Andrzej Seremet: czuję się zmanipulowany przez redaktora naczelnego Rzeczpospolitej
- Do pewnego stopnia czuję się zmanipulowany przez redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej", w przyszłości będę podchodził do swoich rozmówców z większą dozą nieufności - przyznał prokurator generalny Andrzej Seremet w rozmowie z Radiem Zet na temat jego spotkania z
red. naczelnym "Rzeczpospolitej" Tomaszem Wróblewskim, po którym gazeta zdecydowała się na opublikowanie tekstu o trotylu na wraku tupolewa.
Andrzej Seremet mówił, że podczas rozmowy - o którą poprosił redaktor Wróblewski - powiedział naczelnemu, że może potwierdzić, że podczas oględzin i badań wraku Tu-154M narzędzia pomiarowe wykorzystywane przez biegłych wykazały obecność materiałów wysokoenergetycznych podobnych do materiałów wybuchowych. Podkreślał jednak, żeby z tego powodu nie wyciągać żadnych wniosków.
Seremet mówi też, że prosił o przełożenie publikacji tak, aby do tekstu mogła odnieść się prokuratura. - Nie chciałem wpływać na decyzje redakcji, ale uznałem, że taka publikacja musi być podana z komentarzem prokuratury – mówi Seremet. - Do pewnego stopnia czuję się więc zmanipulowany - dodał Seremet.
Podczas rozmowy prokurator przyznał, że nie wie, gdzie są przechowywane próbki z wraku Tu-154M. - Jutro będę rozmawiać z Rosjanami w tej sprawie - zapewnił.
Tekst "Rzeczpospolitej"
W ubiegłym tygodniu "Rzeczpospolita" podała, że polscy prokuratorzy i biegli, którzy ostatnio badali wrak w Smoleńsku, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych - trotylu i nitrogliceryny. Zaprzeczył temu płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Powołani przez prokuraturę biegli nie stwierdzili obecności na wraku tupolewa trotylu żadnego innego materiału wybuchowego - oświadczył.
Dodał, że szczątki wraku zbadano tzw. spektrometrami ruchliwości jonów pod kątem obecności związków chemicznych mogących stanowić materiały wysokoenergetyczne, w tym wybuchowe; pobrano próbki. - Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych - podkreślił Szeląg. Całościowa opinia polskich biegłych może być gotowa nawet za pół roku.
- To mogły być te składniki, ale nie musiały - oświadczyła redakcja "Rz", zaznaczając: "a jednak nie można wykluczyć materiałów wybuchowych".