Andrzej Seremet punkt po punkcie obala tezy II Konferencji Smoleńskiej.
Andrzej Seremet w Radiu ZET punkt po punkcie odpowiadał na tezy postawione przez ekspertów Antoniego Macierewicza w czasie II Konferencji Smoleńskiej. – Wyrażam żal i pretensję. Kiedy powoływano zespół, zakładaliśmy z dobrą wolą, że ten zespół będzie chciał współpracować i być może znajdzie jakieś materiały, do których prokuratorzy nie docierają i przyczyni się do wyjaśnienia prawdy. Dziś mogę stwierdzić, że zespół się skoncentrował na podważaniu tego, co ustala prokuratura – zarzucił Macierewiczowi i jego ludziom prokurator generalny.
Podkreślił, że prokuratura kierowała do ekspertów zespołu parlamentarnego wiele monitów. – Jedyne co otrzymaliśmy, to była płytka z wystąpieniem prof. Nowaczyka na jednym ze spotkań. To wszystko – stwierdził Seremet.
- Prokuratura nie zamierza się wdawać w tę bijatykę. Prokuratura jest od tego, żeby prowadzić rzetelnie postępowanie, badać i gromadzić dowody oraz informować społeczeństwo. Mam wrażenie, że za tym wszystkim toczy się gra polityczna, w którą prokuratura nie zamierza wchodzić – dodał, komentując tezy ekspertów.
Odnosząc się do tezy o wybuchu powiedział, że „prokuratura jest u kresu badań, które mogą coś wnieść do tego wątku”. – Prokuratorzy poddają jeszcze badaniom fragmenty foteli. Nie widzimy tu możliwości inicjatywy dowodowej, która mogłaby ten wątek poszerzyć. Nic nie potwierdza zamachu, a wzdragam się przed powiedzeniem: „nie było zamachu”, bo to jest konstatacja, którą może zawrzeć prokurator w końcowym orzeczeniu – wyjaśnił.
Nie było brzozy. Seremet czyta zeznania świadków: „Zahaczył lewym skrzydłem o pień brzozy”, „od samolotu oddzielił się duży fragment; skrzydło”
W odpowiedzi na tezy prof. Ciszewskiego, który na podstawie zdjęć satelitarnych twierdził, że brzoza została złamana przed 5 kwietnia, prokurator odczytał zeznania dwóch świadków.
Z zeznań świadka Bodina: "Zobaczyłem nisko lecący samolot, w linii równoległej do ziemi, na wysokości mniejszej aniżeli 10 metrów. Następnie zobaczyłem jak ten samolot, według mnie lewym skrzydłem, zahaczył o pień drzewa, brzozy. Ta brzoza rośnie na niewielkim wzniesieniu. Pierwszy raz widziałem tak bardzo nisko lecący samolot. Według mnie ta brzoza miała wysokość ok. 15 metrów, a skrzydło samolotu zahaczyło o pień drzewa na wysokości 8-7 metrów. Na skutek uderzenia skrzydłem o drzewo jego pień został ścięty na dwie części. Górna część drzewa spadła w kierunku północnym".
Z zeznań drugiego ze świadków, który jak podkreślił prokurator Seremet również był bezpośrednim obserwatorem, a w dniu katastrofy jechał samochodem: "Wysiadłem popatrzeć i zobaczyłem, że z tyłu, za mną, nieco bardziej w lewo, mniej więcej 300 metrów ode mnie, na bardzo niskiej wysokości leci samolot pasażerski. Silnik samochodu według mnie pracował normalnie, miałem wrażenie, że samolot zmniejsza prędkość. Następnie zobaczyłem, że lewym skrzydłem samolot uderzył o pień dużego drzewa, które rośnie na ul. Gubenko na zakręcie do spółdzielni garaży. Po tym, jak samolot lewym skrzydłem zderzył się z drzewem, silniki zaczęły pracować trzy razy głośniej, słychać było głośny warkot turbin. Wydawało mi się, że samolot próbuje nabrać wysokości. Od uderzenia w pień drzewa od skrzydła oderwały się fragmenty poszycia samolotu, a następnie, po krótkim czasie, zobaczyłem, że od samolotu oddzielił się duży fragment, jak zrozumiałem, skrzydło. Następnie samolot próbował nabrać wysokości, zaczęło go przekręcać prawym
skrzydłem do góry, czyli w kierunku przeciwnym ruchowi wskazówek zegara. W trakcie swojego lotu samolot nadal zawadzał o wierzchołki znajdujących się z przodu drzew, czyli nadal tracił wysokość".
Dodał, że prokuratura dysponuje zdjęciami satelitarnymi z „piątego, dziesiątego i dwunastego kwietnia”. Nie chciał powiedzieć, skąd prokuratura ma te zdjęcia, ale podkreślił, że opinia biegłych sporządzona na postawie zdjęć, że „brzoza była złamana, a wcześniej, 5 kwietnia, rosła tam w całej krasie i wysokości”.
Nie było brzozy. Seremet: „W skrzydle samolotu jest drzewo, w drzewie są fragmenty samolotu. To drzewo i ten samolot? Badania do końca roku”
- W skrzydle samolotu są fragmenty drzewa, a w drzewie są fragmenty, jak przypuszczamy, samolotu – dodał prokurator Seremet. – Odpowiedź definitywną, czy w drzewie są fragmentu skrzydła tego samolotu i czy w skrzydle są fragmenty tego właśnie drzewa otrzymamy po zakończeniu badań prowadzonych w Centralnym Laboratorium Kryminalistyki. Z końcem roku te wyniki będą znane i mam nadzieję, że przesądzą ten spór.
