Andrzej S.: skłonności pedofilskie to choroba
Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa zamknął przewód sądowy w procesie znanego psychoterapeuty Andrzeja S. Jest on oskarżony między innymi pedofilię i rozpowszechnianie treści pornograficznych oraz molestowanie dwójki dzieci. Grozi mu do dziesięciu lat więzienia.
09.01.2007 11:55
Jeszcze we wtorek strony w procesie oskarżonego o doprowadzanie nieletnich do czynności seksualnych Andrzeja S. wygłoszą przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa mowy końcowe.
Pierwsza głos zabierze prok. Renata Zielińska. Nie chciała ujawnić dziennikarzom, jakie wnioski końcowe sformułuje w swym wystąpieniu. Po niej swoją mowę wygłosi mec. Witold Leśniewski - pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej (jest nią matka jednego z dzieci ustanowionych jako pokrzywdzone w sprawie), a następnie obrońca oskarżonego mec. Andrzej Senejko. Na koniec prawo tzw. ostatniego słowa przysługuje podsądnemu.
Skłonności pedofilskie to choroba, która powinna być leczona; karać należy tych, którzy dopuścili się czynów pedofilnych - to jedna z tez książki napisanej przez psychologa Andrzeja S. w areszcie, gdzie trafił za dokonywanie seksualnych czynności z udziałem nieletnich. Przed sądem na jego procesie zeznawała Wiesława Grochola, redaktor tej książki.
Po zamkniętym dla publiczności przesłuchaniu Grochola mówiła, że treść książki zawierającej trzy nowele o nastolatkach oraz esej o pedofilii, nie ma bezpośredniego związku z postawionymi Andrzejowi S. zarzutami doprowadzenia nieletnich do "innych czynności seksualnych".
Redaktor przyznała jednak, że książka, na którą składają się trzy opowiadania, zawiera opis eksperymentalnej terapii stosowanej przez Andrzeja S. w leczeniu dzieci autystycznych. Występują tam jako rekwizyty wibratory i pieluszki, stosowane przez Andrzeja S. w terapii kilkuletnich dzieci. To jednak - jak twierdzi Wiesława Grochola - elementy mające pomóc w niespotykanej dotąd terapii.
Podkreślała też, że samego psychologa zna jedynie z jego publikacji i wie o jego autorytecie, jakim przez lata cieszył się w swoim środowisku; miał też wyniki w pracy z młodymi ludźmi.
Prawdopodobnie dlatego upadkowi tego autorytetu towarzyszą takie odczucia. Uważam, że w demokratycznym kraju nie można człowieka tak "flekować" bez wyroku, jak miało to miejsce w przypadku Andrzeja S. - mówiła.
Nikt oprócz redaktor Grocholi książki nie czytał. Trafiła ona dopiero do wydawnictwa. Nie wiadomo też, czy pojawi się na rynku księgarskim. Wiesława Grochola uważa, że pozycja powinna trafić do rąk czytelników. Nie ma jednak złudzeń, że ewentualny jej odbiór ze względu na autora, który - jak powiedziała redaktor - został zaszczuty przez media zanim zapadł wyrok, może być negatywny.
Przed mokotowskim sądem rejonowym nie stawił się drugi z wezwanych świadków. Proces zbliża się do końca.
Latem 2004 r. na śmietniku niedaleko mieszkania Andrzeja S. na warszawskim Mokotowie znaleziono kilkaset zdjęć dzieci. Widać było na nich m.in. dzieci poprzebierane za osoby innej płci, czy też trzymające wibratory. Trop zaprowadził śledczych do psychologa. W jego mieszkaniu znaleziono kolejne zdjęcia i płyty CD z dziecięcą pornografią. Psychologa aresztowano i zarzucono mu "doprowadzanie nieletnich poniżej lat 15 do poddania się innym czynnościom seksualnym" i udostępnianie im treści pornograficznych oraz utrwalanie pornografii dziecięcej. Grozi za to do 10 lat więzienia. Od lata 2004 r. Andrzej S. przebywa w areszcie.
Podsądny tłumaczył, że jego działanie to "forma terapii dzieci autystycznych", a elementy seksualne w spotkaniach z dziećmi były częścią terapii, która miała "otworzyć" dzieci. Jednak - zdaniem prokuratury - psycholog nie pomagał dzieciom, ale je krzywdził.
Dobiegający końca proces toczy się za zamkniętymi drzwiami. Nie wiadomo, czy we wtorek strony wygłoszą mowy końcowe - mają na to nadzieję prok. Renata Zielińska i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mec. Witold Leśniewski. Obrońca Andrzeja S., mec. Andrzej Senejko powiedział, że też jest gotowy na mowę końcową, ale chce przesłuchania nieobecnego w sądzie świadka.