcz przeciwnie – prezes zatraci się w pracy na rzecz kraju? O tym, co czeka Jarosława Kaczyńskiego rozmawiamy z prof. Andrzejem Zybertowiczem, byłym doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
01.02.2013 | aktual.: 01.02.2013 11:06
Jak widzi pan przyszłość Prawa i Sprawiedliwości oraz prezesa Jarosława Kaczyńskiego?
- Patrząc na nieudolność Platformy, na korupcyjne technologie rządzenia PO, na napięcia, jakie ostatnio ujawniły się w tej partii, widzę, że przyszłość PiS rysuje się znacznie lepiej niż można byłoby się spodziewać tego po wyborach parlamentarnych roku 2011. Wszystko wskazuje na to, że będzie następowało przesuwanie się – prawdopodobnie niezbyt szybko – sympatii wyborców do takiego poziomu, przy którym Prawo i Sprawiedliwość nie tylko wygra wybory, ale uzyska wynik umożliwiający samodzielne rządzenie.
Jarosław Kaczyński, który prywatnie przeżywa trudne chwile, w najnowszym wystąpieniu politycznym skupił się na sprawach gospodarczych. Nie wchodził głębiej w inne kwestie – choćby szeroko komentowanych związków partnerskich i kłótni posłów w tej sprawie. Czy skupienie się na gospodarce będzie tą droga, która podąży PiS pod wodzą prezesa Kaczyńskiego?
- To, co widzieliśmy na konferencji, a następnie komentarz Jakuba Sobieniowskiego z TVN24, pokazało pole gry. Media sympatyzujące z Platformą będą chciały, żeby w debacie publicznej dominowało bicie piany. To znaczy, roztrząsanie, kto kogo obraził i czyich posłów należy surowiej potępiać. Natomiast Prawo i Sprawiedliwość wyciągnęło wnioski ze swoich wcześniejszych i oświadczyło: „Dyskutujmy o tym, co jest podstawowe dla milionów Polaków”. A tu kluczowe jest, czy rząd stosuje rozwiązania instytucjonalne chroniące Polaków przed ubóstwem. Jeśli PiS konsekwentnie będzie pokazywał alternatywę dla rządu PO, czyli konkretne rozwiązania instytucjonalne i nie będzie się wikłał w jałowe spory, a z drugiej strony, ktoś zakomunikuje posłance, prof. Krystynie Pawłowicz, że warto subtelniej wyrażać swoje poglądy – to widzę duże szanse odzyskania władzy i powrotu do projektu reformowania kraju.
Jaka pańskim zdaniem będzie droga PiS do odzyskania władzy? Czy wewnętrzne problemy Platformy o tym zadecydują, czy też kroki takie jak ten z konstruktywnym wotum nieufności? Czy czekają nas przedterminowe wybory, czy jednak Platforma dotrwa do końca kadencji?
- Przesądzić mogą ogólne trendy gospodarcze. Fachowcy mówią, że wykresy efektywności polskiej gospodarki i gospodarki niemieckiej prawie dokładnie są odwzorowane, z tym, że z półrocznym przesunięciem. To, jak Niemcy będą radzili sobie z mechanizmami kryzysowymi, będzie miało swoje odbicie w Polsce. Gdy podstawowe potrzeby ludzi są zaspokojone, przyzwolenie na błędy polityków jest większe. Polacy od czasów PRL-u przyzwyczaili się, że koleje i służba zdrowia kiepsko działają, ale w tym czasie w mieszkaniach przybywało nowych mebli, telewizorów, kupowano samochody. Jeśli się okaże, że nie tylko relatywnie wysokie oczekiwania konsumpcyjne nie będą dalej zaspokajane, ale w dodatku rośnie liczba osób, które nie są już w stanie ocalić swojego poziomu życia, a PiS nie da się sprowokować do potyczek słownych, to notowania tej partii najpierw przekroczą poziom z jesieni zeszłego roku, a następnie dalej pójdą w górę.
Co zrobi premier Donald Tusk, jeśli dojdzie do takich trwałych zmian na korzyść PiS w sondażach? Co się stanie z Platformą?
- To zależy jak zareagują oligarchowie powiązani z różnymi środowiskami w Platformie. Gdyby się okazało, że Tusk będzie tak mało kreatywny, jak w ostatnich latach, to może nastąpić przesunięcie sympatii oligarchów w stronę PiS, żeby - zanim dojdzie do konwulsji społecznych - nastąpiło płynne przejęcie władzy na zasadzie jakiegoś cichego porozumienia. Takiego typu naciski mogą spowodować, że któreś jakieś konstruktywne wotum nieufności zostanie przyjęte przez parlamentarzystów.
Teraz będziemy mieć pierwszy wniosek o konstruktywne wotum nieufności z kandydaturą prof. Piotra Glińskiego na premiera. Jak rozumiem, przewiduje pan, że ten wniosek jeszcze się nie powiedzie.
- Ten wniosek da każdemu posłowi okazję do przemyślenia jego roli w parlamencie i w polityce w ogóle. Ale na razie to wstępna faza wyciągania ręki ponad podziałami.
Czy pańskim zdaniem prezes Jarosław Kaczyński mimo osobistych nieszczęść – ostatnio dotknęła go śmierć mamy – będzie w stanie udźwignąć kierowanie partią i walczyć o zwycięstwo PiS?
- Obserwując go na konferencji prasowej, pierwszej po śmierci mamy, mam wrażenie, że potwierdził tezę, że jest najdzielniejszym człowiekiem w polskiej polityce. Kiedyś zauważono, że Donald Tusk wymiękłby po krytykach medialnych tylko w 5 proc. przypominających to, co od lat spotyka Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli weźmiemy także pod uwagę śmierć brata w katastrofie smoleńskiej i stratę wielu przyjaciół, wybitnych postaci jego partii, a teraz odejście mamy, to myślę, że nie ma dzielniejszej osoby w polskiej polityce. W dobrych warunkach gospodarczych wyborcy zadowolą się miękkim Tuskiem. Ale jeśli zrozumieją, że sytuacja w Polsce jest naprawdę trudna, to ich instynkt, normalny instynkt przetrwania, skieruje ich sympatie w stronę Kaczyńskiego. Bo przy wszystkich słabościach to jest człowiek, który ma charakterologiczny potencjał męża stanu.