- Minęło trzy i pół roku państwo nie zbadali, co jest w tym drzewie? Nie można stwierdzić, czy to fragmenty tego samolotu? – zapytała Monika Olejnik.
- Prokuratorzy mają określony harmonogram działań. W tym zakresie biegli w ten sposób ustawili czynności – odpowiedział Seremet. – To nie jest jedyna czynność, którą zajmuje się prokuratura. To jeden z wątków, które prokuratura bada - dodał.
Urządzenia wojskowe zamiast śniegu. Seremet: „Tam była masa ludzi. Nie rozumiem jak można głosić takie tezy”
Monika Olejnik zapytała również o tezę prof. Cieszewskiego, który powiedział, że białe plamy na zdjęciach nie były śniegiem, ale ukrytymi urządzeniami wojskowymi. – Rozmawiałem o tym z prokuratorami, którzy byli obecni na miejscu. Jeden z nich powiedział, że to były płaty śniegu i że może pokazać buty, które wtedy zamoczył, brodząc w tych płatach śniegu - odpowiedział Seremet.
- Przecież tam byli również dziennikarze. Tam była masa ludzi. Nie rozumiem, jak można publicznie, z pełną odpowiedzialnością głosić takie tezy – mówił w Radiu ZET.
Wybuch. Seremet: „Nic! Nawet najmniejszy ślad nie uzasadnia tej tezy”
Skonfrontował się z tezą o wybuchu. – Nic! Najmniejszy ślad nawet nie został stwierdzony w badaniach, który by uzasadniał taką tezę. Przeciwnie, te dowody, które udało się prokuraturze uzyskać i przeprowadzić, tę tezę wykluczają – powiedział prokurator generalny.
Powiedział, że na posiedzeniu Biura Bezpieczeństwa Narodowego podał 10 argumentów przeciwko tezie o wybuchu. – To wyniki badań fizykochemicznych, przeprowadzonych przez stronę rosyjską i polską – powiedział. Badane były ubrania ofiar oraz 260 próbek pobranych przez prokuratorów z wraku Tupolewa. – Żaden materiał wybuchowy. Po prostu nie ma żadnych śladów, które by wskazywały na wybuch – podkreślił prokurator generalny.
- Pod tym kątem badano również ofiary, które wyjęto z grobów. Nie stwierdzono, żeby ich obrażenia miały charakterystykę, która by uzasadniała tę tezę. Przeciwnie: stwierdzono, że ich obrażenia są charakterystyczne dla ofiar typowych katastrof, kiedy samolot uderza w ziemię – dodał. Zaprzeczył również tezie o nadpaleniu szczątków ofiar. – Nic takiego biegli powołani przez prokuratorów nie stwierdzili – stwierdził.
Wrak po wybuchu wyklepano. Seremet: „Wrak badano osiem razy”
- Biegli i prokuratorzy ośmiokrotnie badali ten wrak. Badali szczególnie pod kątem odkształceń, które mogą być charakterystyczne dla określonych zdarzeń: blacha wygięta w tę lub inną stronę. Oni są ekspertami, prokuratorzy na nich polegają. Żaden z nich nie powiedział, żeby cechy charakterystyczne wskazywały, żeby samolot uległ wybuchowi – mówił Seremet.
Dźwięk uderzenia w brzozę. Seremet złośliwie: „Biegli prokuratury nie wydają odgłosów przy okazji badań...”
Kiedy Monika Olejnik zapytała o wystąpienie profesor muzykologii, która dowodziła, że nagranie z Tupolewa jest sfałszowane, prokurator przypomniał, że wcześniej Instytut Ekspertyz Sądowych stwierdził „coś innego, niż komisja Millera, kiedy szło o obecność gen. Błasika” w kokpicie. – Wtedy, rozumiem, taśma nie była sfałszowana? – zapytał.
W odpowiedzi na inne tezy prof. muzykologii pozwolił sobie na złośliwość. – Biegli powołani przez prokuraturę używają znacznie bardziej wyrafinowanych metod niż te, o których usłyszeliśmy. Żaden z biegłych wydawanych przez prokuraturę nie wydaje w czasie badań żadnych odgłosów – uciął Seremet, gość Moniki Olejnik w Radiu ZET.
"Nie ma nagranej rozmowy między braćmi Kaczyńskimi"
- Nie ma nagranej rozmowy pomiędzy oboma braćmi – powiedział Seremet. Chodzi o rozmowę Lecha i Jarosława Kaczyńskich 10 kwietnia 2010 roku, niedługo przed katastrofą samolotu prezydenckiego w Smoleński. - Nie mamy zarejestrowanej tej rozmowy, nie ma nagranej rozmowy – podkreślił.
Treść rozmowy prokuratura poznała dzięki zeznaniom Jarosława Kaczyńskiego. - Mamy informacje czego ta rozmowa dotyczyła. Po prostu kwestii osobistych – stwierdził.
- To, że rozmowa dotyczyła kwestii osobistych prokuratura wie tylko od Jarosława Kaczyńskiego? – zapytała Monika Olejnik.
- Tak – odpowiedział prokurator generalny.
Źródło: Radio ZET