Andrzej Giszczak: nie odpowiada nam, że ktoś decyduje o nas i za nas
Mnie i moim kolegom, których reprezentuje Związek nie odpowiada to, że ktoś będzie decydował o nas, za nas i o wszystkim i że ma się to odbywać na zasadzie wykonywania rozkazów i bezwzględnego posłuszeństwa - powiedział Andrzej Giszczak, reprezentujący Wielkopolski Związek Pracodawców Ochrony Zdrowia.
Sygnały Dnia: Panie doktorze, o co chodzi?
Dr Andrzej Giszczak: O co chodzi? Nie zgadzamy się z pewnymi zapisami statutowymi, które zaproponowano w Federacji i w sposób jawny wyrażamy to nie przystępując do niej.
Sygnały Dnia: Panie doktorze, a czy w ogóle lekarze z Wielkopolski uczestniczyli w tworzeniu statutu czy przy jego przyjmowaniu?
Dr Andrzej Giszczak: To znaczy ja osobiście byłem na dwóch spotkaniach, na których ten statut był tworzony, jednakże jeden głos z Wielkopolski nie jest wstanie przegłosować czy zmienić pewnych zapisów, które – moim zdaniem – są niekorzystne.
Sygnały Dnia: Jakie to zapisy?
Dr Andrzej Giszczak: Zapisy te dotyczą przede wszystkim struktury i parytetu głosów. Ponieważ utworzono organizację, która miała być na początku – z tego, co pamiętam, jak były tworzone prace, kiedy były pierwsze przymiarki – strukturą bardzo demokratyczną. Natomiast powstała struktura, która z demokracją nie ma wiele wspólnego, w której parytet głosów jest podzielony tak, że stare województwa, czyli te, które uczestniczyły w proteście mają większość i praktycznie decydują o całej polityce i o powiedzmy, o wszystkich sprawach związanych z działaniem Federacji. Nie mówiąc o tym, że dzieli się członków tej Federacji na trzy kategorie: pierwszej, drugiej i trzeciej. I nam ten sposób nie odpowiadał. Uważamy, że to nie jest tak. Albo utworzymy strukturę demokratyczną, gdzie wszyscy mamy równe prawo głosu albo nie jest to struktura demokratyczna, ponieważ nie jest ona strukturą, naszym zdaniem, demokratyczną i nie przystąpiliśmy do niej.
Sygnały Dnia: Pan określił ten statut mianem, że nie jest to propozycja dla inteligentnego człowieka?
Dr Andrzej Giszczak: Wie pan, ktoś troszeczkę nadużył tego.
Sygnały Dnia: To proszę sprostować.
Dr Andrzej Giszczak: Mnie i moim kolegom, których reprezentuje Związek nie odpowiada to, że ktoś będzie decydował o nas, za nas i o wszystkim i że ma się to odbywać na zasadzie wykonywania rozkazów i bezwzględnego posłuszeństwa.
Sygnały Dnia: Kto wydawałby rozkazy?
Dr Andrzej Giszczak: Prawdopodobnie Sekretariat.
Sygnały Dnia: Komisarz Federacji, dr Robert Sapa. Panie doktorze, co pan na to?
Dr Robert Sapa: Przed chwilą byliśmy świadkami praktycznie nie zintegrowanego szumu informacyjnego. W każdym miejscu informacja praktycznie mijała się z prawdą i stwierdzam to z bardzo dużą przykrością. Po pierwsze, Porozumienie Zielonogórskie się nie rozpadło tylko przekształciło w Federację Związków Pracodawców. Na dzisiaj jest to jedyna, najsilniejsza organizacja reprezentująca nie jak wtedy – parę województw, ale praktycznie 14 regionów. To jest 85% środowiska lekarskiego z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej, jak i specjalistyki.
Sygnały Dnia: Proszę panów, to są sprawy proceduralne, a nas interesuje przede wszystkim to, jak to się dzieje, że walczą wszyscy razem o interes lekarzy rodzinnych, interes pacjentów, walczyli panowie o ustawę zdrowotną, która już prawie jest, a tymczasem zaczynają się bitwy i walki o stołki, o wpływy, może nawet o pieniądze?
Dr Robert Sapa: Kolejny raz słyszę tutaj nieprawdę. Po pierwsze, nie ma żadnej bitwy, nie ma żadnej wojny o stołki, o pieniądze. Dziwi mnie fakt, że obecnie nie członek Porozumienia Zielonogórskiego, nie członek Federacji zabiera głos praktycznie w nie swojej sprawie. Status, który posiadamy jest wybitnie demokratyczny. Jest on taki, żeby zapewnić bezpieczeństwo prawidłowemu procesowi przekształcenia się inicjatywy społecznej, jakim było Porozumienie Zielonogórskie w Federację Związków Pracodawców. Stąd też pomówienia, które przed chwilą słyszeliśmy nie mają nic wspólnego z naszą działalnością. Powiem tak, że na dzisiaj w wyniku naszej działalności zyskaliśmy szerokie poparcie społeczności lekarskiej, jak i nie tylko lekarskiej, bo całego społeczeństwa. Stąd też, mówienie o jakimkolwiek konflikcie, wojnie to po prostu nieprawda. Także nie widzę żadnego problemu by dyskutować ze Związkiem czy z przedstawicielami Wielkopolski – to jest za dużo powiedziane, ale z przedstawicielami miasta Poznania - o
naszych sprawach. Na terenie Wielkopolski działa nasza struktura – Związek pani doktor Janickiej, który skupia 100% świadczeniodawców i wspaniale współpracuje z Federacją, więc żadnego rozłamu, wojny po prostu nie ma, toteż nie rozumiem skąd ta dyskusja?
Sygnały Dnia: Pan dr Andrzej Giszczak. Panie doktorze, pan jest zdaje się członkiem Zarządu Wielkopolskiego Związku Porozumienie Zielonogórskie, tak?
Dr Andrzej Giszczak: Tak i dlatego jestem zdziwiony...
Sygnały Dnia: Właśnie, przed chwilą pan się dowiedział, że jest pan "nie członkiem Federacji".
Dr Andrzej Giszczak: Dowiedziałem się, że nie jestem członkiem Federacji i nikt mnie o tym nie zawiadomił, ponieważ nie dość, że byłem nie członkiem Federacji, tylko nie członkiem Porozumienia Zielonogórskiego. Z dużym zdziwieniem konstatuje to, co powiedział Robert Sapa, ponieważ nikt mnie nie zawiadomił, a ja do tej pory byłem jednym z członków Prezydium Porozumienia Zielonogórskiego. Dochodzimy tutaj do bardzo paradoksalnej sytuacji, kiedy mówi się właściwie, że my nie jesteśmy członkiem i że my właściwie w jakiś sposób zostaliśmy z tego szacownego gremium relegowani, a nikt nas o tym nie powiadomił. Natomiast, oczywiście, pojawiają się różne doniesienia z tamtej strony, ze strony Federacji i Prezydium Porozumienia Zielonogórskiego. Między innymi taka informacją jest „Wielkopolska widziana z boku” napisana przez dr Roberta Sapę. Chciałbym wrócić do pewnego pryncypium w tym wszystkim. Jeżeli Poznań, jak to określił w swojej wypowiedzi dr Sapa, organizacja kadłubkowa – nasz Związek, która okazuje się
nie jest już członkiem Porozumienia Zielonogórskiego, a chciałbym przypomnieć, że to poznański Związek był jednym z członków założycieli tego, co się nazywa dziś Federacją Porozumienia Zielonogórskiego, pewnej umowy o współdziałaniu. I chciałbym przypomnieć, że jesteśmy autorami największego sukcesu jak do tej pory Porozumienia, czyli podpisania umowy z ministrem Sikorskim, co poprzedziło bardzo dużo pracy. Akurat przez działaczy Związku została tu przygotowana odpowiednia atmosfera, zostały tu przygotowane, powiedzmy, odpowiednie stanowiska samorządów, zadbaliśmy o to, że tak, jak w innym województwie dyrektorzy szpitali byli po naszej stronie. To wszystko kosztowało wiele pracy i przygotowań zanim doszło do negocjacji z ministrem Sikorskim i podpisania sławnego już w tej chwili, historycznego porozumienia, które spowodowało powrót lekarzy do gabinetów.
Sygnały Dnia: Dobrze, panie doktorze. W takim razie zapytajmy teraz dr Roberta Sapę czy w ogóle widzi miejsce dla pana i dla pana kolegów w tej Federacji, która właśnie powstała?
Dr Robert Sapa: Oczywiście, sprawa jest jak najbardziej otwarta przede wszystkim dlatego, że koledzy z Poznania już bardzo chętnie, aktywnie przechodzą do Związku Wielkopolskiego, Związku Pracodawców u pani doktor Janickiej.
Sygnały Dnia: Ale doktor Giszczak nie przechodzi...
Dr Robert Sapa: Absolutnie bym tutaj nie kwestionował roli, jaką odegrali przede wszystkim lekarze wielkopolscy, którzy we wspaniały sposób potrafili przeciwstawić się anomalii w służbie zdrowia. Jednakże trudno tutaj przypisywać sobie takich zasług. Zapomniałem o swoich kolegach lekarzach z całej Wielkopolski. Proszę mi wierzyć, że siła naszego sukcesu była naprawdę duża, ale nikt z nas nie obnosi się w ten sposób, bo tak, jak mówię – była to praca pojedynczego lekarza, a nie jakiejkolwiek jednej organizacji.